Survivor 32: Kaôh Rōng, Brawn vs Brains vs Beauty

Zaczęty przez Showmag, Śr, 24 Cze 2015, 03:09:10







Showmag


Rosa

No dobra nic nie pisałem bo nie bardzo wiedziałem co pisać o tym sezonie ale teraz gdy nieubłaganie zblizamy sie do konca to musze przyznać że S32 naprawde mi sie podoba. Nie ma jakichś spektakularnych akcji ale jest nieobliczalnośc, nie wiem czego moge sie spodziewać zarówno po najblizszym odcinku jak i po finale.
Mamy za sobą 10 odcinków a ja wciąz nie ma pojecia kto wygra. Jeff nie cierpi sezonu więc mozna się domyślac że wygra kobieta ale czy będzie to Michelle, Julia czy Aubrey to nie mam zielonego pojecia. Miła odmiana po poprzednim sezonie gdzie już w połowie bylo wiadomo że wygra Jeremy.
Nie rozumiem czemu ludzie tak lubią Taia. Jest beznadziejnym graczem a jako charakter nie wiem w czym jest różny od np Bruce'a z S12.

chatiflatt

Tai pogada, pocieszy, przytuli, zagłosuje tak jak mu powiesz.
"Może kiedy umierasz wszystko umiera, wszystko i wszyscy? Zostaje tylko pustka, próżnia, dziura, którą starają się wypełnić ci, którzy pozostali."
Barbara Weston

Rosa

Pisze specjalnie przed finałem kiedy nie wiem jeszcze kto wygrał.
Po tym sezonie jestem naprawdę usatysfakcjonowany. Finałowa czwórka z której praktycznie każdy ma szanse na zwycięstwo i kazdy o nie walczy (nie tak jak Tasha w S31) Joe który odpadł we własciwym momencie. Edit dzięki któremu nie jestem pewien kto to wygra. Największe szanse daję Michelle ale nie będę zaskoczony jak wygra Aubrey czy Cydney.
:yeah:

ciriefan

Ja mam zupełnie odmienne zdanie :)

Moim zdaniem to najgorszy sezon od czasów South Pacific. Przyznaję, edit był dobry, było momentami nieprzewidywalnie, ale dla mnie cała ta obsada była jakaś strasznie niesympatyczna. Na etapie połączenia lubiłem tylko Debbie i Julkę, a przy niewidzialności przez cały pre-merge kibicowanie tej drugiej można było sobie odpuścić. Po jej odejściu straciłem zainteresowanie tym, kto odpada a kto zostaje. Ostatni odcinek był jednym z najnudniejszych w historii.

Na tym etapie w miarę lubię tylko Cydney. Michelle w tym sezonie nie zrobiła tak naprawdę nic - grała pod sojusz eliminując swoich najbliższych sojuszników, bo tak chciała grupa. Tai jest strasznie rozchwiany emocjonalnie, a jego gra jest tragiczna. Moim zdaniem najlepszą grę prowadzi Aubry, nie tylko strategicznie ogarnia, ale i socjalnie z całej czwórki jest najlepsza. Jest w niej jednak coś, co wzbudza we mnie do niej awersję i nie potrafię jej kibicować. W sumie finał obejrzę beznamiętnie - obojętne mi, kto wygra. Byle nie Tai.

I uważam, że przy tej czwórce edit jest całkiem oczywisty co do zwycięzcy :) Ale czytam analizę editu na Rob Has A Podcast, więc może nie oceniam tego obiektywnie. Cieszę się, że ten sezon się w końcu kończy i czekam na następny, oby lepszy.


mia

Sezon taki sobie, ale ze zwycięzcy bardzo się cieszę. Obawiałam się, że wygra bucowata Aubrey, a nie sympatyczna Michelle, której kibicowałam od dłuższego czasu.
Nawiasem mówiąc to jedna z najładniejszych kobiet w historii Survivor, "miss" Parvati może jej pod tym względem buty czyścić. 

Rosa

Fakt, Michelle ma w sobie cos takiego co wzbudza sympatię.
Obejrzałem finał i po finale doskonale rozumiem czemu jury zagłosowało tak a nie inaczej, sam równiez zdecydowanie oddalbym głos na Michelle.
A Reunion to jakas pomyłka. Nagle pojawia się jakas Sia prosto z rodziny Addamsów ktora bez sensu cos tam pogada, potem Drew Carrey równie bez sensu. Nie ma czasu nawet zadac pytania Cydney, WTF?