Big Brother 2

Wypadek rodziny Jurka Kulickiego

11-letni Maksymilian Kulicki uratował mamę. Wyciągnął ją z auta, które rozbiło się na drzewie. „Jestem dumny z syna. Zachował się jak należy. Nie spanikował, nie przestraszył się” – mówi Jerzy Kulicki, najsłynniejszy strażak z Pabianic i uczestnik drugiej edycji „Big Brother”.

Samochód, którym jechał Maks z mamą, rozbił się pod Pabianicami. Chłopiec pomógł rannej mamie wydostać się z metalowej pułapki. Jerzy Kulicki o wypadku najbliższych dowiedział się w pociągu. Odebrał telefon od żony. Natychmiast wysiadł w Piotrkowie Trybunalskim i taksówką wrócił do Pabianic. Kierowca nie wziął za kurs ani grosza. „Wypadek zdarzył się w piątek o godzinie 15:47 na ulicy Rypułtowickiej, 731 metrów od Chocianowic. Kierowca poloneza trucka podczas wyprzedzania uderzył w bok hondy civic. Honda zjechała na prawo, uderzyła w drzewo i dachowała. Obrażenia odnieśli Marzena K. i Maksymilian K., 11-letni pasażer” – recytuje policjant z drogówki.

„Odwieźliśmy tatę na dworzec w Łodzi i wracaliśmy do domu” – wspomina Maksymilian. Hondę prowadziła Marzena Kulicka, syn siedział obok niej. „Chłopak jest na tyle duży, że może jeździć bez fotelika. Siedział na miejscu dla pasażera, był przypięty pasami. Nie chcę myśleć, co by było, gdyby jechał na tylnym siedzeniu” – mówi Jurek. „Widziałem samochód, który nas wyprzedzał. Potem usłyszałem trzask, pisk opon, widziałem jak z drzewa zdziera się kora. Świat zawirował mi przed oczami. Wisiałem do góry nogami, przypięty pasami do fotela. Spojrzałem na mamę. Miała zamknięte oczy” – wspomina Maks. Maks odpiął pasy i próbował ocucić mamę. Wołał: „Mamo, mamo!”. Boczne drzwi auta były potwornie pogniecione. Nie dało się wysiąść. Chłopiec znalazł jednak wyjście z pułapki – przez otwarty bagażnik. „Chodź ze mną!” – kazał mamie. Gdy byli na zewnątrz, posadził mamę w rowie. Z auta zabrał plecak z dokumentami i telefonem komórkowym. Gdy Marzena Kulicka oprzytomniała, zadzwoniła do męża. „Żona opowiadała mi, że wyprzedzał ich polonez. Jadący z przeciwka samochód mrugał światłami, dawał znaki polonezowi, że się nie zmieści, żeby zjechał na swój pas. Ale kierowca nie posłuchał” – mówi Jurek. Przyspieszył. Nie zdążył zjechać na swój pas ruchu i uderzył skrzynią ładunkową w przód wyprzedzanej hondy Kulickich. Honda wyskoczyła na wysokie pobocze, wpadła w poślizg, zjechała na prawą stronę, bokiem uderzyła w drzewo, obróciła się i upadła na dach. „Żona uderzyła głową w uchwyt nad drzwiami. Straciła przytomność. Są tam jeszcze ślady krwi” – mówi Kulicki. Wtedy zatrzymało się kilka samochodów. Jeden z kierowców zadzwonił po policję i pogotowie. „Nie wiem, kto to był, ale jestem mu bardzo wdzięczny. Kierowca poloneza, sprawca wypadku, nie zatrzymał się” – dodaje Jurek. Policja dopadła go dopiero na ul. Partyzanckiej. 26-letni Marcin Sz. z Łodzi twierdził, iż nie zauważył, że potrącił hondę i dlatego odjechał. Ranną Marzenę Kulicką i Maksymiliana karetka pogotowia zawiozła do szpitala przy ul. Jana Pawła II. „Maks ma skaleczone kolana, jest poobijany. Lekarze opatrzyli też zadrapanie na czole. Wrócił ze mną do domu. Gorzej jest z żoną. Ma ranę na czole, jest mocno potłuczona” – mówi Kulicki. Zaraz po wypadku Marzena Kulicka mówiła, że nic ją nie boli. Chciała wracać do domu. Była w szoku. Mąż przekonał ją, by została w szpitalu na obserwacji. „Dopiero nazajutrz, gdy minął szok, zaczęło ją wszystko boleć. Poleży w szpitalu tydzień. Mam nadzieję, że nie będzie miała urazu do kierowania autem” – mówi mąż. Jeszcze podczas pobytu w Domu Wielkiego Brata Kulicki zapowiadał, że „nie wróci do Pabianic, jeśli żona robi prawo jazdy”. „To były żarty. Marzena jeździ bardzo dobrze. Przepisy drogowe są dla niej święte. To nie ona spowodowała ten wypadek” – wyjaśnia Jurek. Kuliccy są bardzo dumni z syna. „Nikt go nie uczył, co ma robić. Raz tylko był świadkiem, jak wraz z żoną ratowaliśmy ofiary wypadku. Latem ubiegłego roku, gdy jechaliśmy na wakacje, wyciągaliśmy ludzi z rozbitego auta. Synowie przyglądali się nam. Być może Maks zapamiętał tamtą sytuację” – mówi Jurek. Maksymilian Kulicki ma 11 lat, chodzi do Szkoły Podstawowej nr 14. Jego ulubionym zajęciem jest rysowanie. Chce zostać malarzem.

Poprzedni artykułNastępny artykuł