
„Frytka” próbuje uwolnić się od kompromitującej przeszłości. W wywiadzie dla „Super Expressu” opowiada o swoim obecnym życiu.

Prócz samotności, „Frytka” narzeka także na brak pieniędzy. Być może ma na myśli prowadzenie niezbyt przychylnie ocenianych „imprezek”. Ostatnio w towarzystwie Mariusza Pudzianowskiego dorabiała bowiem na spotkaniu… zorganizowanym przez restaurację „Burger King”. Jej zadaniem było zaśpiewanie „Happy Birthday, Mr Burger King” oraz zabawianie gości. „Muszę walczyć o każdy grosz. Bywają chwile, że nie mam co do garnka włożyć” – mówi Agnieszka. Mimo to, można ją było w ostatnim czasie zauważyć bawiącą się w drogim warszawskim klubie Cynamon.
Frykowska wciąż próbuje zapomnieć o swoim występie w „Big Brotherze”. „Byłam wtedy nieświadomą, małą dziewczynką. Zagrały emocje i były prawdziwe (…). Mam dość. To zamknięty etap. Dziś jestem inną kobietą. Nie jakąś fikcyjną 'Frytką’ z 'Big Brothera’ (…). Nie chodziło o to, że byłam jakąś puszczalską. Chemia zadziałała i koniec”. Jednocześnie uważa, że seks w jacuzzi z „Kenem” zrewolucjonizował Polskę pod względem obyczajowości. „Nie byłoby mnie w show-biznesie, nie wryłabym się w pamięć widzów tak mocno, nie zrewolucjonizowałabym kraju pod względem obyczajowości” – mówi.
„Frytka” opowiada też o swojej piosence „Dwa gołębie”. „Ta piosenka wyszła spod serca, została napisana z wielkim uczuciem. A prawda dociera do ludzi. I okazało się, że 'Dwa gołębie’ stały się kultowe. Ludzie chcą tego słuchać, więc czy chcę, czy nie, płyta z moimi piosenkami prawdopodobnie ukaże się już jesienią. Choć ja nie mam wielkiego parcia na śpiewanie. Moją największą pasją jest aktorstwo” – dodaje.
Póki co Agnieszka Frykowska dementuje pogłoski, jakoby powiększyła sobie piersi. „Wciąż mam swoje i na razie nie powiększam. Zrobiłam operację nosa. Ludzie plotkują, że zrobiłam też usta, policzki, pośladki. Że w ogóle cała jestem zrobiona” – mówi.
[Pomponik.pl / Kozaczek.pl]