

-Czy po doświadczeniach w „Nieustraszonych” korci panią praca w GROM-ie?
-Pan Roman Polko już zaproponował mi pracę w jednostce specjalnej, nawet bez przejścia specjalnego szkolenia. Był to dla mnie wielki komplement. Na razie jednak studiuję filologię słowiańską. A w przyszłości? Jeszcze nie wiem. Może zostanę kaskaderką w filmie?
-„Nieustraszeni” to program raczej dla mężczyzn. Dlaczego pani wzięła w nim udział?
-Zawsze pociągały mnie sporty ekstremalne. Jeśli tylko mogłam skoczyć na bungee czy ze skały do rwącego potoku, oczywiście pod nadzorem instruktora, podejmowałam taką próbę. Z zaciekawieniem oglądałam amerykański program „Fear Factor”. Kiedy więc dowiedziałam się o polskiej edycji „Nieustraszonych”, wysłałam zgłoszeniowego SMS-a.
-Jest pani jedynaczką. Mama nie odradzała udziału w „Nieustraszonych”?
-Mama bardzo mnie wspiera. Ustaliłyśmy, że jeżeli będą zadania ryzykowne dla zdrowia, nie mówiąc o życiu, wycofam się. Szczęśliwie takich nie było.
-Czy w specjalny sposób przygotowywała się pani do programu?
-Przez miesiąc codziennie rano biegałam po parku. W tego typu zmaganiach ważne jest nastawienie psychiczne. Także zastanowienie się nad sposobem wykonania zadania.
-Jaka konkurencja sprawiła pani najwięcej trudności?
-Skok z trampoliny z wysokości 5 metrów do basenu, który ma 4 metry głębokości. W dodatku byliśmy skuci łańcuchem i pod wodą musieliśmy się z niego uwolnić.
-Co zdecydowało o pani zwycięstwie?
– Z akwarium wypełnionego robakami, dżdżownicami i karaluchami musieliśmy ustami wyciągnąć kurze łapki rozrzucone wśród tych robaków. Zrobiłam to najszybciej.
-Mężczyźni mogą mieć wobec pani kompleksy.
-Mój chłopak – Kamil, widzi jaka jestem kobieca. I na pewno nie popada w kompleksy.
[Rozmawiała: Grażyna Korzeniowska, Super Express]