Bar 4: Złoto dla Zuchwałych

Mirka Eichler i życie po „Barze”

Mirka Eichler do „Baru 4” trafiła z wielkopolskiej wsi. Widzom bardziej spodobała się dziewica niż epatujące seksem dziewczyny. Teraz Mirka mówi: „Gdybym wiedziała, co mnie czeka, nie chciałabym nagrody”. Nowa Wieś niedaleko Wolsztyna przypomina wymarłe miasteczko. Przez środek biegnie długa asfaltowana droga. To ulica Przemęska. Na niej przystanek autobusowy, główny punkt spotkań mieszkańców wsi. Od dwóch tygodni tematem numer jeden na przystanku jest Mirka Eichler, dziewczyna stąd, która wygrała program „Bar”. I trudno się dziwić. Dotąd nikt z Nowej Wsi nie był tak znany jak ona.

Mirka jest tak drobniutka, że prawie jej nie widać. Przy wzroście 170 centymetrów waży 41 kilo. Kiedy weszła do „Baru”, nikt z jej konkurentów nawet nie sądził, że może być groźna. Małomówna, nieśmiała, zaskoczyła wszystkich. Gdy jej koleżanki z programu opowiadały przed kamerami, co je podnieca, ona mówiła, że warto być dziewicą. Pod prysznicem kąpała się w ubraniu, tłumacząc, że widok swojego ciała chce zachować dla męża, i dodawała ze śmiechem, że przy okazji kąpieli robi pranie. Nie romansowała, nie przesyłała powłóczystych spojrzeń. Wyróżniała się nawet w kwestii stroju. Na ekranie wystąpiła w dżinsach i ulubionych sportowych bluzach. Nie było mowy o mini i szpilkach, w które stroiła się żeńska część jej konkurencji. Mirka wciąż nie może uwierzyć, że wygrała 6 kilogramów złota, wartego 300 tysięcy złotych. Do programu poszła, żeby zobaczyć casting. „Marzyłam, że przez niego przejdę, ale nie sądziłam, że pójdę dalej, aż do finału” – mówi Mirka. Rodzice patrzą na nią z dumą. „Wierzyłem w nią, była naturalna i to się spodobało” – cieszy się jej tata. „Mirka to dziewczyna, która zawsze mówi co myśli, a ludzie lubią szczerość” – dodaje mama Mirki. Pani Zosia wygląda jak starsza siostra córki. Ma dopiero 40 lat i może przez niewielką różnicę wieku, która dzieli ją od 21-letniej Mirki, ma doskonały kontakt z nią i jej czwórką rodzeństwa. Mirka ma dwie młodsze siostry: Wiesię (19) i Sławkę (17) oraz dwóch braci: Dominika (13) i Jarka (10). „Mama latem gra z nami w dwa ognie, a zimą jeździmy z nią na sankach, ona jest naszym wielkim przyjacielem” – zapewnia Mirka. Pani Zosia może o Mirce mówić godzinami: „Mirka jest kochana. Zawsze się słuchała. Kiedy zabraniałam jej pójść na dyskotekę, nie szła. Bez dyskusji. Kiedy mówiłam, żeby się uczyła, po prostu szła do swojego pokoju i sięgała po książki. Nigdy nie miałam z nią problemów, a ona przede mną tajemnic. Czasem rozmawiamy do trzeciej nad ranem. Mirka zwierza mi się ze swoich kłopotów, szuka u mnie rad przed podjęciem decyzji” – mówi. To mama poradziła Mirce zachować dziewictwo na noc poślubną. „Jeśli dasz raz, będziesz już musiała dawać ciągle, tłumaczyła i ja jej zaufałam” – mówi Mirka. Rodzice Mirki dużo pracują. Przed laty prowadzili gospodarstwo, ale hodowla krów i uprawa zbóż nie opłacała się. Gospodarka stopniała. Została po niej tylko dawno nieużywana stodoła za domem. Teraz rodzice Mirki hodują pieczarki i boczniaki. Mirka im pomaga. Czasem ona, rodzice i siostry pracują razem całą noc. Bracia są jeszcze za mali, żeby tak ciężko pracować.

Zwyciężczyni „Baru 4” nie przewróciło się w głowie po wygranej. Cieszy się, że wróciła już do domu, choć na razie jej życie nie przypomina tego sprzed programu. Trudno jej się przyzwyczaić, że jest traktowana jak gwiazda, że codziennie odwiedza ją jakaś telewizja lub gazeta. Powtarza, że wie, że to tylko takie pięć minut, ale widać, że jest zdenerwowana. Może jej trochę szkoda, że zaraz chwilowa sława się skończy? Ale jest twarda i nie chce się do tego przyznać. Otuchy dodaje jej Damian. Narzeczony nie odstępuje jej nawet na chwilę. Cały czas kontroluje prośby dziennikarzy i fotoreporterów. I nie zgadza się na wszystko, co proponują. Mirka jest ważniejsza niż spektakularne zdjęcia w gazetach. Nie weźmie więc Mirki na ręce, bo dziewczyna ma spieczoną skórę po wizycie w solarium. Protestuje też, gdy ktoś nalega, by Mirka do zdjęć zdjęła biustonosz spod bluzki. „Ona nie chce się czuć jak dziewczyna z Playboya” – tłumaczy. „Damian bardzo dba o Mirkę” – zapewnia pani Zosia. „Choć mieszka 120 kilometrów od nas, stara się przyjeżdżać do kilku razy w tygodniu. Przywozi kwiaty, słodycze, obiady z chińskiej restauracji. Mirka i Damian nigdy się nie nudzą, bo łączy ich wspólna pasja. Jeżdżą konno na ranczu wujka Mirki, rzeźbią w drewnie prezenty dla rodziny i znajomych, zbierają rogi, które jelenie porzuciły w lesie. Spotykają się od trzech lat, ale dopiero teraz wezmą ślub. Za pieniądze, które Mirka wygrała w Barze, wyprawią wesele. Kiedy? Jeszcze nie wiadomo. Trzeba poczekać, aż nagroda przyjdzie na konto” – dodaje mama Mirki. „Na pieniądze mogę czekać nawet trzy miesiące” – wyjaśnia Mirka i po chwili z uśmiechem dodaje szeptem: „A może oni już o mnie zapomnieli i nigdy jej nie dostanę?” – mówi. Ani mama, ani tata nie mają nic przeciwko matrymonialnym planom Mirki. Na pytanie, czy nie jest przypadkiem trochę za wcześnie, odpowiadają, że 21 lat to dobry moment. Mama Mirki wyszła za mąż mając 19 lat, a tata – mając lat 25, czyli będąc w wieku Damiana. Po ślubie Mirka chciałaby mieszkać obok swojej rodziny. Nie wyobraża sobie życia z dala od bliskich. Najlepsze żarty opowiada tata. Najsmaczniejsze obiady na świecie gotuje mama, choć Mirka też umie gotować. „W tej rodzinie wszyscy się szanują. Cieszę się, że rodzice Mirki traktują mnie jak syna” – mówi Damian. „Nie pozwoliłbym powiedzieć o Damianie złego słowa, to wspaniały chłopak” – odwdzięcza się komplementem tata Mirki. Mirka liczy na to, że w prezencie ślubnym rodzice dadzą jej nieużywany, zniszczony domek, który stoi w ogrodzie. „Będzie mi podrzucała dzieci” – śmieje się mama dziewczyny. Ale Mirka na razie nie myśli o dzieciach. „Jeszcze nie jestem na tyle odpowiedzialna” – wyjaśnia. „Na razie wrócę do pracy i jeszcze sobie poczekam na dorosłość” – dodaje. Mirka pracuje w małej firmie eksportującej grzyby i szparagi. Wypełnia umowy i faktury, zamawia towar. „Bardzo lubię swoją pracę i mojego szefa, który ma wspaniałe poczucie humoru” – zapewnia. „Kiedy dowiedział się, że to ja dostałam barowe złoto, żartował, że teraz go wykupię” – opowiada Mirka. Pieniądze z programu nie wystarczą jednak na radykalną zmianę życia. Dziewczyna ma nadzieję, że po wyprawieniu wesela i remoncie domu zostanie jeszcze na porządne wakacje rodziców, gdzieś w ciepłych krajach, i na podróż poślubną z Damianem do Aten. Mirka jeszcze nigdy nie była na wakacjach za granicą. A potem? Będzie żyć jak dawniej. Rano praca w biurze, po południu pomaganie rodzicom przy pieczarkach i boczniakach. „Mirka to wspaniała, twarda dziewczyna” – mówi jej tata. „Jest silniejsza od starych telewizyjnych wyjadaczy, Gulczasa i Klaudiusza razem wziętych” – dodaje.

A co Mirka najbardziej pamięta z „Baru”? Dzień, w którym dostała nagrodę? Spotkanie z ukochanym, który odwiedził ją w Barze z pierścionkiem zaręczynowym i oświadczył się na oczach tysięcy telewidzów? Nie. Najczęściej wspomina wizytę w dziecięcym szpitalu chorób zakaźnych. „Pamiętam, jak ubrana w specjalny kombinezon stałam przed szybą, za którą była chora sześcioletnia dziewczynka” – opowiada Mirka. „Szyba była potrzebna, żeby nikt nie przeniósł zarazków na dziecko. Dziewczynka miała bardzo osłabiony układ odpornościowy. Pamiętam jej twarz przyklejoną do szyby, jej oczy. Tak bardzo chciałam ją przytulić, chociaż wziąć za rękę. Taki świat też istnieje, a nie tylko dyskoteki i zabawa. Czasem trzeba pomyśleć o takich dzieciach i o rodzicach, którzy się martwią. To też jest życie” – dodaje Mirka. Po powrocie z „Baru”, Mirka nie myśli o karierze w telewizji, jak wiele jej koleżanek z programu. „Nie sądzę, żeby ktoś we mnie zobaczył coś ciekawego, a poza tym ja kocham wieś” – mówi z uśmiechem. „Wieś nie jest taka, jak pokazują ją telewizji. Drażni mnie to, że w serialach ludzie na wsi zajmują się niemal wyłącznie piciem taniego wina pod sklepem. Wieś to cudowne miejsce. Wszyscy tu się znają, mogą na siebie liczyć, ufają sobie. Na przykład teraz, kiedy wygrałam Bar, dostałam od nich mnóstwo gratulacji” – mówi Mirka. Na pytanie, czy jest zuchwała, odpowiada: „Nie wiem. Ale pewne jest to, że to ja dostałam Złoto dla Zuchwałych, a właściwie dopiero dostanę”. Po chwili namysłu dodaje filozoficznie: „Takie sukcesy tak naprawdę się nie liczą. Pieniądze i szczęście zawsze można zdobyć. Tylko zdrowia nie można kupić, a dla mnie najważniejsze jest to, żeby moja rodzina była zdrowa”.

[Katarzyna Szczerbowska, Gala / fot. M. Dembiński]

Poprzedni artykułNastępny artykuł