Taniec z Gwiazdami 01, Taniec z Gwiazdami 02, Taniec z Gwiazdami 03

Kulisy „Tańca z Gwiazdami”

Barwne stroje, imponujące figury i piruety, groźne noty jurorów, a potem łzy i eksplozje radości. Co tydzień wszystko to śledzi 7-milionowa widownia „Tańca z gwiazdami”. Mało kto przed ekranem wie, że ten megashow „idzie” z dawnej lakierni traktorów.

Mało kto domyśla się, ile za kulisami dramatów, miłości, autentycznych kontuzji i walki. My tam zajrzeliśmy. Panie i panowie! Oto prawdziwy taniec z gwiazdami. Tego nie zobaczycie w telewizji.

Tabloidy prześcigają się w pikantnych informacjach. Ale nawet stateczne tygodniki piszą o fenomenie programu. „Polityka” na okładce umieściła zdjęcie jednej z uczestniczek turnieju w seksownym wygibasie. Wprawdzie uczestniczka to szczególna, bo córka byłego prezydenta. „To jest Ola. A gdzie jest tata Oli?” – pytała okładka. W sobotę poprzedzającą trzeci odcinek, dwie gazety rozpisywały się o tancerzu Rafale Maseraku, który po raz trzeci bierze udział w programie. W drugiej edycji partnerował Małgorzacie Foremniak, a teraz tańczy z najbardziej strzeżonym skarbem byłego prezydenta. Przystojnego 22-latka można było podziwiać na zdjęciach z przedszkola, w czapce krakowskiej i w slipach. Gazety okrzyknęły go pierwszym playboyem IV RP. „Taniec z gwiazdami” wykreował nowy salon towarzyski. Na widowni w studiu TVN chcą się znaleźć elity. Siadają obok siebie ludzie z różnych opcji politycznych, o odmiennych światopoglądach i uśmiechają się do siebie. „Od tańczących płynie pozytywna energia. To się czuje, atmosfera jest aż gęsta” – mówi z przekonaniem producent programu, Agnieszka Koniecka.

Tygodniami trwały spekulacje, kto wystąpi w trzeciej edycji. Wszyscy czuli, że będzie to oferta specjalna. Choć w marcu ubiegłego roku program debiutował z niezbyt szokującym wynikiem oglądalności, już w kwietniu zajął czwarte miejsce wśród najchętniej oglądanych programów rozrywkowych i miał widownię ponad 3,2 miliona widzów, a w finale 4,8 miliona. W drugiej edycji było jeszcze lepiej – średnio widownia wynosiła 5 milionów. A grudniowy finał i pojedynek Małgorzaty Foremniak z Katarzyną Cichopek zebrał przed telewizorem blisko 8 milionów ludzi.

Było ich dwadzieścioro: 10 gwiazd i 10 instruktorów, 10 pań i 10 panów. Oprócz Oli Kwaśniewskiej w programie znaleźli się: najpiękniejsza kobieta świata – Aneta Kręglicka, biznesmen, szeroko znany jako uczestnik programu „Europa da się lubić” – Włoch Paolo Cozza, dwoje aktorów z serialu Dwójki „M jak Miłość” – Joanna Koroniewska i Rafał Mroczek, aktor z serialu Jedynki „Klan” – Tomasz Stockinger, aktorki z serialu TVN „Na Wspólnej” – Renata Dancewicz i Joanna Jabłczyńska, aktor teatru Studio – Rafał Cieszyński oraz aktor bez serialu – Robert Rozmus.

Zawodnicy najmilej wspominają pierwszy odcinek, bo żadna para nie musiała odpaść. Znali reguły gry, wiedzieli, że będą się wykruszać. Ale buntują się. Renata Dancewicz uważa, że formuła programu jest sadystyczna. „To straszne, gdy odpada ktoś, kogo lubisz. Ale wiem, że chodzi o to, żeby podbić emocje” – mówi. Paolo Cozza odpadł jako pierwszy. Po ogłoszeniu wyników Renata Dancewicz rozpłakała się. A wszyscy się dziwili, dlaczego, skoro zostaje w programie. Żegnając telewidzów, Paolo powiedział, że wszystko co dobre, trwa krótko. „Warto było ćwiczyć pięć tygodni. Myślałem, że będę się nudził, a było fajnie. Poza tym schudłem siedem kilogramów” – powiedział.

Na nagranie trzeciego programu Tomasz Stockinger przyszedł zdenerwowany. Jeden z tabloidów napisał w przeddzień na pierwszej stronie: „I już po tańcu, doktorku”. Nawet stateczny Krzysztof Polański, właściciel szkoły tańca z tradycjami, dał się wciągnąć w tę niesympatyczną zabawę i pozwolił sobie na przykry komentarz. A tabloid dalej spekulował: „Czyżby zaszkodził im (Tomaszowi Stockingerowi i jego partnerce Blance Winiarskiej) płomienny romans?”. Artykuł może dodać skrzydeł i może je podciąć. Tomaszowi i Blance trochę skrzydła opadły, mimo to trenowali w sobotę do późna. Nie udało się. Ale Tomasz nie żałuje. „Kiedy zastanowiłem się nad ofertą TVN, doszedłem do wniosku, że do moich zawodowych obowiązków należy czasem przyjęcie jakiejś zwariowanej propozycji” – mówi. „Nie miałem wielkich apetytów i nie liczyłem na to, że zostanę mistrzem. Nie będę swojego poczucia wartości uzależniał od ilości SMS-ów młodzieży, która chętniej głosuje na swoich rówieśników. Polecam taniec każdemu” – dodaje. W niedzielę 26 marca z programem pożegnała się trzecia para.

„To ogromna adrenalina” – wyznaje Agnieszka Koniecka na pytanie, co sądzi o programie jako jego producent. Słowo adrenalina jest słowem najczęściej używanym przez uczestników rywalizacji. Z ust gwiazd równie często można też usłyszeć stwierdzenie: kocham taniec. I faktycznie większość gwiazd miała w życiu przygodę z tańcem.

Rafał Mroczek, od ponad pięciu lat grający jedną z głównych postaci w serialowym hicie Dwójki „M jak Miłość”, mówi, że zdecydował się na udział w programie nie dla zwiększenia popularności, bo serial, w którym gra, potrafił ściągnąć przed telewizory nawet 12 milionów widzów. „Chciałem wrócić do tych emocji, które przeżywałem kilkanaście lat temu, kiedy jako dziecko startowałem w mistrzostwach formacji disco dance i show dance. Teraz tańczymy tylko we dwoje, więc emocje są większe” – przyznaje.

Joanna Koroniewska, podobnie jak Rafał, jest główną postacią „M jak Miłość”, o którym mówi, że jest supermodny. „Od zawsze chciałam tańczyć. Takiej adrenaliny nie miałam nigdzie, nawet w teatrze. Tam następny spektakl można poprawić, a tu wychodzi się na parkiet, półtorej minuty i koniec. Nie należy podchodzić do programu jak do konkursu. Taniec jest niewymierny, jak aktorstwo. Zawsze będą brane pod uwagę nie tylko techniczne aspekty, ale także sympatia widzów. Na ich zaufanie muszę dużo ciężej pracować z racji skomplikowanego charakteru Małgosi” – bohaterki, którą gram w serialu.

Joanna Jabłczyńska od dziecka występowała w zespole Fasolki, gdzie nie tylko śpiewała, ale miała też przygotowanie baletowe: szpagaty, sznurki, gwiazdy. „Potem byłam w zespole tańca nowoczesnego. Przygotowywaliśmy musicale, więc mieliśmy i śpiew, i taniec. Myślałam, że te doświadczenia pomogą mi w tańcu towarzyskim, ale okazało się, że nie” – mówi. Rafał Cieszyński też lubił tańczyć, ale zgodził się na występ w programie, bo spodobała mu się idea: propagowanie kultury tańca. „Wiedziałem, że będzie ciężko, ale nie przypuszczałem, że treningi okażą się aż tak poważne i czasochłonne” – mówi. „W tydzień przygotować taniec na poziomie profesjonalnym – to graniczy z cudem. Mam nadzieję, że nam w jakiejś części się to udaje. I nie ma chorej rywalizacji, ale wszyscy wszystkim pomagają. I to naprawdę szczerze” – dodaje.

Renata Dancewicz twierdzi, że jej życie stało się za bardzo ustabilizowane ze względu na małe dziecko i potrzebowała odskoczni. Podobnie Aneta Kręglicka, która prowadzi uporządkowane życie bizneswoman, żony i matki.

Kiedy Kochanek dotknął uda Koroniewskiej, wrzasnęła. Reżyser Wojciech Iwański ze śmiechem wspomina ten moment. To było wtedy, gdy grupa gwiazd i grupa tancerzy spotkały się po raz pierwszy, by dowiedzieć się, kto z kim zatańczy. „Do producenta Agnieszki Konieckiej i do mnie należało powiązanie ich w pary. Braliśmy pod uwagę wzrost, wiek, typ urody, ale także cechy charakteru. Przecież ci ludzie muszą spędzać ze sobą wiele godzin dziennie, więc muszą się polubić” – mówi reżyser.

Dziwnym trafem chyba udało się stworzyć pary idealne, bo wszyscy z przekonaniem mówią, że nie wyobrażają sobie u swego boku kogoś innego. Tak więc w czasie prezentacji par nie obyło się bez pisków radości. Najbardziej donośny wydała z siebie Aleksandra Kwaśniewska na wieść, że będzie tańczyć z Rafałem Maserakiem. 22-letni tancerz należy do trzyosobowej grupy weteranów, którzy mają za sobą dwie edycje programu. W pierwszej wiódł na parkiecie Klaudię Carlos, a w drugiej rewelacyjną Małgorzatę Foremniak.

Tomasz Stockinger dostał partnerkę o 30 lat młodszą, bo w amatorskim tańcu towarzyskim trudno znaleźć kobietę 30-letnią. Trudno nawet o 30-letniego mężczyznę. Piotr Kiszka, partner Joanny Jabłczyńskiej, zrezygnował ze startów w turniejach, bo uznał, że jako 27-latek jest na to za stary.

„Co ty tam wyrabiasz w tej Warszawie?” – zadzwoniła do Tomasza Stockingera jego znajoma z Beskidów, kiedy w prasie zaczęły ukazywać się wzmianki o jego romansie z taneczną partnerką Blanką Winiarską. Nawet kiedy szli ulicą, towarzyszyli im paparazzi, a prasa donosiła: „Tomasz Stockinger zatraca się nie tylko w tańcu”. „Nikt nie lubi, kiedy się pisze nieprawdę o jego życiu prywatnym. Oboje te informacje traktujemy jak niezłe jaja” – mówi aktor.

Czy to jest przyjaźń, czy to już kochanie? – zastanawia się prasa, obserwując, jak iskrzy między tanecznymi partnerami. „Widzowie oglądają program z kilku powodów: bo to jest ładne, bo są emocje sportowe, jest w tym trochę humoru, lekkości. A poza tym jest sporo interakcji damsko-męskich” – uważa Hubert Urbański, który od pierwszej edycji jest współgospodarzem programu i wobec jury trzyma stronę tancerzy. W pierwszej edycji natychmiast uwagę przykuła sympatia Roberta Kudelskiego do jego tancerki Agnieszki Pomorskiej, ale szybko musieli pożegnać się z programem. Tymczasem, jak okazało się kilka miesięcy później, na planie „Tańca z gwiazdami” zakwitł inny romans: między Robertem Kudelskim i kierownikiem produkcji Magdą Szwedkowicz.

Druga edycja aż kipiała od uczuciowych emocji. O sercowe zawirowania podejrzewano dwie pary: Katarzynę Cichopek z Marcinem Hakielem i Małgorzatę Foremniak z Rafałem Maserakiem. Obie doszły do finału, co pozwoliło przez wiele tygodni obserwować rozwój wydarzeń. „Riki-tiki, a gdzie Dziki?” – pytały tabloidy, zamieszczając zdjęcie Małgorzaty Foremniak, żony reżysera Waldemara Dzikiego, rozmawiającej z Rafałem Maserakiem. O sesje zdjęciowe z udziałem Cichopek i Hakiela ubiegały się wszystkie kolorowe gazety. Paparazzi wyjeżdżali ich śladem na podmiejskie wypady, by sfotografować, jak on trzyma głowę na jej kolanach. Teraz Marcin Hakiel pełni rolę agenta Katarzyny Cichopek. Warszawka szepcze, że nie wystąpił w trzeciej edycji, bo zakazała mu tego Kasia, która jest o niego zazdrosna. Inni twierdzą, że jego nieobecność w programie jest spowodowana tym, że tancerz zamierza powołać do życia szkołę tańca i jak najszybciej zacząć odcinać kupony.

Ostatnio pod lupą jest para Kręglicka – Rowiński, bo przystojny tancerz już zawrócił w głowach tysiącom telewidzek. Ale nawet dla niego taniec z najpiękniejszą kobietą na świecie to emocjonujące przeżycie. „Zatańczę z Miss Świata – to była pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, kiedy zobaczyłem Anetę. Podejrzewałem, że będzie wyniosłą osobą. A tu niespodzianka – jest naprawdę sympatyczna” – wspomina Robert Rowiński.

Robert Kochanek pamięta, jak w pierwszej edycji pojawił się na imprezie z Anną Korcz i w tabloidzie przeczytał: „Anna Korcz bawi się z Kochankiem nie tylko na parkiecie”. Przyznaje, że jego nazwisko kusi do insynuacji. Teraz dmucha na zimne, podobnie jak jego partnerka z programu Joanna Koroniewska. „Z Asią podchodzimy do naszych treningów profesjonalnie: pracujemy ze sobą, szanujemy się, ale też śmiejemy i bawimy, bo jesteśmy młodymi ludźmi. Moja dziewczyna, która jest jednocześnie moją partnerką, jest zazdrosna. Była raz na naszym treningu, by poznać Asię. Maciej, narzeczony Asi, przyszedł, żeby zobaczyć, jak ćwiczymy rumbę – taniec miłości” – mówi Robert.

Marcin Olszewski, partner Renaty Dancewicz, nie domyślał się, że tańczy z dziewczyną o najpiękniejszym biuście polskiej kinematografii. Gdy mu o tym doniesiono, pewnie zaczął patrzeć na Renatę innym wzrokiem. „Biust w tańcu się nie liczy. Tancerki mają małe piersi i zajebiście tańczą” – twierdzi z przekonaniem aktorka.

Kiedy Piotr Kiszka dowiedział się, że jego partnerką w programie będzie Joanna Jabłczyńska, spojrzał na nią i… od razu spodobała mu się. Ale oboje zgodnie twierdzą, że nie ma mowy o romansie. „Bez przerwy są telefony od dziewczyny Piotrka i od mojego chłopaka” – mówi Joanna. „Między nami są superrelacje, przyjacielskie. Nie potrafię się nawet na nią zezłościć, kiedy na mnie spojrzy tym wzrokiem niewinnego dzieciaka” – twierdzi Piotr.

„Zielonej sukienki nie włożę” – powiedziała Renata Dancewicz stylistce Dorocie Williams. A w jej stwierdzeniu było tyle determinacji, że stylistka uległa i aktorka zatańczyła walca angielskiego w białej sukni. Zazwyczaj uczestnicy programu godzą się na propozycje stylistki, uznając, że ona najlepiej wie, jak kreacja będzie wyglądać w kolorowych światłach reflektorów. Aneta Kręglicka uważa, że jej kreacje są w porządku. Prosiła jednak, by do tańców latynoamerykańskich były nieco dłuższe. „Nie mam już nastu lat, więc nie wypada mi występować z pośladkami na wierzchu” – powiedziała. Joanna Koroniewska, która na co dzień nie lubi krótkich spódniczek, mówi: „Rumba to było dla mnie ogromne wyzwanie, jeśli chodzi o długość sukienki. A na dodatek te wygibasy…”.

Rafał Mroczek bardzo skrupulatnie analizuje ze stylistką projekty strojów. Rafał Cieszyński z kolei zapowiedział, że po raz drugi nie włoży takich spodni, jakie miał do rumby. „Były tak wąskie, że wyglądałem jak drag queen” – mówił. „Następnym razem powiedziałem, że chcę normalne spodnie, a nie obcisłe z rozszerzonymi nogawkami” – dodał. Dostał normalne. Za to różowe. Do tego czerwona kamizelka i ostry makijaż, który upodobnił go do Mefistofelesa. Czasem wystarczy zmienić fryzurę, by uzyskać zupełnie inny wyraz twarzy. Tym zajmuje się w programie fryzjer najbardziej ceniony przez gwiazdy – Leszek Czajka. Jego projekty rodzą się w czasie niedzielnej próby generalnej w studiu. Do standardów wybiera fryzury gładkie, do „łaciny” mogą być zwariowane. „W czasie próby generalnej przyglądam się strojom artystów i wymyślam fryzury. Czasem dochodzi do polemiki, ale ja staram się decydować o efekcie ostatecznym. Jeśli tancerki mają dopięte włosy, na przykład treski, stoję na zapleczu i umieram ze zdenerwowania, kiedy one pląsają po parkiecie i wykonują bardzo energiczne ruchy głową. Z jednej strony fryzura musi być dobrze utrwalona, a z drugiej strony chciałbym, by było widać urodę tych fryzur i jak te włosy w tańcu pracują” – mówi. Czajka przyjeżdża do studia z ekipą swoich dziewięciu fryzjerów, ale nadzoruje powstawanie każdej fryzury. Kiedy trwa ciągła walka z czasem, bywa, że kreowaniem jednej głowy zajmują się dwie albo nawet trzy osoby jednocześnie.

„To jest piękne, że kiedy się ich widzi po kilku tygodniach od rozpoczęcia treningów, są wyprostowani jak struny” – ocenia reżyser. „Gdy przychodzą do nas, niektórzy wyglądają jak ostatnie sieroty. Tomasz Stockinger, choć jest wysportowany, wyglądał, jakby całe życie dźwigał siatki. Rafał Mroczek nosił specjalne szelki, żeby się nie garbić. Większość panów na początku tańczy z kijami od szczotki” – mówi. Robert Rozmus śmiał się, że na co dzień jest trochę przygarbiony i zmięty, więc trudno mu było przeistoczyć się w tancerza. „Dlatego mentalnie bliższe są mi tańce latynoamerykańskie” – mówi. „Najtrudniejsze jest to, że mamy tygodniowy cykl pracy. Trzeba zapomnieć ostatni taniec, zacząć myśleć i tańczyć w zupełnie innej stylistyce. A na dodatek w nocy przeżywam koszmary, bo mi się śni, że nic nie umiem, stopy mam jakby przybite gwoździami. Horror: niemoc, ból, stres, panika… I do tego partnerka, która krzyczy: „Trzymaj, prosto, rama, sylwetka, noga w górę, czadu!” – dodaje.

Czasem się dziwią, jak udaje im się pogodzić życie zawodowe i rodzinne z przygotowaniem do programu. Początkowo codzienne treningi trwały trzy godziny. Potem tempo pracy znacznie wzrosło: w niedzielę losują melodię, w poniedziałek zaczynają pracę nad choreografią, a już w kolejną niedzielę tańczą w studiu. Żeby zdążyć, codziennie ćwiczą po 4-5 godzin. Bywa, że więcej. Szczęśliwie dla Joanny Koroniewskiej i Rafała Mroczka serial „M jak Miłość” miał przez dwa tygodnie przerwę w zdjęciach. Ale pod koniec marca aktorzy będą musieli wrócić na plan. Nie ma mowy, by Rafała zastąpił brat bliźniak. Kiedyś on zagrał za Marcina, gdy tamten był ciężko chory. A choć skrył się pod czapką, niektórzy widzowie i tak poznali, że się podmienili. I wytknęli im to.

Gdy w styczniu zaczynali treningi, na uczelniach trwała sesja egzaminacyjna. Studenci musieli się nieźle sprężać. Aneta Kręglicka, doktorantka na SGH, zdała pomyślnie wszystkie egzaminy pierwszej sesji egzaminacyjnej. Podobnie jej partner Robert Rowiński, który robi licencjat w warszawskiej Wyższej Szkole Turystyki i Rekreacji. Rafał Mroczek, który studiuje na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej, musiał sesję egzaminacyjną łączyć nie tylko z treningami, lecz także z intensywną pracą w serialu. „Wychodziłem z domu o 7.00, a wracałem o 24.00” – wspomina ten okres. Rafał Cieszyński też z ledwością godził wszystkie zajęcia. Kiedy zaczęły się treningi, w macierzystym teatrze Studio miał próby do spektaklu „Sługa dwóch panów”. W teatrze był od 10.00 do 14.00 i od 16.00 do 20.00, a między próbami i po ich zakończeniu ćwiczył w szkole tańca. Później też nie był w lepszej sytuacji. Na przykład w piątek przed trzecim odcinkiem programu o 10.00 zaczął 5-godzinny trening z Magdaleną Soszyńską, o 16.00 miał mieć próbę wznowieniową w teatrze, a o 19.00 spektakl. Kiedy przypomniał sobie, że przed spektaklem czeka go jeszcze mierzenie kostiumu do tanga, był zdruzgotany.

„Jak ja zdążę z centrum na Jelonki?” – zastanawiał się aktor. „Przez dwa miesiące schudłem 12 kilogramów. Przed drugim odcinkiem dostałem ponad 40-stopniowej gorączki. Lekarz powiedział, że to z powodu przetrenowania. Gdyby nie moja kochana dziewczyna, która cały czas czuwa nade mną, nie dałbym sobie z tym rady. Bardzo tęsknię za nią, bo całymi dniami się nie widujemy” – powiedział.

Właściwie każdy z uczestników ma za sobą jakieś kontuzje albo choroby. Tomasz Stockinger miał zapalenie oskrzeli. Obawiano się, że w drugim odcinku nie będzie mógł wystąpić. Joanna Koroniewska obiła sobie biodro o sprzączkę paska Roberta Kochanka. Przez kilka dni miała wielkiego, bolącego siniaka i lęk przed bólem. Zanim zaczął się program, Aneta Kręglicka złamała żebro i nie mogła zatańczyć cza-czy. Wszyscy zgodnie przyznają, że ich lekarz to cudotwórca. Potrafi każdego postawić na nogi. W trzecim odcinku partnerka Rafała Mroczka Aneta Piotrowska wyszła na parkiet z obandażowanym udem. Przekonywała, że to nic wielkiego i lepiej nie zapeszać. W kuluarach jednak szeptano, że jest to poważne uszkodzenie ścięgna. Groziło nawet, że w niedzielę nie wyjdzie na parkiet. Spytana, czy to prawda, potwierdziła. Ale czy mogła zawieść Rafała Mroczka i nie zatańczyć jive’a? O tym tańcu jej partner mówił, że to dopiero będzie czad. I był.

„Wyprowadziła mnie pani z równowagi” – potrafi powiedzieć dziennikarce Rafał Mroczek i odwrócić się na pięcie. To inny Rafał niż ten, którego znają widzowie serialu „M jak miłość”. Filmowy Paweł jest wyciszony, pozbawiony energii, opanowany. Takiego faceta spodziewali się zobaczyć na parkiecie widzowie „Tańca z gwiazdami”. Tymczasem pojawił się mężczyzna wulkan. Podobnie jak dla Rafała Mroczka, również dla innych „Taniec z gwiazdami” to okazja do pokazania innej twarzy lub walorów, które do tej pory umykały uwadze widzów. Małgorzata Foremniak, która jest kojarzona ze stateczną doktor Zosią z serialu „Na dobre i na złe”, w programie pokazała się jako tryskająca energią kobieta.

Katarzyna Cichopek z serialu „M jak Miłość” objawiła się jako bogini seksu. Od momentu wygrania drugiej edycji, zgarnia wszystkie możliwe nagrody w rankingach urody i seksu. Olivier Janiak, który wygrał pierwszą edycję programu, niebawem został prowadzącym weekendowego programu „Dzień dobry TVN”. W „Tańcu z gwiazdami” udało się także przypomnieć gwiazdy starszego pokolenia, jak Witold Paszt, który wystąpił w pierwszej edycji, czy Beata Tyszkiewicz, od początku zasiadająca w jury. Ale też wylansować nowe twarze, jurorów Iwonę Szymańską-Pavlović i Piotra Galińskiego.

Oddzielny rozdział to tancerze. Do programu trafiają ludzie utytułowani, znani w tanecznym środowisku na całym świecie. Tymczasem dla widzów są oni anonimowi. A ściśle mówiąc – są anonimowi, kiedy zaczyna się edycja programu. W marcu ubiegłego roku, kiedy na antenie po raz pierwszy pojawił się program „Taniec z gwiazdami”, widzowie nie mieli pojęcia, kto to jest Rafał Maserak, Robert Kochanek, Magda Soszyńska czy Marcin Hakiel. Dziś są oni bohaterami masowej wyobraźni. Dziewczyny odkryły, że w tym środowisku nie brakuje przystojnych facetów o urodzie macho, a mężczyźni podkochują się w zgrabnych tancerkach.

Niedziela rano, 19 marca. Uśpiony Ursus przewraca się na drugi bok. Dawny zakład-kolos produkujący słynne traktory i zatrudniający kiedyś tysiące ludzi, dziś straszy rozpadającymi się halami. Mimo niedzielnego poranka, dawna malarnia traktorów zaczyna z wolna tętnić życiem. Ma teraz swoje drugie wcielenie. Kiedy bowiem w ogromnym budynku już nie było czego lakierować, kupił go prywatny właściciel, wytłumił sufit i stworzył największe studio telewizyjne w kraju. W lutym ubiegłego roku wynajęła je TVN. To właśnie tu zbudowano specjalny parkiet do tańca, postawiono dekoracje do programu „Taniec z gwiazdami”. I właśnie stąd od roku jest on transmitowany w niedzielne wieczory.

O dziewiątej zjawia się ekipa bufetu. Potem kolejno obsługa techniczna: dźwiękowcy, oświetleniowcy, operatorzy dziesięciu kamer… I najważniejsi: reżyser i pani producent. O dziesiątej przyjeżdża pierwsza para: Aneta Kręglicka i Robert Rowiński. Potem co 15 minut kolejne. Każda ma przez kwadrans parkiet do dyspozycji. W przerwie można zjeść obiad: zupę brokułową albo ogórkową, na drugie roladkę ze schabu pieczonego z pieczarkami, sznycel z kurczaka panierowany orzechami i migdałami albo pangę zapieczoną z mozarellą i pomidorem. Dla jaroszów przygotowano paprykę faszerowaną ryżem lub naleśniki.

Można też zrelaksować się na zapleczu studia, w przyczepach kempingowych, które każdej parze przydzielono jako garderobę. O 14.00 dwugodzinna próba generalna. Potem fryzowanie, malowanie… Przed 18.00 tancerze są gotowi. Widać zdenerwowanie. Pary ćwiczą kroki. Tancerze wpadają na siebie. Biegną do bufetu po coca-colę lub wodę, wracają, znowu gdzieś biegną… Zatrzymują się, uśmiechają do widzów, którzy zaczynają wchodzić do studia. Pozują do zdjęć. Rozdają autografy i uśmiechy.

Usadzanie publiczności trwa półtorej godziny. Niby reguły są jasne: maksimum dziewięciu gości gwiazdy i ośmiu tancerza. Poza tym osoby zaproszone przez najważniejszych ludzi związanych z produkcją programu. Złośliwi mówią: znajomi królika, bo nie ma miejsca dla osób spoza zamkniętego kręgu. W sumie powinno być 240 osób. „Zwykle jest więcej, więc usadzanie gości to wyczyn” – mówi specjalista od publiczności, który specjalnie na ten wieczór przyjeżdża z Krakowa. Z tego grodu dojeżdża także rewelacyjna TVN-owska specjalistka od sterowania publicznością, która precyzyjnie tłumaczy, komu wolno machać rękoma albo wstać, a kto musi siedzieć jak przyśrubowany, bo zasłoni obraz w kamerze. Od 19.00 widzom nie wolno się ruszać z miejsc. „Pełna gotowość” – słychać z głośników. I odliczanie. Za chwilę znów w TVN zacznie się „Taniec z gwiazdami”. A niektóre stacje odczują spadek oglądalności.

[Ewa Smolińska-Borecka, Gala]

Poprzedni artykułNastępny artykuł