Chcę być piękna

„Chcę być piękna”: rozmowa z L. Czajką

”Zadaniem fryzury jest podkreślać to, co w nas piękne, a tuszować niedoskonałości” – mówi Leszek Czajka, najbardziej znany polski stylista fryzur, który zajmie się metamorfozą uczestniczek programu „Chcę być piękna”.

-Jest Pan fryzjerem uczestniczek programu „Chcę być piękna”. Widział Pan już swoje klientki?
-Nie, nie widziałem jeszcze uczestniczek. Czekam, jak będą wyglądały po zabiegach chirurgów plastyków i stomatologów. Nie ukrywam, że trochę się tego boję, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że te zabiegi, a przynajmniej rekonwalescencja po nich była bolesna. A to może przyczynić się do tego, że panie będą bardziej uwrażliwione na swoim punkcie, a co za tym idzie – moja praca w tym wypadku na pewno będzie trudna.

-Ma Pan już jakąś wizję fryzur dla uczestniczek „Chcę być piękna? Jak Pan się zabierze do pracy nad fryzurami pań?
-Z pewnością będę dużo rozmawiał, dyskutował. Panie na pewno będą miały swoje wizje siebie, jakieś stereotypy, bo każdy z nas jakoś siebie sam widzi. Jednak ze swojego doświadczenia wiem, że czasami nasze wizje mijają się z rzeczywistością – chcemy dobrze, ale nie zawsze wychodzi tak, jak byśmy chcieli. Na pewno będę się starał doradzić uczestniczkom w zależności od tego, jaki będzie problem. Użyję swojego kunsztu i warsztatu w taki sposób, by fryzury, które paniom zaproponuję, nie tylko im pasowały, ale też, żeby czuły się nich dobrze. I oczywiście, żeby te fryzury nie sprawiały zbyt dużych kłopotów z samodzielnym ułożeniem.

-Często jest tak, że po wyjściu od fryzjera – w szczególności kobiety, nie są zadowolone z efektów. Na czym polega tajemnica idealnego dopasowania fryzury do osoby?
-Właściwie bierze się pod uwagę kilka czynników. Decydujące znaczenie ma typ urody – kształt twarzy, głowy. Zadaniem fryzury jest podkreślać to, co w nas piękne, a tuszować niedoskonałości. Więc jeśli mamy piękne oczy, piękne kości policzkowe – to je pokazujemy, a nie zasłaniamy. Podkreślamy wszystko co jest w nas najpiękniejsze, a staramy się zamaskować to, co nie jest takie, jak byśmy chcieli.

-Czy często zdarza się tak, że klientki do Pana propozycji odnoszą się z pewną rezerwą i nieufnością, jednak po efekcie końcowym są zadowolone z tego, że Panu zaufały?
-Takie sytuacje zdarzają się bardzo często. Zasadniczo mam dwie grupy klientek – te, które dokładnie wiedzą czego chcą, mają świetny gust i przychodzą do mnie z gotową propozycją. Ja się na to zgadzam – bo to są dobre pomysły i wykonuję je. W tym wypadku nikt z nas nic nie ryzykuje – oboje mamy pewność, że będziemy zadowoleni. Klientka jest szczęśliwa i ja jako fryzjer również. Natomiast druga grupa klientek to panie, które przychodzą do mnie i nie wiedzą czego chcą, albo – co gorsze – wiedzą czego chcą – tyle tylko, że ja ten pomysł uważam za nietrafny, bo najczęściej pochodzi sprzed 20 lat. A to sprawia, że ta pani zostaje w pewnej epoce, nie nadąża za dzisiejszymi czasami. I tutaj moja rola jako fryzjera na początku sprowadza się do roli mediatora, często psychologa, który rozmawia, przekonuje, stara się nakreślić jak ta proponowana fryzura będzie wyglądała. W większości przypadków udaje mi się przekonać klientkę do swoich pomysłów. Na początku podchodzą do mojej koncepcji z pewnym niedowierzaniem, dają mi kredyt zaufania, ale po całej operacji spoglądają w lustro i stwierdzają, że jest pięknie.

[Interia.pl]

Poprzedni artykułNastępny artykuł