Big Brother

Historia Jade Goody

Zanim telewizja obdarzyła ją nie zawsze zdrowym zainteresowaniem, Jade Goody wiodła ciężkie życie z dala od kamer. Prymitywnie wysławiająca się, niestroniąca od alkoholu, otyła, słabo wykształcona, zadłużona finansowo córka pary narkomanów pojawiła się w 2002 roku w reality show „Big Brother” jako „dziewczyna z marginesu”.

Jednak w Goody, wtedy 21-letniej dziewczynie, było dla znudzonych widzów z młodszego pokolenia z przełomu tysiąclecia coś atrakcyjnego, budziła w nich instynkty opiekuńcze. Jade stała się prawdziwą gwiazdą mediów, taką Paris Hilton o robotniczym rodowodzie. Brytyjczycy ochoczo chłonęli każdy detal z jej życia, nawet najbardziej banalny. Ćwiczyli przy jej kasetach wideo, kupowali jej perfumy, czytali jej autobiografię. Później, w 2007 roku ze złością odwrócili się od niej, kiedy wypowiedziała rasistowskie uwagi o hinduskiej aktorce w „Celebrity Big Brother”. Teraz będą patrzeć jak umiera.

Goody, która ma dwóch małych synków, dowiedziała się o swoim raku szyjki macicy w sierpniu ubiegłego roku… przed kamerami, kiedy pojawiła się w indyjskiej wersji programu „Big Brother”. Teraz nowotwór rozprzestrzenił się również w jej wątrobie, jelitach i okolicach pachwiny. Niedawno lekarze zakomunikowali jej, że nie mogą już nic więcej zrobić. I wtedy Jade przekazała brytyjskiej publiczności swą decyzję.

„Przez całe moje dorosłe życie mówiłam o sobie” – można było przeczytać jej wyjaśnienia w niedzielnym „The News of the World”, jednym z mediów, które wykupiło prawa do publikowania opowieści o jej umieraniu. „Żyłam przed kamerami i być może przed kamerami umrę” – powiedziała.

To telewizjny reality show doprowadzony do ekstremalnego, szokującego finału, nieprzewidzianego nawet przed laty w wizjonerskim filmie „The Truman Show”, zanim to wszystko się zaczęło. Pytania, dlaczego w istocie ta historia tak przyciąga widzów i jak wytyczyć granicę między przeżywaniem wzruszenia a nieetycznym podglądaniem, oraz czy prasa wykorzystuje Goody, czy też ona prasę – doprowadziły media do mocno niezręcznej sytuacji, chociaż nadal przekazują one na bieżąco informacje na temat pogarszającego się stanu zdrowia Jade i psychiki.

Nie bez znaczenia jest tu poczucie winy. Wiele pism okazywało czasem niechęć do Goody, pokazując ją jako godny pożałowania przykład osoby prostackiej, łasej na szybki zarobek. Kogoś, kto „osiągnął pewien rodzaj sławy przez prezentowanie swej nieobliczalnej głupoty w telewizji” – jak napisał Rod Liddle w „The Spectator”.

Niektórzy ludzie sugerowali początkowo nawet, podobnie jak niektóre niechętne Jade strony internetowe, że tak naprawdę kobieta ta nie ma raka, a próbuje tylko zyskać rozgłos. Teraz, kiedy jest umierająca, wiele spośród tych samych gazet reaguje w nerwowy sposób mając świadomość, że brały udział w niepisanej zmowie, w niekończącym się budowaniu postaci Goody, strącaniu jej z piedestału i eksploatowaniu tematu, co miało na celu jedynie zwiększenie własnych zysków ze sprzedaży pism.

Za każdym razem, kiedy siedząca na wózku, zgarbiona, z chustką na głowie 27-letnia Goody opuszcza szpital, kamery czekają na nią. Były przy niej, kiedy jej 21-letni chłopak Jack Tweed – zwolniony ostatnio z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok z napaść i noszący na nodze, na wysokości kostki, elektroniczną bransoletę kontrolną – oświadczył się jej po usłyszeniu tragicznej prognozy rozwoju choroby. Kamery towarzyszyły obojgu, kiedy u Harrodsa wybierali suknię ślubną, a u Tiffany’ego obrączki.

Ślub odbył się w ostatnią niedzielę. Piszący o sławach magazyn „OK!” zapłacił, jak twierdzą dobrze poinformowani, ponad milion dolarów za prawo do opisania tego wydarzenia. Tweed, który załatwił sobie czasowe zwolnienie z wyznaczonej przez sąd godziny policyjnej i będzie mógł uczestniczyć w przyjęciu weselnym, powiedział: „Ona dotrze do ołtarza, nawet gdyby miała być na szpitalnym łóżku”. Elton John, jak donoszą, zaoferował jeden ze swoich domów, by mogli w nim spędzić swój miesiąc miodowy, jeżeli taki będzie. Wszystko miało zostać sfilmowane przez jedną ze stacji telewizji kablowej, która śledziła walkę Goody z rakiem w programie „Jade’s Progress”.

„Cały kraj będzie się martwił i niepokoił o jej zdrowie” – powiedział w ubiegłą środę na swej comiesięcznej konferencji prasowej Gordon Brown – premier Wielkiej Brytanii. „Mamy na punkcie tej sprawy obsesję – zafascynowani są zarówno czytelnicy poważnych gazet, jak i tabloidów” – stwierdziła Julia Hobsbawm, dyrektorka Editorial Intelligence, firmy zajmującej się analizowaniem mediów. „Nie wiem, kto ze specjalistów z branży tak to zaaranżował, ale zrobił to doskonale” – mówi.

\Niektórzy przekonują, że Jade, jak ją wszyscy nazywają, powinna starać się odzyskać trochę godności, którą sprzedała wiele lat temu. Powinna umierać w domu, bez kamer. „Proszę, proszę, proszę, żądaj teraz trochę prywatności, zrób to dla siebie i dla swoich dzieci” – napisała w „The Daily Mail” Jane Ennis, która do niedawna wydawała zajmujący się sławami magazyn „Now”, gdzie Goody miała swoją stronę i często pojawiała się na okładce. Po rasistowskich wypowiedziach, które doprowadziły do przegranej w „Celebrity Big Brother”, magazyn wydrukował artykuł zatytułowany „Jade, nienawidzimy cię”.

Jest też inny nurt opinii. Bronią one tezy, że Goody nie jest bynajmniej pionkiem w tej grze, ale po raz pierwszy przejęła kontrolę i w sprytny sposób wykorzystuje jedyną rzecz, jaką kiedykolwiek mogła spieniężyć – swoje życie. A robi to po to, by zabezpieczyć przyszłość swoim dzieciom.

„Wiem, że niektórym ludziom nie podoba się to co robię, ale w tym momencie naprawdę nie zależy mi, co myślą inni” – powiedziała dla „The News of the World”. Może czuje, że tak naprawdę nie ma innego wyjścia? „Przypuszczalnie Jade straciła wrażliwość na media, ponieważ jej życie w pewnym sensie toczy się wciąż przed kamerami” – powiedziała Julia Hobsbawm.

Pracujący dla Goody specjalista od kontaktów z mediami, Max Clifford oświadczył, że nie było planów transmisji momentu śmierci jego klientki. Tłumaczy, że ma ona trzy powody, aby chcieć spędzić ostatnie dni publicznie: zarobić pieniądze, aby zostawić je swoim dzieciom, zająć się czymś, by złagodzić horror umierania i wreszcie sprawić, by młode kobiety zrozumiały potrzebę poddawania się regularnym testom wykrywającym wczesne objawy nowotworu szyjki macicy.

Od czasu rozpoznania choroby u Jade, w Wielkiej Brytanii nastąpił zauważalny wzrost liczby kobiet poddających się takim badaniom – fenomen, który lekarze ochrzcili nazwą „efekt Jade Goody”.

Wczoraj wieczorem media obiegła informacja, że Jade poprosiła lekarzy o śmiertelny zastrzyk lub pigułkę, która zakończy jej cierpienia. „Poprosiłam lekarzy, by pomogli mi umrzeć”. „Niech pozwolą mi odejść i niech moje dzieci żyją dalej” – powiedziała Goody.

[The New York Times, tłumaczenie: Onet.pl]

Poprzedni artykułNastępny artykuł