Big Brother

Ostrowska i Gulczas

Ona słała SMS-y, gdy on był w „Big Brotherze”. On pomaga jej w promocji płyty.

Podpoznański dom Małgorzaty Ostrowskiej. Uśpione wnętrze ożywa, gdy do środka wchodzi brat jej męża Jacka, Piotr Gulczyński. „Jesteśmy nierozłączni jak kuchenka z gazem” – mówią. Bohater „Big Brothera” wnosi pod pachą syna z pierwszego małżeństwa, trzyletniego Igora. „Niezłe z niego ziółko” – przyznaje z dumą – „Aż strach pomyśleć, co to będzie, gdy dorośnie. Chciałbym, żeby był fajnym facetem”. Właśnie takim jak on sam. Zdaniem Piotra mężczyzna z klasą to ktoś, kto jest lojalny wobec przyjaciół i kobiet, ma pogodne nastawienie do życia i trochę szmalu w kieszeni.

Gulczas wyglądał jak poppers, gdy go pierwszy raz zobaczyłam – wspomina Małgosia. „Nie byłem żadnym poppersem, tylko miałem inną fryzurę. Wydawało mi się, że jest jest rockowa” – broni się Piotr. „Ufarbowałeś grzywkę na blond. Są zdjęcia, Piotras. Co mi takie rzeczy opowiadasz?!” – bratowa nie daje za wygraną. Wtedy jeszcze nie była z Jackiem. Minęło parę lat zanim to się stało. Mówi, że za nią trzeba pochodzić. Z przyszłym szwagrem poznali się w czasie sesji fotograficznej w pracowni Jacka. Gulczas dopowiada, że wpadł wtedy do studia niby przypadkiem, ale tak naprawę przyjechał specjalnie. Strasznie chciał poznać słynną gwiazdę rocka. „Nie podkochiwałem się w niej, ale zawsze mi się podobała jako kobieta. Teraz widzę, że im starsza tym ładniejsza. Jest fantastyczną, przekochaną panią domu. Lubi pielić w ogródku, gotować obiady, a jak trzeba – zmienia się w bad girl. Staje się ambitna, przebojowa i dynamiczna” – wyznaje Piotr. „Wiesz, co będzie za lat 20?” – pyta prowokacyjnie Małgosia. „Właśnie, cały czas się czaję. Kiedy patrzę na zdjęcia, to zawsze byłaś fajna, ale ostatnimi laty po prostu seksbomba. Zresztą możecie zobaczyć, jak wygląda. Na nowej płycie „Instynkt” jest nagusieńka. Bez żadnych poprawek komputerowych. Tylko body painting” – reklamuje szwagierkę. Ona – klejnot Lombardu z głosem jak dzwon i agresywnym wizerunkiem scenicznym. On – najkrnąbrniejsza gwiazda Big Brother. W ciągu 15 lat znajomości zjedli beczkę soli, a ich wspólne balangi przeszły do historii. Opowiadają u sylwestrach życia. Okazuje się, że obydwoje stać na wiele. Małgosia w zimę stulecia balowała przez tydzień. Odcięła się od rodziny i od narzeczonego. Schowała kupioną już obrączkę. „Skłamałam, że nie mogę dojechać. A potem wyszło na jaw, że coś jest nie tak. Z tym człowiekiem nie spotkałam się nigdy, a całą sytuację rozwiązałam korespondencyjnie. Okropne!”. „A ja, kiedy miałem 14 lat, spędzałem sylwestra z moją przyszłą żoną. Musiałem być o północy w domu. Lało, byłem po dwóch winach, ale przebiegiem 5 kilometrów i zdążyłem”. W sylwestra 2001 pracują. Za to w lutym z rodzinami chcą śmignąć na Karaiby. „Klaudiusz z żoną, Małgosia z Jackiem, ja z Pauliną. Zapraszam” – Gulczasowi już błyszczą oczy.

Dzieci PRL-u

”Zawsze byliśmy blisko, chociaż mamy zupełnie inne charaktery” – przyznają. Gulczas potrzebował silnej ręki. Jego ojciec zmarł wcześnie, kiedy Piotrek miał kilka lat, więc edukacji pilnowała mama. Nie wiedziała, co to bezstresowe wychowanie i po swojemu próbowała utemperować syna. „Tata tylko mnie straszył, ale nigdy nie uderzył. Mama natomiast nie raz dała powąchać dyscyplinę” – wspomina Piotr. Jeszcze niedawno przy drzwiach wejściowych w ich domu wisiała drewniana linijka. „Przecież babcia Irka do dzisiaj goni cię ze ścierką kuchenną” – zdradza Małgorzata. Ona nie sprawiała problemów, ale też potrafiła dopiec. „Siostra paliła papierosy w kiblu i bezczelnie zwalała na mnie. W rewanżu wpychałam się na trzecią, gdy szła z koleżanką do cukierni w Szczecinku i robiłam obciach, na przykład jadłam lody rękami. Baśka panicznie bała się zwierząt futerkowych, więc ganiałam ją po mieszkaniu z lisem mamy. Raz tata rzucił we mnie laczkiem. Nie za stopnie, bo przynosiłam nie najgorsze. Chyba mu niegrzecznie odpowiedziałam” – opowiada. Piotr z uśmiechem potwierdza nasze podejrzenia, że u niego stopnie były nie najlepsze. Rekompensował to rodzicom, pomagając w domu. Wyrzucał śmieci, wycierał naczynia i napełniał syfony dla ojca. Łączy ich to, że wychowywani byli przez zagonionych PRL-owskich rodziców i właściwie tylko od nich samych zależało, jak pokierują własnym życiem. Małgosia mówi, że i mamy i ojca często nie było w domu. Dlatego tak czekała na niedziele. Tata wyprawiał je do kościoła i piekł babkę, a potem budził mamę i podawał drugie śniadanie. Piotr starszą siostrę zna ze zdjęć weselnych, bo wcześnie jej zabrakło. Pamięta Jacka, jak się kłócili z Sylwią, kto ma napalić w piecu. Mieli małe mieszkanie, a jednak mimo ciasnoty wiedli wesołe życie. Jak w filmie „Dom”. Dla jego ojca, kierownika zaopatrzenia w CPN, nie istniały rzeczy niemożliwe. Organizował szynkę, rower na wakacje. Był uwielbiany. To niesamowite, ale Gulczas nawet dzisiaj dla nieco starszych poznaniaków jest przede wszystkim synem Janusza. Tak naprawdę nie przypomina sobie świąt spędzonych z całą rodziną. „Jestem o 15 lat młodszy od Jacka, siostry też były dużo starsze. Kiedy zacząłem cokolwiek rozumieć, Jacek wyprowadził się już z domu. Miałem trzy lata, gdy Sylwia wychodziła za mąż”. U Małgosi celebrowanie świąt w pełnym składzie było i nadal jest świętym obowiązkiem. Dziadek, który teraz ma 105 lat, od niepamiętnych czasów mieszkał z nimi. Jeśli ktoś z dalszej rodziny był samotny, to też przychodził do nich. I tak już zostało.

Łańcuch na szyję i bielizna w kwiatki
Wspominają Wigilie, te dawne, gdy wierzyli w świętego Mikołaja, i te, gdy już stracili wiarę w jego istnienie. „Zostałam za wcześnie uświadomiona przez życie, beznadziejnie pozbawiona złudzeń, co uważam za obrzydliwe – mówi Małgorzata. „A Ja wierzę, mimo wpadki, jaką miał mój wujek. Pięć minut przed ubraniem choinki wychodził niby to po węgiel. Śledziliśmy go, próbując się dowiedzieć, jak wygląda prawda. I wreszcie kiedyś kuzyn oznajmia, że wszystko jest jasne. Znalazł w szafie dzwonek świętego Mikołaja. To zdarzenie przekreśliło moją wiarę, ale tylko na jakiś czas”. „Bo mężczyźni wierzą w cuda i świętego Mikołaja jak dzieci” – podsumowuje Małgosia. Gulczas nie daje za wygraną: „Że niby jesteście mądrzejsze?” Nie tylko ta kwestia budzi rodzinne kontrowersje. Sprzeczają się o większość drobiazgów. Gdy Piotr mówi, że „ich zawsze było w rodzinie za dużo”, ona natychmiast oponuje: „Stary, przecież was jest troje: ty, Grażyna i Jacek”. Na dobrą sprawę nie ma bezpiecznych tematów. To samo dotyczy prezentów. „Uwielbiałem mojego szwagra, bo dawał mi pod choinkę uścisk dłoni, a w środku stówkę. Chłopak nie potrzebuje kolejnej pary krótkich spodenek, tylko forsy” – tłumaczy Piotr. „Ja nienawidzę czegoś takiego” – krzywi się Małgosia. „Dużo większą sztuką jest wysilić mózgownicę i ofiarować coś, z czego będziesz zadowolony”. Docenia wielką księgę kwiatów i piękny komplet bielizny, popielaty w białe kwiatki, ofiarowane przez Jacka. „Wiesz, ja dostaję tak mało prezentów, że cieszę się ze wszystkiego” – mówi Gulczas. „Mało” jego zdaniem oznacza między innymi: łańcuch na szyję od cioci Lidki, z którym nie rozstawał się przez cztery tata, rózgi od cioci Toli, rower Polkros 2 z małym kołem z przodu, amortyzatorem od „komarka” i długim siedzeniem, zapalniczkę ofiarowaną na 30 – urodziny przez braci klubowych, srebrną bransoletkę od byłej żony zgubioną dawno temu, kiedy jeszcze była między nimi wielka miłość, magnetofon Technicsa od mamy kupiony za równowartość złotego pierścionka, kasę od szwagra Tadzia. Galerię jego najcenniejszych upominków otwiera pachnąca poduszka ze zdjęciem Pauliny. Wszyscy kumple w domu Wielkiego Brata ją wąchali, tylko Janusz Dzięcioł nie miał prawa.

Pięć minut to za mało
Pytani, czy zawsze byli ze sobą tak blisko, czy to nie wynik akcji promocyjnej piosenki, którą nagrali – o dziwo, pierwszy raz zgodnie kiwają głowami. „Dzięki Big Brother spełniają się teraz moje marzenia” – Piotr nie próbuje ukryć fascynacji show-biznesem. „Naprawdę jestem zadowolony. Nie z chałtur, tylko z tego, że udało mi się napisać książkę, nagrać piosenkę, zagrać główną rolę w filmie. Marzy o tym każdy młody człowiek. To jest strzał”. Twierdzi, że nie interesuje go ani pięć, ani dziesięć, ani piętnaście minut sławy. Zamierza wykorzystać swój czas, bo to jedyna szansa w życiu. „Chciałbym zaskoczyć parę osób, pokazać, że nie jestem zwykłym człowieczkiem, tylko stać mnie na więcej. To mi spędza sen z powiek. Więcej Pan Bóg ręki do mnie nie wyciągnie” – dopowiada. Uczy się kierować własną karierą. Dumny z siebie, podkreśla, że przez cztery miesiące nie wystąpił w reklamie i uważnie przygląda się każdej propozycji. „Piotr jest optymistą. Odgania złe myśli i to jest jego siłą. Dzięki Big Brother nabrał pewności siebie” – tłumaczy Małgosia.

Macho pod pantoflem
Dorosły, prawie dwumetrowy facet wzrusza się, gdy mówi, że Gosia swego czasu bardzo mu pomogła. O tym jednak nie wszyscy muszą wiedzieć. Będzie jej wdzięczny do końca życia. Małgosia przyznaje, że trudno zawiera bliższe znajomości. Jeżeli zna kogoś długo i akceptuje, to znaczy, że się przyjaźnią. Pomimo różnic charakteru – mówiąc to patrzy wymownie na swego szwagra. Nigdy nie próbowała go przerabiać na własną modłę. Do tej pory głównie razem miło spędzali czas. Teraz będą mogli sprawdzić swoją przyjaźń – przed nimi wyjątkowo trudny rok. „Muszę parę rzeczy przewartościować. Działam w bardzo trudnej branży, w trudnym momencie, w trudnym kraju” – tłumaczy Małgosia. Sporo też za nimi. Ona kończy dom, w którym jest miejsce nie tylko dla męża i syna, ale także trzech kotów i jednego owczarka belgijskiego. Ładnych parę lat na to pracowała. Ma nadzieję, że prywatnie nic się w jej życiu nie zawali. Dominik skończył 13 lat i jest źródłem ciągłych zmian i niepokojów, więc nie liczy na spokój. „Pierwsze papieroski już są”. – Piotr sypie bratanka. „Nie mów tego, bo jak babcia przeczyta, to umrze. Ukrywam to przed nią”. „Ale babcia sama kopci” – ostatnie słowo należy do Gulczasa. Gdy Małgosia znika w kuchni, Piotr uprzejmie donosi, że szwagierka nie ma sobie równych w spóźnianiu się. Zaraz jednak dodaje: „Uczy mnie śpiewać. Przygotowuje do występów na scenie. Ma doświadczenie. Bez niej mógłbym źle skończyć. Łatwo jest popełnić błąd, a ja mam do tego wrodzony talent”. Gosia podaje kawę. Gdy dosiada się do nas dziewczyna Piotra – Paulina, kończymy kłopotliwe tematy. Wygląda na to, że czołowy macho Big Brother na co dzień bez sprzeciwu uznaje wyższość kobiety.

Szukają raju na ziemi
„Chcę, żeby było tak, jak teraz. To raj na ziemi. Nie rywalizujemy ze sobą. Nigdy nie myślałem, że będę śpiewał. Od tego są profesjonaliści tacy jak Gosia, która ma głos jak dzwon, aż szyby wylatują. Dzięki niej wyszedł fajny kawałek. Dobrze mieć kogoś, komu można zaufać, kto ci nie założy wajchy” – Gulczas jest jak zwykle dosadny. A Małgosia elegancka: „Piotras chce nagrać płytę. Ja się podjęłam pomocy. Działamy w innych środowiskach. Są miejsca, gdzie on wspiera mnie jako szwagier – i takie, gdzie się przydam jako bratowa. Piotr lubi się ścigać, nie tylko na motorze. Życzę mu, żeby był tym, kim jest. Nawet z wadami. No, nie patrz tak na mnie – z tego powodu jestem z Jackiem, a nie z Gulczasem. I nie opowiadaj za wiele o projektach, bo zapeszysz!”.

[Na żywo]

Poprzedni artykułNastępny artykuł