Poniższy artykuł, autorstwa Leszka K. Talko, powstał w kwietniu tego roku – podczas trwania pierwszej edycji programu „Big Brother”.
Jest wysoki, zwalisty, brodaty, chodzi w skórzanej wytartej kurtce i ma na imię Jarek. Tyle można powiedzieć o polskim Wielkim Bracie. Na świecie widzów programu „Big Brother” najbardziej interesowało to, czego nigdy nie zobaczyli. W Polsce widzowie nie zobaczyli, jak podpity Piotr Gulczyński wszedł do Pokoju Zwierzeń i zaczął kląć na program i domagać się papierosów, grożąc opuszczeniem Domu. Dźwiękowy zapis nocnej rozmowy zrobił błyskawiczną karierę w Internecie. Dopiero po dłuższej chwili Piotrowi odpowiedział damski głos (Wielki Brat w końcu też musi kiedyś spać). Kobieta zastępująca Wielkiego Brata kazała mu się położyć. Piotr nie rezygnował. Powiedział, co myśli o programie, realizatorach i warunkach, w jakich są przetrzymywani uczestnicy.-Dlaczego nie może być tak, że mam i wino, i papierosy. No, dlaczego?
-Papierosy będą jutro – odpowiadała Wielka Bracica.
-Jutro to ja p… – ciskał się Piotr.
-Idź już spać – usiłowała opanować sytuację kobieta.
Kiedy Piotr wreszcie zdecydował się iść spać, realizatorzy odetchnęli, ale nagranie nie zostało wyemitowane. – Nie mogliśmy tego zrobić Piotrowi – tłumaczy Maciej Amanowicz, producent Big Brother. – Każdy ma prawo się zapomnieć. Oni wypili wcześniej trochę piwa. To nagranie, gdyby zostało wyemitowane, przedstawiłoby go w złym świetle.
Kolejnym skandalem było tajemnicze zniknięcie papierosów Gosi. Palacze oszczędzali papierosy skąpo wydzielane przez Wielkiego Brata. Gosi zniknęła cała paczka. Papierosy ktoś ukradł. Na ekranie pokazano dyskusję po zniknięciu papierosów, ale nie wiadomo, kto był złodziejem. Podejrzenia padły na Sebastiana – palił najwięcej. Sebastian obruszył się i poszedł do Pokoju Zwierzeń poskarżyć się Wielkiemu Bratu, że źle się czuje jako kozioł ofiarny. Na listach dyskusyjnych w Internecie rozgorzała dyskusja: kto ukradł papierosy. Ale nawet ci, którzy godzinami śledzili transmisję w Internecie, nie zauważyli zniknięcia papierosów. Akcję wewnątrz Domu można obserwować przez cztery kamery skierowane na pomieszczenia, w których akurat coś się dzieje. Papierosy zniknęły pewnie z pustej sypialni.
-Ale wy przecież wiecie, kto jest złodziejem.
-Wiemy – mówi producent Maciej Amanowicz.
-I nie pokażecie, bo to ukazałoby tę osobę w złym świetle?
-Kiedyś pokażemy, ale to zupełnie co innego niż sprawa Piotra. Ten, kto ukradł papierosy, zrobił to umyślnie i wiedział, że jest obserwowany.
Tydzień po przejrzeniu archiwalnych taśm okazało się, że Gosia wypaliła papierosy sama.
Ta, co się puszcza
Domu strzegą ochroniarze. W Sękocinie pod Warszawą nie mają takich problemów, jak w Domu Wielkiego Brata w Ameryce, w Holandii, w Londynie czy w Kalifornii. Nikt nie próbuje wylądować na spadochronie na środku dziedzińca, przeskoczyć przez płot, ani też na niebie nie pojawiają się samoloty ciągnące za sobą na olbrzymich transparentach przesłania dla odciętych w Domu ludzi. Kilkudziesięcioosobowa ekipa, korytarz biegnący dookoła Domu, w którym bezszelestnie przesuwają się kamery filmujące uczestników, zapchana po sufit monitorami sala, w której kilka osób przez całą dobę śledzi mieszkańców. Do podglądania mają 27 kamer. Co się właściwie dzieje w Domu Wielkiego Brata? Czy telewidzowie przez dziurkę od klucza obserwują życie anonimowych ludzi, czy wyreżyserowane i ocenzurowane widowisko? – Big Brother to reality show – mówi Maciej Amanowicz. – A te dwa słowa właściwie się wykluczają. W amerykańskim „Wielkim Bracie” realizatorzy manipulowali rzeczywistością. Kamera pokazywała mieszkańców chlapiących się radośnie w basenie. Głos zza kadru informował: „Dziś mieszkańcy postanowili zabawić się w basenie”. Tak naprawdę chlapać się w basenie kazał im Wielki Brat. Niektórzy mówili potem, że nienawidzili tego obowiązku. Miliony ludzi czekają codziennie na kolejny odcinek. Mają władzę nad mieszkańcami Domu Wielkiego Brata, co dwa tygodnie mogą usunąć jedną osobę w głosowaniu audiotele.
29 dzień programu
Tego dnia z Domu miała zostać usunięta kolejna osoba: Sebastian, Monika albo Gosia. Martyna Wojciechowska, dziennikarka prowadząca program, zdradziła na początku programu, że Monika dostała w głosowaniu audiotele ponad 82 procent głosów. „Prawdopodobne, że wyleci, ale wszystko jest jeszcze możliwe. Zostało pół godziny” – to zdanie Martyny obiegło później listy dyskusyjne w Internecie. – Przecież wszystko już jasne – zżymali się internauci. – Po co udawać, że jest inaczej. Ale w „Wielkim Bracie” nic nie jest do końca pewne. W brytyjskiej wersji podczas jednego z programów w ciągu godziny zadzwoniło pół miliona ludzi.
Widzowie polskiego „Big Brothera” każdemu z uczestników przykleili matkę:
-Monika to ta, która się puszcza
-Janusz to ten, który opiekuje się kurami, wcześnie chodzi spać i jest nudziarzem
-Karolina uwielbia przeglądać się w lusterku, robić makijaż i jest głupia
-Alicji nie przeszkadza, że pokazuje biust, ale codziennie się modli
-Gosia jest opanowana i ciepła
-Klaudiusz to równy gość
-Sebastian to nieokrzesany wieśniak, ale da się lubić
-Piotr Gulczyński udaje twardziela i chama, ale ma dobre serce
-Piotr Lato alienuje się, ale jest inteligentny
-Manuela to wulkan humoru
Sada, dziewczyna, która wyleciała najwcześniej z Domu Wielkiego Brata w Londynie, skarżyła się, że telewizja pokazała ją w krzywym zwierciadle. – Realizatorzy przypisywali każdemu jakąś cechę: żartownisia, lowelasa, nudziarza – mówi Sada. – Potem pokazywali tylko sceny, w których człowiek pasował do tego obrazu. A przecież to nieprawda. – Realizatorzy poszatkowali materiał – opowiadał potem w wywiadach Nasty Nick (Paskudny Nick) – najbardziej znienawidzona przez telewidzów postać z brytyjskiego Wielkiego Brata. – Widz dostawał papkę, z której niewiele można było zrozumieć. W telewizji nie pokazano, jak dziewczyny, z nikim się nie dzieląc, same zjadały w swojej sypialni słodycze, ale pokazano, jak ja sam wypijam piwo. Sugestia była jasna: ja zjadam zapasy za plecami grupy, inni się nimi dzielą, co nie było prawdą. Zwycięzcy zaprzeczali. – Nic podobnego, byłem w telewizji taki, jaki jestem naprawdę – przysięgał Craig, który wygrał brytyjską wersję programu.
Kryzys trwa 10 minut
Polski „Wielki Brat” w telewizji bywał zabawny. Przy „Wielkim Bracie” na żywo można było zasnąć z nudów. Mija jeden z dni realizacji programu. Usiłuję śledzić akcję na monitorze w pokoju, do którego schodzą się kamerzyści, żeby w chwili przerwy zjeść śniadanie i napić się kawy. Janusz jak zwykle uciął sobie drzemkę, Sebastian z Piotrem siedzą na podwórku i wpatrują się w niebo. Piotrek Lato brzdąka na gitarze. – Manuela, zapraszam do Pokoju Zwierzeń – Wielki Brat wzywa ze swojej dyżurki. Kamery śledzą Manuelę, jak idzie do pokoju, naciska klamkę – i nic. Drzwi pozostają zamknięte. W centrum operacyjnym obsługa gorączkowo usiłuje ustalić, co się stało. Drzwi do Pokoju Zwierzeń są otwierane przyciskiem z centrum operacyjnego. Teraz chyba coś się zacięło. Po kilku minutach głos Wielkiego Brata wzywa Manuelę powtórnie. Manuela szarpie za drzwi i znowu nic. – A jeśli zacięły się na dobre, to co? – pytam. – Trzeba będzie wejść do środka i naprawić? Zobaczą was. – Nie mogły się zepsuć – mówi technik. A drzwi nadal nie działają. Kryzys trwa już 10 minut. Manuela podejmuje trzecią próbę. Naciska na klamkę i znowu nic. – Chyba coś zepsułam – mruczy do siebie. Wszyscy, którzy nie naprawiają usterki, zbierają się przed ekranem. Co teraz będzie? Wreszcie się udało. Manuela wchodzi do Pokoju Zwierzeń. – Kilka dni temu zrobiliśmy im luksus, puściliśmy trzy piosenki – opowiada jeden z kamerzystów. – Dwadzieścia minut muzyki. Karolina od razu poleciała robić sobie makijaż. Kiedy wróciła, muzyka się skończyła. – Czy jak ktoś spędza cztery godziny przed lustrem, to może być inteligentny? – zastanawia się technik. – No przecież, że nie może.
Wielki Brat uczy dialogu
-Ciepła woda będzie przez 10 minut – głos Wielkiego Brata znowu rozbrzmiewa z głośników pod sufitem. Grupa posłusznie idzie pod prysznic. – Zupełnie jak u Pawłowa. Dzwonek, dają jeść – prowokuję Wielkiego Brata. Wielki Brat akurat ma chwilę przerwy, wyszedł z dyżurki i kręci głową. – Oni nie są psami Pawłowa – mówi Wielki Brat. – To gra, w której uczymy się kontaktu. Jeśli ktoś mówi o manipulacji, to jest to całkowite niezrozumienie idei programu.
O to, kim jest Wielki Brat, toczą się spory wśród widzów. Czy to zmieniony komputerowo głos Piotra Fronczewskiego, Marcina Mellera, Cezarego Pazury? Wielki Brat jest wysoki, zwalisty, brodaty, chodzi w skórzanej wytartej kurtce i ma na imię Jarek. Wygrał casting, jego głos najbardziej pasował do koncepcji programu i nie trzeba go komputerowo zmieniać. I tyle można o nim powiedzieć.
-To szalony Dom, w którym są dziwne rzeczy – mówi Wielki Brat. – Mamy szalony sklepik z szalonymi cenami. Oni przyzwyczaili się, że keczup kosztuje 3 złote, a tutaj keczup może kosztować 50 groszy, albo 10 złotych. To uczy szybszego myślenia.
-I to nie jest poniżająca sytuacja, kiedy muszą walczyć o jedzenie? Spiżarnia otwiera się na minutę, a oni muszą wynieść z niej jak najszybciej to, co chcą, ale nie mogą przekroczyć budżetu, bo wszystko stracą.
-Nikomu nie zależy na ich poniżaniu – przekonuje Wielki Brat. – Sytuacja jest nienormalna, ale przecież wiele jest takich sytuacji w normalnym świecie. Czy mieszkanie w rozwalającym się Domu z wielkiej płyty jest normalne? Nie jest, a miliony ludzi mieszkają w takich domach i sobie radzą.
-No a niedopałki? Scena, kiedy Sebastian i Gosia pozbawieni papierosów grzebali w popielniczce w poszukiwaniu resztek papierosów, wstrząsnęła widownią.
-Ależ przecież to ich wybór. Można grzebać w popielniczce, ale można powiedzieć: będę twardy, nie zapalę – mówi Wielki Brat.
-Ale nikt nie był twardy. Wszyscy palacze grzebali i się dogrzebali.
-Zgoda, ale to nie znaczy, że ci, co grzebali, są źli. Ludzie są różni, a my ich nie oceniamy.
-Wielki Brat może nie. Ale miliony telewidzów – tak.
-Nieocenianie jest trudne. Jestem bezstronny. Rozmawiam z nimi. Sprawdzamy się we wzajemnym dialogu. Uczymy się rozumieć innych. Ci ludzie są przecież skazani na siebie.
-Przecież oni sami wzajemnie bez przerwy się oceniają.
-Z tego, jak pożegnali Annę, widać, że tworzy się grupa. Oni naprawdę jej żałowali. Uczą się ze sobą rozmawiać. Uczą się siebie, tworzą swoją własną fascynująca historię. Jasne, my dajemy zadania, kontrolujemy ich. Ale oni mają własną wolę, mogą kształtować rzeczywistość i bardzo często to robią.
Od razu byli sobą
Pierwszy dzień programu. Uczestnicy jeszcze się nie znają, ale już zaczynają się wygłupiać. Niemal każdego dnia ktoś z grupy wpada na pomysł, jak uatrakcyjnić pobyt. W czasie tygodnia wojskowego Wielki Brat podzielił ich na dwie drużyny i przydzielił zadania: musztra, śpiew, obieranie 50 kilogramów ziemniaków. – Codziennie dajemy im inne zadanie, które ma stanowić oś odcinka – mówi producent Maciej Amanowicz. – Wokół tej sytuacji budujemy napięcie. – Ale te zadania czasem są kulawe – oponuję. – Jak tu entuzjazmować się obieraniem ziemniaków. – W czasie tygodnia wojskowego najciekawsze było to, co wymyślili sobie sami. Zbudowali małpi gaj, tor przeszkód z czołganiem się i skakaniem, o wiele bardziej widowiskowy i trudniejszy od tego, który my im zaproponowaliśmy. Kolejne zadanie – panowie mają zrobić szalik z włóczki. Nie idzie im, szalik się pruje. Zamiast dziergać na drutach, postanawiają spleść szalik z pasemek wełny. Wielki Brat jest pod wrażeniem. – Jest ciekawiej niż w zagranicznych wersjach – mówi producent Maciej Amanowicz. – Grupa zawiązała się dużo szybciej, niż sądziliśmy. Zwykle trzeba czasu, żeby ludzie rozwinęli skrzydła. W innych wersjach przez kilka pierwszych dni producenci puszczali nakręcone wcześniej wywiady z uczestnikami i ich rodzinami. W Domu nic się nie działo, bo uczestnicy jeszcze się nie znali, bardzo powoli uczyli się ze sobą rozmawiać i być. A u nas zaczęło się dziać od pierwszego dnia. Ci ludzie mnie zaskoczyli. Nie bali się kamer. Od razu byli sobą.
Wielki Brat puszcza wodę
Do ringu można wejść tylko w czerni. Lustra weneckie trochę przepuszczają, z wewnątrz widać zarysy sylwetek. Dlatego wszyscy w ringu pracują w czarnych kurtkach. To najpilniej strzeżone wejście. Tu mogą wejść tylko wybrani. Ring to korytarz biegnący dookoła Domu Wielkiego Brata. Wchodzą tylko kamerzyści, raz dziennie zaopatrzeniowcy z jedzeniem, które podrzucają do spiżarni. Przez lustra weneckie zaglądają niewidoczni dla mieszkańców do środka. Czarne ściany, czarne kurtyny porozwieszane co kilka kroków, czarne sylwetki kamerzystów i cisza. Ci zamknięci w środku Domu mogliby usłyszeć głośniejszą rozmowę. Przed Pokojem Zwierzeń czeka kilka osób pracujących przy programie. Mieszkańcy właśnie dostają zadanie. Każdy ma wejść do Pokoju Zwierzeń i odebrać kopertę. Na ekranie wszystko to zajmie kilka sekund. W rzeczywistości trwa kilkanaście minut. Do Pokoju Zwierzeń wchodzi Janusz. Bierze kopertę ze stolika i wychodzi. Drzwi zostają zablokowane. Przez klapę pod weneckim lustrem do Pokoju Zwierzeń wczołguje się technik, kładzie na stoliku kopertę, wyczołguje się, zamyka klapę. Wielki Brat wzywa do pokoju Gosię. Gosia zabiera kopertę, technik już szykuje się do wczołgania się z kolejną kopertą. – Wciąż walę się w głowę – żali się. – Za niskie to przejście. Życie w Domu Wielkiego Brata przez szybę w lustrze weneckim wygląda tak samo jak w telewizorze. Grupa siedzi na kanapach, tylko Grzegorz zniknął w ubikacji, potem przegląda się w lustrze, za którym stoję. Może ciekawiej jest, kiedy Wielki Brat puszcza ciepłą wodę i wszyscy razem kąpią się pod prysznicem?
Czy mnie lubią?
W polskiej wersji Big Brother symbolem obłudy stała się Monika, choć nikt nie wie dlaczego. Użytkownicy list dyskusyjnych znienawidzili ją, domagali się wyrzucenia jej z programu. Podawali powody:
-bo nie protestowała, kiedy chłopaki podglądali ją pod prysznicem
-bo nie chciała śpiewać piosenki (w Pokoju Zwierzeń powiedziała Wielkiemu Bratu, że słowa ułożone przez grupę są idiotyczne, a początek „sześć facetów, sześć towara” – obraźliwy)
-bo zasnęła, kiedy grupa emocjonowała się, czy wygramy mecz z Armenią
-bo nie tęskni za mężem i flirtuje z innymi facetami
-bo bardzo chce być sławna i otwarcie o tym mówi
A przede wszystkim dlatego, że jest fałszywa, choć nikt nie potrafi podać dowodów.
Co będzie, kiedy Monika wyjdzie z Domu i odkryje, że tysiące ludzi ją nienawidzi? Co zrobi Karolina, która chodzi do Pokoju Zwierzeń i pyta Wielkiego Brata, czy jest już sławna i ma nadzieję, że powstały jej fankluby, gdy tymczasem w Internecie trwa właśnie głosowanie na najbardziej nielubianą i najgłupszą osobę w Domu Wielkiego Brata i w obu rankingach Karolina zdecydowanie prowadzi?
-Zdecydowałem się pracować przy programie, bo uważam że psycholog nie może schować głowy w piasek i udawać, że nie widzi takiego zjawiska jak reality show – mówi Krzysztof Korona, psycholog psychoterapeuta, który w razie potrzeby ma się opiekować uczestnikami.
-Polskie Towarzystwo Psychologiczne napisało do TVN list, ostrzegając przed negatywnymi skutkami programu i tymi, jakie program i długotrwałe zamknięcie może wywołać u uczestników. Psycholog Krzysztof Korona nie zgadza się z zarzutami.
-A co maja zrobić lekarze, których angażuje się do obsługi walk bokserskich? – pyta Korona. – Powiedzieć, że uprawianie boksu jest nieetyczne, bo można stracić zdrowie i życie? Czy skoncentrować się na medycynie, by zmniejszyć prawdopodobieństwo kontuzji? Ja nawet nie wiem, czy Big Brother jest szkodliwy. Nie znam wyników prac naukowych, które by to potwierdzały.
-Ale ja wcale o to nie pytam – przerywam. – Zastanawiam się tylko, co będzie, kiedy oni wyjdą z tego Domu i stwierdzą, że miliony ludzi ich nienawidzi.
-Stawiam sobie inne pytanie – mówi Krzysztof Korona. – Jaki wpływ na tych ludzi będzie miało przypinanie im przez niektórych z moich kolegów etykietek z diagnozami psychiatrycznymi. Co będzie, gdy wyjdą i przeczytają, że grozi im psychoza reaktywna albo depresja?
Lato w łóżku
Co naprawdę dzieje się w Domach Wielkiego Brata na całym świecie? Telewizja pokazuje codziennie kilka odcinków wydarzeń z Domu, przekaz przez Internet trafia non stop do tysięcy ludzi, a mimo to w każdym kraju, w którym program był emitowany pojawiają się teorie spiskowe. Widzowie czują się oszukani. Uważają, że telewizja kłamie, przeinacza fakty, źle dobiera materiał do codziennych odcinków, a przede wszystkim wyłącza w najważniejszych momentach serwery przekazujące obraz do Internetu. Producenci bronią się, tłumaczą, że nie sposób w ciągu godziny pokazać wszystkiego, co zdarzyło się na kilku planach przez całą dobę. W Domu obowiązują jasne reguły: nie można rozmawiać o tym, kogo zamierza się nominować do usunięcia z grupy. Na całym świecie uczestnicy usiłują obejść zakaz. Nasty Nick – Paskudny Nick – wspominał, że łamanie zakazów było wyjątkowo proste. Wystarczyło położyć się na mikrofonie, albo dyskretnie go odpiąć. Wielki Brat zauważał, że mikrofon nie działa i przywoływał uczestników do porządku, ale w ciągu minuty można było się zmówić przeciw ofierze i ustalić głosy. W polskim „Big Brotherze” zakazy były łamane wielokrotnie. – Późno w nocy, oglądając przekaz internetowy, zobaczyłem Annę i Gosię umawiające się, że będą głosować na Alicję – pisze Jerzy. – Po kilku minutach kamery zostały wyłączone. Czekałem daremnie do 6 rano. W TVN nie padło ani jedno słowo o złamaniu zasad, a ja ze zdumieniem zobaczyłem, że Anna i Gosia wcale nie zagłosowały na Alicję. To było mistrzowskie posunięcie, które zamknęło nam usta.
Dla fanów „Big Brothera” w Polsce nie ulegało wątpliwości, że Monika została usunięta w wyniku zmowy „wielkiej trójki” – Sebastiana, Piotra Gulczyńskiego i Klaudiusza, którzy oddali na nią głosy. Wszyscy zauważyli, że coś zaszło między nią, a Piotrem Gulczyńskim i wzajemnie usiłowali usunąć się z gry. Ale co to było – tego do dziś nie wiadomo. Nie ma żadnych dowodów. Prawdy może nie znać nawet Wielki Brat. – Jesteś zmanipulowany przez TVN, jeśli tak myślisz – pisze Orion na liście dyskusyjnej poświęconej Big Brother. – Sam jesteś zmanipulowany, jeśli tego nie zauważasz – odpowiada Robert. Obaj oglądają po kilkanaście godzin na dobę obraz z kamer internetowych i usiłują wyłowić fakty zatajane przez media. – Słyszałem, że Manueli udało się przemycić do Domu Big Brother telefon – alarmuje na liście Jerzy, który podsłuchuje to, co się dzieje w Domu Wielkiego Brata przez telefon (2,44 zł za minutę). – Rozmawiała z kimś, daję głowę. W wieczornym programie nie ma ani słowa o telefonie Manueli. Następnego dnia również. Czy TVN postanowiła zataić fakt i chcąc uniknąć skandalu, po cichu odebrała Manueli telefon? Czy może wiadomość była zmyślona? Po dwóch dniach w kolejnym odcinku programu w telewizji pojawia się Manuela rozmawiająca przez telefon. Słuchawka zrobiona jest ze styropianu, a Manuela wygłupia się na całego. – Pokazaliśmy Manuelę, żeby uciąć plotki – wyjaśnia Maciej Amanowicz. Jednak jak się później okazało, w rzeczywistości Manuela zapomniała oddać karty hotelowej. Wielki Brat zezwolił na rozmowę telefoniczną z recepcjonistką hotelu, w którym przez kilka godzin przebywali uczestnicy – tuż przez wejściem do Domu.
1 kwietnia kolejna elektryzująca wiadomość w Internecie: dziewczyny zaciągnęły Piotrka Lato do łóżka, rozebrały i siedzą na nim. Prima aprilis? Nie, TVN pokazuje następnego dnia całą scenę. Dziewczyny rzeczywiście złapały Piotrka i się z nim droczą. Wiadomość o tym, że w trzecim głosowaniu mają być nominowani tylko mężczyźni wyglądała na plotkę. Została oficjalnie potwierdzona. Wielki Brat zawiadomił mieszkańców, że tym razem odpadnie mężczyzna. Na listach dyskusyjnych w Internecie zawrzało. – To skandal – pisze Jerzy. – To manipulacja, tyle że jawna. Kolejna wiadomość: ktoś się pobił. Kto – nie wiadomo. Czy to prawda – nie wiadomo. Czy TVN manipuluje, czy to znowu plotka?
Wszyscy mnie nienawidzą
W „Big Brother” na żywo znowu nic się nie dzieje. Część grupy opala się na kurniku, czytają książki, układają wiersze, bo akurat takie zadanie wyznaczył im Wielki Brat. Wreszcie w sypialni dziewczyn coś się zaczyna dziać. Manuela droczy się z Piotrem Gulczyńskim. Manuela zaśmiewa się do łez. Piotrek zbyt mocno wykręca jej rękę, Manuela krzyczy z bólu i wściekła uderza go w twarz. Piotr momentalnie poważnieje. Obrażony wychodzi do salonu. Alicja przekonuje Manuelę, że wina leży po obu stronach. Manuela idzie do Piotra do salonu, siada obok niego, proponuje pojednanie. Piotr nadal obrażony. Manuela nie rezygnuje. Piotr naburmusza się. Manuela po kilku próbach wraca smutna do sypialni. Oglądam wydarzenia zza szyby. Co teraz zrobi Manuela? I czy pokażą to wieczorem w telewizji? Nie pokazali. Ale kiedy kilka dni później Piotrek wykręcał rękę Alicji, też dostał po twarzy i się obraził – scena poszła w telewizji.
W amerykańskiej wersji „Wielkiego Brata” najciekawszego wydarzenia nigdy nie pokazano, nawet w ocenzurowanej wersji. 22 sierpnia ubiegłego roku, po kilkudziesięciu dniach trwania programu, siedmioro pozostałych mieszkańców postanowiło jednocześnie opuścić Dom. Z nocy, w czasie której trwały pertraktacje z producentami, nie wyemitowano ani minuty. Wszystko zaczęło się od jednego z zadań wyznaczonych przez Wielkiego Brata. W czasie dyskusji Eddie – późniejszy zwycięzca – powiedział żartem o dziewczynach w Domu „suczki”. Dziewczyny poczuły się obrażone. Najmłodsza, Brittany, zaczęła płakać, pytać, czy telewizja to pokazała. Wieczorem spotkała się z George’em, najstarszym – 41-letnim uczestnikiem show. Brittany zwierzyła się, że nie chce już uczestniczyć w przedsięwzięciu, gdzie kobiety określa się takimi wyrazami. George zaproponował, żeby wszyscy razem opuścili Dom. W końcu cała siódemka zebrała się w Pokoju Zwierzeń i zaczęła negocjować z prawnikiem i kłócić się o sformułowania w kontraktach. Producent – stacja CBS – nie wiedział, co robić. Zdarzało się już w holenderskiej i brytyjskiej wersji Wielkiego Brata, że ktoś nie wytrzymywał i opuszczał Dom. Ale wyjście wszystkich oznaczałoby rozpoczynanie wszystkiego od początku. Siedmioro uczestników było zdeterminowanych. Część proponowała strajk włoski: ograniczenie rozmów i zanudzenie widowni. CBS musiała się zdecydować. Czy pokazać pertraktacje, co z pewnością podniosłoby oglądalność, ale groziło szybszym końcem programu, czy ukryć sprawę. Po nocy rozmów mieszkańcy postanowili zostać, a producent – zataić problem. Oglądalność wciąż spadała, bo nikt z pozostałych w Domu nie kwapił się do robienia czegokolwiek. Producenci postanowili ożywić show. Zaproponowali mieszkańcom, że każdy, kto opuści dobrowolnie Dom Wielkiego Brata, otrzyma 20 tysięcy dolarów. Ale teraz uczestnicy już nie chcieli odejść. Ofertę podniesiono do 30 tysięcy, potem do 50 tysięcy dolarów. Nikt nie odszedł. Ani mieszkańcy, ani widzowie nie wiedzieli, co czaiło się za propozycją. Producenci chcieli wprowadzić do domu Beth – 22-letnią dziewczynę z Florydy, która sama mówiła o sobie, że jest „suką” i miała ożywić grupę oraz zwiększyć oglądalność. Dopiero po zakończeniu „Big Brothera” w USA wyjaśniły się zagadki, nad którymi głowili się telewidzowie. Dlaczego Curtis tak bardzo nie lubi wprowadzonego do domu psa, a potem jednak się do niego przekonuje? Po skończeniu show okazało się, że Curtis miał po prostu alergię na sierść psa. Tymczasem telewidzowie właśnie od takich drobiazgów uzależniali swoje decyzje. Wielu zdecydowało, że powinien odejść, bo nie lubi zwierząt. Tajemnice polskiego „Wielkiego Brata” czekają na wyjaśnienie. Co zaszło między Moniką, a Piotrem Gulczyńskim? W jaki sposób Sebastian, Klaudiusz i Piotr Gulczyński zmawiają się, kogo usunąć z programu? Czy Wielki Brat postanowi rozbić tę trójkę? Czy są tacy, jak pokazuje ich program, czy zupełnie inni?
[Gazeta Wyborcza]