Idol 2

Misiek ze Wschowy

28-letni Mariusz Totoszko, finalista programu „Idol”, porzucił rodzinną Wschowę i z prowincji ruszył na podbój świata – Biedny ten Totoszko! Jurorzy go gnębią i gnoją! Przez „Idola” pracę stracił, a przecież kredyt musi spłacać! – żałują go ludzie i głosują na niego. Babcia Mariusza w ostatnią niedzielę oglądała wnuka w telewizorze. Choć Mariusz nie odpadł, popłakała się z nerwów. Jurorzy znowu się czepiali: że Totoszko wygląda jak właściciel zakładu pogrzebowego i swoim śpiewaniem obraża polską kulturę. A kiedy odpadła Gosia Kunc, a nie Mariusz, Leszczyński i Wojewódzki wyszli ze studia na znak protestu. – Nieładnie się zachowali – uważa Emilia Totoszko, mama Mariusza, bibliotekarka. Martwi się o syna, czy zniesie te ataki „poniżej pasa”. – On jest kruchy psychicznie – mówi.

Znowu pali
Rodzice Mariusza, od kiedy dostał się do „Idola”, więcej widzą syna w telewizji niż na żywo. – Widzimy, że żyje w stresie. Przepłoszony jest, papierosy zaczął palić – wylicza Władysław Totoszko, ojciec, pracownik fizyczny w fabryce maszyn. Cieszy go jednak, że syn nie daje sobie w kaszę dmuchać. Potrafi postawić się jurorom, odparować. Mariusz śpiewał od dziecka. To zasługa babci Totoszkowej: artystycznej duszy co wiersze pisze, ładny głos ma. Mariusz chodził do ogniska muzycznego, śpiewał, grał na fortepianie. Ale uczył się na stolarza, potem ukończył liceum ekonomiczne. Rodzicom powtarzał, że chciałby być piosenkarzem. – Kiedy miałem 18 lat, zacząłem pracować jako sprzedawca-prezenter w sklepie muzycznym – opowiada Mariusz. W pracy mówili na niego: Misiek. – Nie z racji wielkości ciała. Może coś z dobrotliwego misia mam – zastanawia się. Do pracy do Leszna dojeżdżał pociągiem, a kiedy zlikwidowano kurs, PKS-em. W te wakacje kupił od kolegi używanego „malucha”, ale egzaminu na prawo jazdy nie zdał, bo dostał się do „Idola”. Mariusz pracował i jednocześnie studiował zaocznie wychowanie muzyczne. W weekendy śpiewał na weselach. – Z kolegami założyliśmy zespół: wesela, różne okoliczne imprezy. Na naszym terenie byliśmy znani – wspomina. Za jeden występ mógł sobie spodnie i koszulę w dobrym gatunku kupić. – W domu, jak w hotelu, tylko spał – śmieje się Monika, młodsza siostra Mariusza. Kiedy w okolicy zrobiło się tłoczno od kapel „różnej maści”, „Misiek” zrezygnował. – Jakąś tam dumę mam. Trzeba się cenić – podkreśla. Marzył o czymś więcej, ale bał się. Aż odważył się wziąć udział w przesłuchaniu do „Idola”. Uznał, że to ostatni dzwonek, by próbować zaistnieć w show-biznesie z prawdziwego zdarzenia. Rodzice nie tryskali entuzjazmem. Są ostrożni, realiści. – Czasy takie, że człowiek wszystkiego się boi, nie pcha się – mówi mama. – Dmucham na zimne, bo zagrożenia widzę. Z gazet i telewizji wie się o takich, co szybko coś osiągnęli, ale i stracili. Wzlecieli i upadli – dodaje ojciec.

Uciekniesz ode mnie
Na casting do Krakowa Mariusza zawiozła Agnieszka, jego dziewczyna. Byli ze sobą prawie 10 lat, zamierzali się pobrać. – Kiedy zawoziła mnie na przesłuchanie, powiedziała: „Sama sobie pętelkę na szyi wiążę. Czuję, że uciekniesz ode mnie” – przytacza Mariusz. Faktycznie: od kiedy dostał się do finału „Idola”, już nie jest z Agnieszką. – Oddalenie, coś się zmieniło… To było coś ważnego, ale już jest nieaktualne… Mamy kontakt. Ciężki temat – wzdycha. – Ale nie jestem sam. To osoba publiczna. Więcej nie powiem – ucina temat nowej sympatii. Szybko wychodzi szydło z worka. Tuż po próbie Mariusza przed niedzielnym koncertem, podbiega do niego jedna z finalistek, Marta Smuk. Uściski, całusy. A potem w babskim gronie Marta ciepłym głosem mówi: „Mariusz to indywidualista”. Rodzina Mariusza przeżywa koniec jego związku z Agnieszką. – Jestem na niego zła – mówi o synu Emilia Totoszko. Mariusz postawił wszystko na jedną kartę. Na „Idola”. Musiał zrezygnować z pracy w sklepie muzycznym. „Straciłem pracę, a spłacam kredyt” – mówił w tv. Potem Leszczyński, kiedy program leciał na żywo, spytał go: „Czy to prawda, że straciłeś pracę?”. Widzom jest szkoda „tego biednego Totoszki”. – Spoko! Jestem dorosły, muszę sobie radzić! Nie chciałem robić z siebie biednego chłopca – podkreśla Mariusz. Jest trochę zły, że wyszło inaczej. Jednocześnie przyznaje, że utrata pracy to cios i stres. Tym bardziej że ma kredyt do spłacenia: jeszcze 16 tys. zł. – Lubiłem tę pracę, z szefem bardzo dobrze mi się układało, ale zdałem sobie sprawę, że do końca życia nie chcę siedzieć w sklepie muzycznym – mówi. „Idol” wymaga pełnej dyspozycyjności. Totoszko nie mógł wziąć urlopu, więc musiał stanąć przed wyborem: praca albo kariera. Wahał się. Wybrał karierę. – Gryzł się utratą pracy. Martwiliśmy się o niego – mówi o synu Władysław Totoszko. – Szkoda, że „szeryf” nie poszedł mu na rękę. Mógł mu urlop bezpłatny dać – mówi o pracodawcy Mariusza. Właściciel sklepu nie chce rozmawiać. Podkreśla, że to „wewnętrzna sprawa firmy”. W „prywatnej” rozmowie dodaje, że wiele nauczył Mariusza, traktował go jak syna. „Idola” ogląda, ale przestanie, bo odpadła jego faworytka, Gosia Kunc. Mariusz: – Byłem przed świętami w sklepie, chciałem szefowi życzenia złożyć, ale nie zastałem go.

Jak mu pomóc?
Kiedy Mariusz Totoszko został bez pracy i przeszedł na zasiłek, we Wschowie utworzył się front pomocy i poparcia. Sprzedawczynie odbiły na ksero zdjęcie Mariusza, opatrzyły apelem: „Głosujmy na Mariusza”, i powiesiły w swoich sklepach. Do mieszkania Totoszków przychodzą i dzwonią obcy ludzie. Chcą pomóc. Krzysztof Grabka, prezydent Wschowy (kiedyś śpiewał i grał na perkusji) ufundował dla Mariusza nagrodę: 3 tysiące zł. – Bo promuje nasze miasto – mówi. – Bo jest osobą z prowincji, której udało się wybić. Trzymam za niego kciuki. Prezydentowi nie podoba się, że jurorzy „Idola” tak nieelegancko krytykują Mariusza. – To chłopak do bicia – denerwuje się. Mariusz Totoszko nie chce wracać do Wschowy, choć tam traktowany jest jak król i porównywany z Małyszem. – Dziewczęta piszczą na mój widok, rozdaję autografy, ludzie mi gratulują – uśmiecha się. – Tu jest pępek świata – mówi o Warszawie. Bardzo mu się podoba w stolicy. Ambitny. Chce, by mu wyszło. Ale nie za wszelką cenę. Metody „do celu po trupach” nie uznaje. Jak nie uda mu się w „Idolu”, weźmie udział w castingu do Teatru Muzycznego Roma, wynajmie mieszkanie. Opowiada, że nie jest tak spokojny, jak niektórzy myślą. Niedawno bardzo się zdenerwował i „mięchem” rzucał. „Nie jesteś grzecznym aniołkiem o kręconych włosach. Widzę w tobie diabełka” – usłyszał od jednej z dziewcząt.

[Super Express]

Poprzedni artykułNastępny artykuł