Książki, You Can Dance 5

Reality show: Anna Mucha o książce Emmy McLaughlin i Nicoli Kraus oraz o kulisach sławy

Anna Mucha o kulisach sławy i książce Reality show

W czwartek, 28 stycznia na rynku ukazała się książka pt. Reality show. W związku z premierą publikacji, nad którą patronat medialny sprawuje Reality-TV.pl, Anna Mucha – aktorka i jurorka You Can Dance – Po prostu Tańcz, udzieliła wywiadu, w którym mówi o kulisach sławy i o książce autorstwa Emmy McLaughlin i Nicoli Kraus.

Przyjemność brylowania i czytania o sobie w gazetach…
Rozmowa z Anną Muchą o kulisach sławy i książce Reality show

– Bycie gwiazdą mediów ma więcej plusów czy minusów?
Anna Mucha: W Stanach na pewno plusów. Trochę jest tak, że ja się tym różnię od przeciętnego Kowalskiego, że o swoich zakupach i o tym, jak spędziłam dzień, jestem w stanie przeczytać w tabloidzie. I nie zawsze, a powiedziałabym, że rzadko, pokrywa się to z prawdą. Czasem ludzie zadają mi pytania, które mnie zaskakują, często szalenie intymne, dotyczące mojego życia prywatnego, bo ktoś akurat coś na ten temat napisał. Czasami patrzę na tych, nawet nie dziennikarzy, bo oni nie zasługują na miano dziennikarzy, tylko pismaków, z jakimś podziwem…

– …za kreatywność?
Anna Mucha: Tak, zdecydowanie tak. To niesamowite, że można ciągnąć jakiś temat i doprowadzić do tego, że wręcz rodzi się z tego serial. Że można wymyślać kolejne niuanse czy powodować, że rozgrzewa się dyskusja wokół tego, czy założyłam czarną czy białą bluzkę.

– W jaki sposób radzisz sobie z plotkami na swój temat, ale takimi negatywnymi, bo jednak w mediach pojawia się na temat sławnych ludzi wiele krytycznych uwag.
Anna Mucha: Jestem dosyć cierpliwa, oczywiście do pewnego momentu. Wychodzę z prostego założenia, że czasami lepiej pewnych rzeczy nie tykać, bo się można uwalać. Polemizowanie, prostowanie tak naprawdę niczego nie zmieni poza tym, że będę dopisywała kolejne rozdziały tego serialu. Natomiast moje granice cierpliwości kończą się, kiedy plotka dotyczy mojego zachowania w pracy. Jeśli ktoś sugeruje, że mam muchy w nosie albo kłócę się ze swoją koleżanką z pracy – proszę bardzo – to mi nie przeszkadza. Natomiast jeżeli piszą, że spóźniam się do pracy o dwie godziny i w związku z tym cała produkcja leży, to mój potencjalny pracodawca, który coś takiego przeczyta – jeżeli nie przefiltruje tego i nie spojrzy na to przez pryzmat swoich doświadczeń, wiedzy na temat życia tabloidalnego – może nie chcieć mnie zatrudnić. I to jest sytuacja, która naprawdę mnie irytuje.

– Czy pamiętasz najbardziej absurdalną plotkę na swój temat, która cię rozbawiła?
Anna Mucha: Jest takich masa, począwszy od wiadomości, które dotyczą mojego życia prywatnego, że się rozstałam, że się zeszłam, spotykam się potajemnie, zaręczyłam się. Za chwilę pewnie przeczytam o tym, że urodziłam i porzuciłam dziecko. Są też historie, które żerują na czyjejś naiwności, że na przykład cudownie się zmieniłam, ponieważ zażyłam jakiś genialny specyfik, o którym nigdy nie słyszałam. To są rzeczy, które mnie jedynie wkurzają. Korzystanie z mojego nazwiska, z moich fotografii po to, żeby wyciągnąć od kogoś pieniądze – to jest sytuacja, z którą się nie zgadzam. Wtedy do akcji wkraczają moi prawnicy.

– Bohaterka książki Reality show staje przed wyborem: przyjaźń albo wystąpienie w reality show, czyli potencjalna sława. Czy kiedyś stanęłaś przed podobnym wyborem?
Anna Mucha: Na szczęście nie, z jednego podstawowego powodu – bardzo szybko zaczęłam funkcjonować w świecie mediów i pracować na planie. Dlatego wiele moich przyjaźni szybko zostało zweryfikowanych przez życie. Często są to przyjaźnie z ludźmi, którzy mają podobny tryb życia i w podobny sposób funkcjonują. Natomiast gdy czytałam tę książkę, to myślałam tak naprawdę o tych wszystkich, którzy z jakimiś przyjaźniami, ukształtowani choćby w minimalnym stopniu, wchodzą do świata mediów. Myślałam o tym, co się będzie działo wokół programu You Can Dance i o jego uczestnikach. To ludzie, którzy są bardzo często wyciągnięci ze swojego świata, który był zamknięty, hermetyczny. Pochodzą z małych miejscowości, wsi, miasteczek, małych środowisk i nagle zostali rzuceni w zupełnie inny świat. Często są to ludzie, którzy po raz pierwszy w życiu odbędą podróż zagraniczną. Potem nagle okazuje się, że sława telewizyjna dopada ich w zupełnie niespodziewanym dla nich momencie. To ludzie, którzy z racji programu są w jakimś sensie zamknięci w wąskiej strukturze, w swojej grupie. Są skupieni wyłącznie na tym, żeby rozszerzać swoje umiejętności, żeby się rozwijać tanecznie. I nagle np. organizowane jest spotkanie w wielkim centrum handlowym, na które przyjeżdża dziki tłum ludzi w ich wieku – nastolatków, nastolatek, po to żeby spotkać się ze swoimi idolami. Więc zaczynają sobie zdawać sprawę, że w czasie, kiedy pracowali na sali treningowej, zaczęły się tworzyć ich kariery na zewnątrz, jakieś mity wokół nich. To taki moment, który jest opisywany właśnie w Reality show, moment jakiegoś przełamania się i zmian, zderzenia z zupełnie inną rzeczywistością. Kto wyjdzie z tego zwycięsko, ma szanse, żeby wykorzystać potencjał, jaki daje telewizja.

– Gdy rozpoczynałaś karierę, spotkałaś się z krytycznym sądem na swój temat ze strony rówieśników, z zazdrością o twój sukces?
Anna Mucha: Oczywiście, że tak. Pamiętam, że kiedyś przyjechałam spóźniona na kolonie i w największym sekrecie powiedziałam swojej, jak mi się wydawało, najbliższej przyjaciółce, że się spóźniłam, bo byłam na planie filmowym. W chwili, gdy się pokłóciłyśmy, jak to dzieciaki na kolonii, koleżanka mi wygarnęła: „A bo ty jesteś gwiazdą i ty sobie w ogóle Bóg wie co myślisz!”. Pamiętam, jaki szok przeżyłam. Powiedziałam to tylko jej, a ona wyciągnęła to na forum publicznym.

Ale zdecydowanie zabawna jest historia, gdy opowiadałam o planie. Jako dziecko grałam w wielu filmach, które opowiadały o losach Żydów w Polsce – w Korczaku Andrzeja Wajdy czy Liście Schindlera. I tak się składało, że moja bohaterka umierała w jednym z obozów zagłady. Gdy opowiadałam o tym, co się dzieje na planie, jak wygląda fabuła filmu, to mówiłam: „no i w tym momencie moja bohaterka ginie”. Dzieci nie były w stanie zrozumieć, jak to się dzieje, że ja ginę w filmie, a chodzę dalej do szkoły. Tak bardzo utożsamiały mnie z postacią, którą widziały w telewizji, że miały kłopot, gdy następnego dnia przychodziłam do szkoły.

– Jak sobie radziłaś ze szkołą, a właściwie jak sobie radziłaś z połączeniem szkoły z grą w filmie?
Anna Mucha: Rynek amerykański, który jest opisywany w książce i rynek polski, zwłaszcza w tamtych latach, to dwie zupełnie inne rzeczywistości, dwa zupełnie inne światy. Ja przede wszystkim miałam coś, co było najważniejsze w tym wszystkim, czyli zaufanie mojej mamy, która dała mi wolną rękę. Jednocześnie gdzieś tam z tyłu głowy miałam zdanie, które mnie szalenie mobilizowało – mama mówiła do mnie: „Aneczka, nie przejmuj się, jak będziesz miała tróje, dwóje w szkole, nie uczysz się dla stopni, nie uczysz się dla mnie, tylko dla siebie. A poza tym zawsze jest potrzebny ktoś, kto posprząta ulice, ktoś, kto będzie odśnieżał drogi”. To powodowało, że wracałam na plan z książką. Bo tak naprawdę to, co dzieje się na planie filmowym, to jest wielka sztuka oczekiwania i spędzania tego czasu w sposób jak najbardziej produktywny. Produktywny w zależności od tego, czy właśnie jesteśmy przed sceną, w której mamy coś zagrać i skupiamy się na tym, czy w takim sensie, żeby wykorzystać przerwę, by zdać maturę, dostać się na studia itd. Mnie się udało.

– Jak sądzisz, skąd się bierze wśród młodych ludzi pęd do tego, żeby brać udział w programach typu reality show? Co sprawia, że oni chcą być sławni, znani?
Anna Mucha: Wielu ludziom wydaje się, że to jest bardzo łatwy zarobek i łatwe, przyjemne życie. Wielu ludziom wydaje się, że za tym idą ogromne pieniądze, oczywiście natychmiast, że idzie za tym czysty hedonizm, przyjemność brylowania, funkcjonowania w świetle jupiterów i czytania o sobie w gazetach. Myślę, że tak naprawdę w dużej mierze są to jednak postaci, które są efemerydami, tzn. pojawiają się i zaraz znikają. A tak naprawdę najcenniejsi i najbardziej wartościowi są ci, których „5 minut” trwa trochę dłużej, bo to są też ludzie, którzy mają więcej do zaproponowania niż Jola Rutowicz.

– Jaką radę dałabyś młodym ludziom, którzy chcą wejść w ten świat, chcą spróbować swoich sił?
Anna Mucha: Ja nie jestem od udzielania rad. To byłaby bufonada z mojej strony. Natomiast myślę, że najważniejsze jest to, żeby mieć przyjemność z tego, co się robi. Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli wstajesz zadowolony i idziesz do pracy, idziesz wykonywać pracę, którą kochasz i kładziesz się szczęśliwy, że następnego dnia wstaniesz i znowu pójdziesz i będziesz rozwijał swoje pasje i hobby, to nie przepracowałeś ani jednego dnia w życiu. Jeżeli tak rozumiemy definicję szczęśliwego życia, ja absolutnie tego życzę każdemu, niezależnie od tego co robi, nawet jeśli odśnieża ulice w Warszawie (śmiech).

– A jakie cechy powinna mieć młoda osoba, która chce zdobyć takie doświadczenie. Wystarczy determinacja, czy powinna mieć silny charakter, a może raczej wrażliwość, która jest potrzebna, gdy się staje przed kamerami?
Anna Mucha: To jest coś, czego ja szukam przy okazji programu You Can Dance. Objechaliśmy cały kraj, żeby znaleźć wyjątkowe perełki. Spośród tysięcy ludzi, którzy do nas przyszli, musieliśmy wybrać 36 osób, które pojadą z nami do Izraela. To nie były łatwe wybory. Szukałam ludzi, którzy mają jakąś historię, osobowość telewizyjną, czyli kogoś, kto w jakimś sensie, brzydko mówiąc, będzie się sprzedawał w kamerze, tak żeby widzowie go pokochali i zrozumieli. Do tego na pewno potrzebne jest poczucie humoru, wrażliwość, bardzo twardy tyłek, odpowiedni dystans, pasja, zaangażowanie, miłość, oddanie pracy. No i trzeba sporo myśleć.

– Co zrobić, żeby w blasku sławy, który otacza osoby znane, nie zatracić siebie? Jak tobie to się udało?
Anna Mucha: Jeżeli jest się sobie wiernym, jeśli siebie realizujesz, to jest to chyba najpiękniejsze, co się może zdarzyć; i wtedy wszyscy dookoła to zaakceptują, zrozumieją. A jak nie, to pewne historie się zweryfikują w sposób naturalny. Jest mnóstwo historii, które opowiadają o bardzo konkretnych osobach, postaciach, które z jakiegoś powodu postanowiły się skonfrontować z rzeczywistością, często narzuconą im przez bliskich, rodzinę, rodziców i zrezygnowały ze świetnie się zapowiadającej kariery na przykład prawników, lekarzy. Poszły zupełnie inną drogą, albo wręcz przeciwnie: po prostu rzuciły w pewnej chwili w cholerę media, telewizję i postanowiły być najszczęśliwszą osobą w Puszczy Białowieskiej. Tak naprawdę najważniejsze jest, żeby się budzić codziennie i myśleć sobie, że to co robimy, sprawia nam przyjemność.


Emma McLaughlin i Nicola Kraus – autorki książki Reality show, przenoszą czytelników w świat telewizji, gdzie fakty mieszają się z fikcją, a prawdziwy show dzieje się za kulisami. Osiemnastoletnia Jesse – główna bohaterka książki, zostaje wytypowana do obsady programu o życiu nastolatków, kręconego w jej szkole przez modną stację telewizyjną. Wcale nie marzy o byciu gwiazdą, ale pieniądze, które zarobi pozwolą jej pójść do college’u, więc pokusa jest ogromna. Cena, którą przyjdzie jej zapłacić – udawane przyjaźnie, manipulacje producentów i pogoń za coraz większą oglądalnością sprawią, że życie Jesse wywróci się do góry nogami. Reality show to więcej niż lekka opowieść o przyjaźni, miłości i telewizji – to także świat obłudy, gry pozorów i bezlitosnej walki o sławę.

W kolejnych dniach w naszym serwisie znajdziecie następne niespodzianki związane z premierą publikacji Reality show. Nie przegapcie konkursu z nagrodami, w którym do wygrania będą wciąż ciepłe egzemplarze książki Emmy McLaughlin i Nicoli Kraus. Gorąco zachęcamy do dalszych odwiedzin Reality-TV.pl.
Okładka książki McLaughlin i Kraus pt. Reality show
Okładka książki McLaughlin i Kraus pt. Reality show

Polski tytuł: Reality show
Oryginalny tytuł publikacji: The Real Real
Autorki: Emma McLaughlin, Nicola Kraus
Przekład: Małgorzata Hesko-Kołodzińska

Oprawa: miękka
Wydanie: pierwsze
W sprzedaży od: 25 stycznia 2010
Rok wydania: 2010
Format: 136×205
Ilość stron: 288
Wydawnictwo: Znak
Cena detaliczna: 32,90 zł

Poprzedni artykułNastępny artykuł