Big Brother, Big Brother 3: Bitwa

Dziewczyny z „Big Brothera”

Udział w programie „Big Brother” przyniósł im kontrowersyjną sławę. Z etykietkami – bezwstydna, intrygantka, wredna – walczą do dziś. Każda robi to na swój sposób. Agnieszka Frykowska, zwana Frytką, zaszokowała widzów seksem z Łukaszem Wiewiórskim w wannie. Monika Sewioło kąpała się nago, gdy pozostali bohaterowie programu występowali w kostiumach. Małgorzata Maier często rozmawiała o wadach innych mieszkańców Domu Wielkiego Brata. Nie spodziewały się, że po wyjściu z programu zamiast czytać listy fanów, będą musiały tłumaczyć nawet najbliższym, że wcale nie są takie jak w telewizji.

-Gdy siedziałam w Domu Big Brothera na moją rodzinę urządzono polowanie – wspomina Monika Sewioło. – Dziadkowie przestali wychodzić z domu, bo przez całą dobę czyhali na nich ludzie z dyktafonami. Mąż nie mógł się schować, bo pracuje. Pytano go o to, czy zawsze źle się prowadziłam. Kiedy zauważył, że jego wypowiedzi są przeinaczane, by podgrzewać atmosferę, przestał się odzywać do dziennikarzy. Dla nich nie miało to żadnego znaczenia. Kiedy milczał, pisali, co chcieli. Gdy dowiedziałam się, przez co przeszła moja rodzina, śmieszne wydało mi się wyjaśnianie, że brałam prysznic bez kostiumu tylko dlatego, że zawsze myję się bez ubrania. Wszyscy potrzebowaliśmy czasu na to, żeby przypomnieć sobie, kim naprawdę jesteśmy. Obecnie Monika Sewioło prowadzi rozmowy w sprawie nowej pracy. – Mieszkam w Warszawie nie dlatego, że nie chcą mnie w Suchej Beskidzkiej. Duże miasto daje po prostu więcej możliwości. Nie mogę narzekać na nudę – mówi. Agnieszka Frykowska także nie najlepiej wspomina koniec programu: – Big Brother wpłynął na atmosferę w mojej rodzinie, ale wbrew temu, co podały gazety, bliscy się ode mnie nie odsunęli, a prawdziwi przyjaciele pozostali. Teraz pracuję nad zmianą wizerunku. Chciałabym, aby mój seksapil był postrzegany jako zaleta i kobiecy magnetyzm, a nie wulgarność – mówi Frytka. – Opuszczając Dom Wielkiego Brata, nie wiedziałam, że wszyscy widzą we mnie fałszywą jędzę – wspomina Małgorzata Maier

-Alarm w głowie włączył się na widok mamy, chudszej o kilkanaście kilogramów. Artykuły w prasie były dla mnie szokiem. Czytałam o dziewczynie, która miała moje imię i naprawdę nie można było jej lubić. Na szczęście później zaczęłam prowadzić program „Kto was tak urządził?”. Z projektantami i ekipą remontową jeździliśmy po całej Polsce, by zmieniać ludziom mieszkania. Niby nie robiliśmy wiele. Malowaliśmy ściany, wymienialiśmy okna i podłogi, ustawialiśmy meble i ci, których odwiedziliśmy, byli trochę bardziej szczęśliwi. Teraz moja mama jest ze mnie dumna. Monika Sewioło uważa, że już za późno na tłumaczenie ludziom, że nie jest egoistką, która dla sukcesu może zrobić wszystko: – Nikt nie wie, że wbrew mojej woli publikowano zdjęcia z „Big Brothera”, na których występowałam nago, że to nie ja wpadłam na pomysł wrzucenia ich do internetu. To prawda, że pozowałam dla Playboya, ale to zupełnie inna sytuacja. Pojawienie się w prestiżowym magazynie, w którym publikowano zdjęcia najsłynniejszych kobiet świata, różni się od fotki, o której nawet nie wiedziałam, zanim przyjaciele nie powiedzieli mi, że można ją znaleźć niemal wszędzie. Już trochę przyzwyczaiłam się do tego, że każdego nowego znajomego muszę przekonywać o tym, że Sewioło z „Big Brothera” i ja to zupełnie różne osoby. Cieszy się, że Małgosia Maier, z którą łączy ją bliska przyjaźń, coraz rzadziej jest odbierana negatywnie: – Pomogła jej pasja. Lubi projektować wnętrza i świetnie się na tym zna. Ja nie miałam dziedziny, w której mogłabym się wykazać po programie. Ludzie od „Big Brothera” co prawda wymyślili, że mogę śpiewać, ale nie umiem tego robić. Nigdy nie miałam żadnej lekcji emisji głosu i dykcji. Po „Big Brotherze” nagrałam piosenkę na sucho. Na naukę śpiewu nie było pieniędzy. W studiu spędziłam 45 minut. Nawet profesjonalni wokaliści mają więcej czasu. Ani przez chwilę nie myślałam, że będę śpiewać przez całe życie, ale wiem, że mogło wyjść lepiej. Podczas gdy Monika Sewioło nadal szuka pracy, Małgorzata Maier otworzyła własne studio projektowania wnętrz. Do współpracy zaprosiła najlepszych: stolarzy, którzy praktykowali we Francji, scenografów filmowych, uznanych architektów i projektanta ogrodów. – Polubiłam kamery i staram się tym zarazić ludzi, z którymi pracuję – mówi. – Klienci za pośrednictwem internetu mogą śledzić cały przebieg remontu. Jeśli ktoś nie ma ochoty na remontowego „Big Brothera”, może dostawać dokumentację zdjęciową z każdego dnia prac. Ciekawa praca nigdy nie była jedynym celem Małgorzaty. Często mówiła, że chciałaby mieć męża i dzieci. – Sama nie wiem, dlaczego nie założyłam rodziny – mówi. Może jeszcze nie dojrzałam do takich poważnych decyzji. Od jakiegoś czasu spotykam się z młodszym od siebie obcokrajowcem, który podobnie jak ja mieszka w Warszawie, bo łączą go z tym miastem interesy. Zawsze tak jakoś się układa, że zakochuję się w młodszych facetach. W każdym związku jestem stroną bardziej doświadczoną, tą silniejszą. Choć chyba za daleko posuwam się w swoich teoriach. W kontaktach między ludźmi wiek chyba nie ma większego znaczenia. Nie chcę mówić o szczegółach, bo szanuję jego prywatność.

Agnieszka Frykowska dużo chętniej opowiada o swoim przyjacielu, Francuzie: – Ma na imię Arno. Mieszka w Polsce od dwóch lat. Prowadzi w Warszawie firmę chłodniczą. Tę znajomość przepowiedziała mi wróżka. Wpadłam na niego w jednej z dyskotek. Przetańczyliśmy całą noc i spotykamy się do dzisiaj… Arno lubi budzić mnie bukietem kwiatów… Jest bardzo romantyczny, czuły i zupełnie zawojował moje serce. Nie widzi we mnie kontrowersyjnej Frytki z „Big Brothera”. Traktuje mnie jak zwyczajną dziewczynę… To odpowiedzialny facet, który daje mi poczucie bezpieczeństwa, jakiego potrzebuje każda kobieta, i nie ma nic przeciwko temu, że przyjaźnię się z Łukaszem Wiewiórskim. Frykowska stanowczo dementuje plotki, że telewizja zapłaciła jej za romans z Łukaszem: – Kochałam się z nim z miłości, która przerodziła się w bardzo bliską znajomość. Odwiedzam Kena w każdą niedzielę. Gotuje dla mnie pyszne obiady. Zawsze wcześniej dzwoni i pyta, co tym razem bym zjadła. Ostatnio przyrządził mi wątróbkę z cebulą, a rano podał śniadanie do łóżka. Agnieszka odgraża się, że zarówno jej wrogowie, jak i fani jeszcze nie raz o niej usłyszą i chyba ma racje, bo robi dużo, by nie dać o sobie zapomnieć. Frytka tańczy we własnym spektaklu „Frytka Hot Night Show” w łódzkich klubach. Zagra główną rolę w musicalu opartym na Chicago, który na zamówienie komercyjnej telewizji przygotowuje Agencja Artystyczna Fanaberia. Pisze też książkę: – To będzie autobiograficzna powieść zatytułowana „Agnieszka Frykowska mówi prawdę”. Wypromuję ją krótkim filmem z zapisem jednego dnia z mojego życia… Taka porcja codzienności w pigułce: moje uczucia, przemyślenia, praca, zabawa – dodaje Frykowska. Niedługo do radia trafi piosenka „Mówię do ciebie”, w której oprócz Frytki zaśpiewał niedawno zmarły Waldemar Goszcz.

-Gdy wychodziłam z Domu Wielkiego Brata, Waldek zaśpiewał dla mnie piosenkę „Jestem Twoim Orfeuszem”. Spotykaliśmy się potem na bankietach, imprezach i świetnie się razem bawiliśmy. Wojciech Jan Pytkowski, zaprzyjaźniony z Waldkiem lider zespołu Zdobywcy Pewnych Oskarów, zaproponował nagranie utworu przypominającego rozmowę telefoniczną. Waldek Goszcz zarejestrował swoją część na trzy dni przed wypadkiem samochodowym, w którym zginął. Ja nagrałam swoją dwa tygodnie temu – mówi Agnieszka. Agnieszka, Monika i Małgorzata mimo złych wspomnień uważają, że pojawienie się w „Big Brother” to dobry ruch w ich życiu. – Dzięki temu ludzi interesuje, co mam do powiedzenia – mówi Agnieszka. – Gdyby nie występ w telewizji, musiałabym poprzestać na malowaniu obrazów i marzeniach – przyznaje Małgorzata. Monika dodaje: – Przed „Big Brotherem” znałam scenariusz kolejnego dnia. Teraz jutro jest niespodzianką.

[Gala]

Poprzedni artykułNastępny artykuł