Bar, Big Brother 3: Bitwa

Wywiad z „Frytką”

Poniżej zamieszczamy wywiad z Agnieszką Frykowską, jaki pierwotnie znalazł się na łamach „Gazety Wyborczej”.

-Spodziewałaś się, że wyjdziesz z Domu Wielkiego Brata tak szybko, czy liczyłaś na wygraną?
-W ogóle nie zastawiałam się, że wygram program. Przyszłam tylko po to, żeby zaistnieć. I zaistniałam. Jest naprawdę super! Ludzie do mnie podchodzą, rozdaję mnóstwo autografów. Bardzo mi się podoba. Praca w show businessie to jest to, co zawsze chciałam robić. Spotkałam się też z niemiłymi epitetami pod swoim adresem, ale je ignoruję.

-Masz już jakieś propozycje?
-Mam propozycję z „Playboya”. Zgodziłam się i w piątek jadę na spotkanie. Na pewno niedługo mnie w nim zobaczycie. Poza tym ciągle udzielam wywiadów, kręcą film o mnie i o „Kenie”.

-Nie masz do „Kena” pretensji? Najpierw drugiego dnia „wielka miłość”, a potem kłótnie i awantury.
-Teraz wszystko jest dobrze. Odwiedził mnie w hotelu. Porozmawialiśmy. Widziałam, co pisały o nas brukowce. Uważam, że nasze społeczeństwo jest nietolerancyjne. Zrobiono z tego aferę miłosną, a przecież w telewizji nie pokazano nic takiego, co mogłoby wzbudzić jakiś niesmak. Każdy to robi, a jednak krytykuje.

-Może nie spodobało się to, że zrobiliście to na oczach całej Polski, w dodatku na drugi dzień po wejściu do Domu Wielkiego Brata?
-Zapomnieliśmy o kamerach. A że na drugi dzień? Wiesz, na to nie ma żadnych reguł. Mam przyjaciela, który od 10 lat jest żonaty, a kochali się po jednym dniu znajomości.

-Ale ty z „Kenem” nie bierzesz ślubu?
-Nie mam takiego zamiaru, ale jakiś kontakt będziemy utrzymywali.

-Opowiedz coś o sobie.
-Jestem łodzianką. Mam 25 lat. Skończyłam Studium Hotelarsko-Turystyczne. Od trzech lat pracuję w telefonii komórkowej, jako doradca biznesowy. Gdybym dostała ciekawą propozycję, pewnie bym to rzuciła. Chciałabym prowadzić jakiś program muzyczny, może w TVN, bo jestem z nimi związana kontraktem. Zamierzam też zdawać do łódzkiej „filmówki” na wydział aktorski.

-Jak rodzina zareagowała na twoje zachowanie w programie?
-Jeszcze się z najbliższymi nie widziałam, dopiero za chwilę będę w domu. Rozmawiałam z mamą i babcią przez telefon. Wszystko było OK.

-Czy TVN manipuluje widzami pokazując wybrane zachowania uczestników? W Internecie pojawiła się taka teoria, że „Zołzę” specjalnie pokazywano jako krzykliwą i kłótliwą, by ona wyleciała, a „Ken” został.
-Mieszkaliśmy ze sobą 24 godziny na dobę, więc emocje były niesamowite. Musiałbyś tam być, żeby to zrozumieć. „Zołza” była wybuchowa, to jest taki typ „twarda dupa, miękkie serce”. Była furiatką, ale można było się z nią dogadać i ja ją bardzo lubiłam.

-A plotki, że w słoiczkach mieliście „trawkę”?
-To bzdura! Paliliśmy herbatę. A takie odloty udawaliśmy, żeby wkurzyć ludzi.

-Kto według ciebie wygra trzecią edycję „Big Brother”?
-Na początku myślałam, że może jednak „Hydro”, bo te pieniądze naprawdę są mu potrzebne. Teraz sama nie wiem, bo wszystkich bardzo polubiłam. To może wydać się śmieszne, że w programie, po kilku tygodniach znajomości mówiono o przyjaźni. Ale jak wyszłam, zrozumiałam, że to możliwe. W Domu Wielkiego Brata były ekstremalne warunki. Pomagaliśmy sobie w sytuacjach poważnych, a nie takich, jak na zewnątrz, gdzie są imprezy i alkohol. Łatwiej znaleźć przyjaźń w „Big Brother” niż w realnym świecie.

-Zostaniesz w Łodzi czy wyjedziesz?
-W sumie lubię Łódź, ale tu jest tylko Piotrkowska. Tylko na niej coś się dzieje. To jest miasto do zabawy.

-Kto opuści Dom Wielkiego Brata w niedzielę?
-Myślę, że Pablo.

[Gazeta Wyborcza]

Poprzedni artykułNastępny artykuł