SeXtet

Finałowa gala „SeXtetu”

Finał „SeXtetu” oglądały 2 miliony i 77 tysięcy widzów, co stanowiło 15,6% widowni w trakcie emisji. 60% widowni stanowiły kobiety. „SeXtet” był nadawany od 19 marca 2003 roku, średnia oglądalność wyniosła 1 milion 227 tysięcy widzów. Reality show cieszył się największą popularnością wśród kobiet (63%). Widownia znajdowała się w przedziale wiekowym od 16 do 59 lat, posiadała wykształcenie średnie (39,35%) i wyższe (9,7%), pochodziła ze średnich i dużych miast. Finał „SeXtetu” miał być wydarzeniem przełomowym. Siedmiu przystojniaków tańczyło i robiło striptiz. Galowy występ pierwszej polskiej grupy stripteaserów był jednak bardziej śmieszny i żałosny niż podniecający – donosi „Super Express”.

Wszystko przygotowano tak prześlicznie, że aż ociekało kiczem. Prowadzący Arkadiusz Kazubiński na początku poprosił nielicznych panów, którzy przybyli do klubu Skarpa, o zajęcie miejsc z tyłu sali. Z przodu miały pozostać wyłącznie kobiety i, dziwnym zbiegiem okoliczności, pozostały tylko te o nieprzeciętnej urodzie. Ich wdzięki z pewnością ośmielały panów, którzy podczas tańca schodzili co pewien czas między stoliki, by wystudiowanym gestem złożyć pocałunek na rękach dam w kusych spódniczkach lub zakręcić którąś w piruecie. Cztery dziewczyny poproszono nawet na scenę – panowie specjalnie dla nich wykonali taniec erotyczny. O dziwo, panie nie wyglądały na zaskoczone zaproszeniem i zachowywały się swobodnie. Cóż, pewnie były tu już na próbach. Pląsające męskie ciała reżyser uznał najwyraźniej za zbyt mało atrakcyjne dla pań, więc poprzebierał tancerzy. I tak na scenie pojawił się James Bond, Neo z „Matrixa” (nie wiadomo, czemu ubrany w sutannę), kowboj i pracownik myjni samochodowej. Aha, byli także odziani w zbroje Rzymianie, którzy poruszali się wyjątkowo komicznie. Największego pecha miał Marcin – przebrany za kowboja. Nie dość, że kilka dni wcześniej trafił do szpitala w wyniku kontuzji, spowodowanej zapewne treningiem, to jeszcze na scenie przedwcześnie rozpięły mu się jeansy – na udzie. Biedak tańczył, zasłaniając jedną ręką coraz bardziej widoczne ciało. – To było żałosne! – powiedziała Anna Janiak, lat 25, zaręczona panna. Aby sprawić, żeby dziewczęca widownia piszczała, tym paniom, które najlepiej się bawiły, rozdawano upominki. Prezenty podgrzały atmosferę bardziej niż męski teatrzyk seksownych romantyków. – Jacy oni seksowni! – mówi Ewa Wąsikowska-Tomczyńska, lat 25, mężatka. Nigdy wcześniej nie byłam na męskiej rewii. Czego spodziewałam się idąc na wielką galę „SeXtetu”? Zadbanych, acz nieco zniewieściałych facetów o przerośniętych mięśniach, którzy będą wykonywać dziwne, wyuzdane ruchy. Pomyliłam się! – W końcu zrozumiałam, po co kobietom do szczęścia męska rewia! Nie chodzi tu wcale o jakieś seksualne doznania, tylko o dobrą zabawę – rozrywkę lekką i przyjemną. Występ „SeXtetu” określiłabym jako przedstawienie taneczne, którego dodatkowym atutem są piękne, męskie, dobrze zbudowane ciała. A na te przecież zawsze miło popatrzeć! Szczególnie na Darka. Ma figurę gladiatora! – powiedziała któraś z pań na widowni. – Nie rozumiem jednej z mojej koleżanek, która stwierdziła, że oni są „obleśni”. Hmm… chyba niektórzy powinni czasem spojrzeć na swoich „domowych gladiatorów” o zaokrąglonych brzuszkach i zapadniętych klatkach. A może podobne komentarze biorą się stąd, że nie przywykliśmy jeszcze w Polsce do takiej rozrywki i negliż nas krępuje? – zastanawiała się jedna kobieta. – Uważam, że mając na przygotowanie programu tylko kilka tygodni, chłopcy zrobili kawał dobrej roboty. Kiedy patrzyłam na ich występ, nie mogłam uwierzyć, że amatorzy mogą w tak krótkim czasie nauczyć się tylu układów tanecznych o niebanalnej choreografii. Czasem było trochę nierówno, czasem któryś obrócił się nie przez to ramię, ale to przecież dopiero ich pierwszy występ i wszystko jeszcze przed nimi – mówiła jedna z uczestniczek finału. – Każdy numer opowiadał jakąś historię, a chłopcy wcielali się w różne role. Największe wrażenie zrobił na mnie występ Marcina, który ubrany w strój kowboja-trapera tańczył do mocnej muzyki Bon Joviego. Tak, to mi odpowiada. Znacznie bardziej niż Mario w roli hiszpańskiego kochanka, ubrany w połyskujące czerwone spodnie. To był kicz, choć przecież jest on wpisany w każdą rewię – stwierdziła jedna z pań na widowni. Innych „SeXtet” śmieszył: – Co mnie zaskoczyło? Może to śmieszne, ale widok wydepilowanych męskich nóg.

Rozmowa z Rickiem Guardem, 29-letnim Brytyjczykiem, który przyjechał specjalnie zaśpiewać w „SeXtecie”

-Dlaczego zgodziłeś się wystąpić w takim programie?
-Uznałem że to dobry pomysł, tym bardziej, że program jest w niedzielę, a już w poniedziałek jest premiera mojej płyty „Hands Of The Giant”.

-Twój utwór „Stop It (I Like It!)” pasuje do programu, bo rytmy disco są niezwykle sexy…
-O tak. Ale nie pisałem jej z myślą o tańcu erotycznym. Jest po prostu fajna i żywa.

-Dlaczego nie zatańczyłeś w programie z chłopakami?
-Nie jestem tancerzem! Oni zrobili to świetnie, a ja nie mam przygotowania. Choć przyznam, że uwielbiam tańczyć. Wieczory chętnie spędzam w klubach i dyskotekach przy dobrych rytmach.

-Nie uważasz, że to dziwne, jak panowie rozbierają się przed paniami?
-Po raz pierwszy widziałem tu w Polsce męski striptiz. Oczywiście wszystko jest profesjonalne i ładne, ale czułem się dziwnie. Ja na pewno bym się nie rozebrał. Z drugiej strony, przez całe wieki nie było tego typu rozrywek dla kobiet. To dobrze, że się pojawiły.

[Super Express]

Poprzedni artykułNastępny artykuł