Talent shows

Artystyczne reality shows

„Big Brother” pod rękę ze sztuką? Niemożliwe? A jednak. Tuzy światowego rynku sztuki – Simon de Pury, Charles Saatchi oraz Philippe Starck – stworzą własny reality show.

Do telewizyjnego show Francuza Philippe’a Starcka – największej gwiazdy wśród współczesnych designerów – mógł zgłosić się każdy. Wystarczyło wysłać kilka projektów. Nie liczyły się wiek, płeć ani doświadczenie. O skończone studia nikt nie pytał. Starck wybrał dwunastu finalistów, którzy w programie „Design for Life”, pokazywanym przez BBC2, walczą o sławę.

Na oczach widzów projektują futurystyczne meble, sztućce i inne przedmioty codziennego użytku. Użyteczność ma iść w parze z walorami estetycznymi. Przedmioty muszą być piękne, unikatowe i wysmakowane. Zasady programu są podobne do tych w „Big Brotherze”: zawodnicy dostają zadania do wykonania. Na początek musieli udowodnić, że mają dobry gust i za 100 funtów kupić coś wyjątkowego. Później projektowali urządzenia, które byłyby zarazem dziełem sztuki i pomocą w codziennym życiu. Tak powstał między innymi magnetyczny zestaw obiadowy dla niewidomych.

Rolę Wielkiego Brata gra Starck. To on decyduje, kto w kolejnym tygodniu odpadnie z programu. On też wybierze zwycięzcę, który dołączy do ekipy jego słynnego paryskiego studia projektowego. „W Anglii jest sporo dobrych designerów, ale nikt się nie wybija na rynku. Naszym celem jest stworzyć nowy angielski styl” – tłumaczył w pierwszym odcinku „Design for Life”.
Pomysł wzbudził niemałe kontrowersje. Czy da się wykreować nowy nurt we wzornictwie dzięki telewizyjnemu show? Oglądając program, czasem można odnieść wrażenie, że zamiast promować sztukę designu, propaguje się tu artystyczny ekshibicjonizm i próbuje na siłę kształtować nowe gwiazdy. I wszystko zależy od subiektywnej oceny jednej osoby.
A przecież „Design for Life” to tylko namiastka tego, co jeszcze nas czeka tej jesieni w nowej dziedzinie reality show sztuki. Własny program szykują wspólnie znana aktorka Sarah Jessica Parker i Simon de Pury, kolekcjoner sztuki oraz szef prestiżowego domu aukcyjnego Phillips de Pury. Program (dokładna data premiery nie jest jeszcze znana) nadawać będzie telewizyjna stacja Bravo, oglądana przez 80 mln Amerykanów. Twórcy show, którego nazwa wciąż okryta jest tajemnicą, zapowiadają, że będzie to największe tego typu przedsięwzięcie na świecie. O co oczywiście nietrudno, bo wcześniej podobne widowiska nie powstawały, poza widowiskiem „Artstar”, nadawanym w 2005 roku przez niszową, nieistniejącą już stację GalleryHD.
Na sierpniowe castingi do show Sarah Jessiki Parker, organizowane w Nowym Jorku, Miami, Los Angeles i Chicago, zgłosiło się ponad półtora tysiąca kandydatów na artystów. Musieli przynieść ze sobą własne prace – w kolejkach stali więc malarze z obrazami surrealistycznymi i w stylu holenderskim, ludzie-rzeźby i artyści z klasycznymi rzeźbami. Totalny groch z kapustą. Ale – o czym już mediów nie informowano – producenci po cichu składali propozycje twórcom z dorobkiem. Jednym z ich był David Czerny, plastyk znany u nas głównie z brukselskiej instalacji „Entropa”.
Czerny odmówił. „Jestem przekonany, że w USA telewizja ma ogromna silę rażenia, ale szczerze wątpię, by artystę wypromowanego w reality show poważało całe snobistyczne środowisko: kuratorzy, właściciele galerii, kolekcjonerzy i muzea” – mówi czeski artysta, który na pewno nie znajdzie się w trzynastce finalistów programu. Show ma być wzorowany na popularnym formacie „Project Runway”, który w Stanach Zjednoczony doczekał się sześciu edycji, a sukces odniósł także w Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Norwegii, Malezji, Australii czy nawet na Filipinach. Konkuruje w nim grupa młodych projektantów mody, którzy zamknięci w jednym domu projektują i szyją, a efekty ich pracy są surowo oceniane przez jury. Tak samo ma być w show Sarah Jessiki Parker. Tyle że tu uczestnicy mają malować, rzeźbić albo organizować performance.

Jak artysta używający wideo jako swego medium ma konkurować z tym, który maluje pędzlem na płótnie; jak można tworzyć prawdziwą sztukę na czas i jak wybrać najlepszego – tego producenci nie mówią. Ale chyba nie o sztukę idzie, lecz o ambicje twórców programów. „Jest szansa, że ten program pomoże nam spenetrować hermetyczne i nieprzystępne środowisko sztuki współczesnej” – mówił de Pury. Marc McGowan, kontrowersyjny brytyjski artysta performer i wykładowca na londyńskim University pt the Art, uznaje to za niemożliwe, ale też nie skreśla idei takiego programu. Mówi: „Nie podejrzewam, żeby to mogło rzeczywiście przynieść jakąś rewolucję. Ale z drugiej strony każda sztuka i każdy rodzaj twórczości są dobre. Może tego typu programy staną się inspiracją dla kolejnych pokoleń artystów”.
Znacznie bardziej sceptyczny w stosunku do zjawiska pozostaje Jonathan Jones, uznany krytyk „Guardiana” oraz juror nagrody Turner Prize, który pisał, że format reality show nie ma zupełnie nic do zaoferowania światu sztuki. Dodawał, że w programie tego typu nie da się odkryć prawdziwego talentu. Najpoważniejsze zarzuty sformułował pod adresem Charlesa Saatchiego, którego program „School of’ Saatchi” rusza w połowie listopada na antenie BBC. Saatchi to właściciel największej globalnej sieci agencji reklamowych, ale od dwóch dekad także jedna z najbardziej wpływowych postaci w świecie sztuki. Marszand, właściciel galerii, jeden z największych kolekcjonerów sztuki najnowszej. To jego uznaje się za ojca chrzestnego zjawiska Young British Artists. Zorganizowana przez niego wystawa „Sensation” stała się jedną z najgłośniejszych ekspozycji sztuki współczesnej w latach 90. i była pokazywana w Londynie, Nowym Jorku, Berlinie i Canberze.

Dziś Saatchi chce powtórzyć sukces z lat 90. i znów odkryć grupę artystów, którzy choć na krótki czas zawojują świat sztuki, staną się sławni i bogaci, jak Damien Hirst czy Tracey Emin. Najpierw wyselekcjonował 3 tysiące najciekawszych twórców spośród tych, którzy zgłosili się do programu za pomocą specjalnej strony internetowej. Teraz pozostała setka. Z niej wybierze szóstkę, która powalczy w telewizji. Zwycięzca dostanie w nagrodę indywidualną wystawę w Saatchi Gallery, w której wystawiali najwięksi, min. Lucian Freud, Bruce Nauman, Andreas Gursky czy Marc Quinn.
Tu również dozwolone są wszystkie środki wyrazu i tworzywa, a jedynym warunkiem, który postawiono kandydatom, jest ukończenie osiemnastego roku życia. Na tak demokratyczny sposób podejścia do sztuki nie wpadłby nawet sam Andy Warhol. Chociaż pomysł reality show sztuki to w istocie rozwinięcie jego idei popartysty. O ile jednak w czasach Warhola najpierw było się artystą, a potem – ewentualnie – stawało się gwiazdą, o tyle dzięki programom telewizyjnym status celebryty i artysty będzie można zdobyć w tym samym czasie.

[Maksymilian Fuzowski, Newsweek / Ilustracja: Jan Kallwejt]

Poprzedni artykułNastępny artykuł