Artykuły

Zaczęty przez Showmag, Nd, 24 Paź 2004, 15:41:46

Showmag

Grupa ITI sprzeda Endemol-Neovision?
Sroda, 13 padziernika 2004, godzina 02:20

Grupa ITI, będąca między innymi włascicielem stacji TVN, być może wkrótce sprzeda akcje Endemol-Neovision- jednego z największych w Polsce niezależnych producentów telewizyjnych, specjalizujących się w programach typu reality show i teleturniejach. "Endemol-Neovision nie jest kluczowym elementem grupy ITI. Możliwe, że zdecydujemy się na sprzedaż tej spółki"- zapowiedział Jan Wejchert, prezes Grupy ITI, w wywiadzie dla "Pulsu Binzesu". Przypomnijmy, że Endemol-Neovision został założony w 1997 roku. Spółka jest polsko-holenderskim przedsięwzięciem joint venture. 50% udziałów posiada Endemol BV, jeden z największych na swiecie niezależnych producentów telewizyjnych, druga połowa udziałów należy do Grupy ITI. Endemol-Neovision wyrodukował w Polsce takie programy jak "Big Brother", "Kawaler do wzięcia", "Jestem jaki jestem", "Milionerzy", "Tylko Miłosć", "To było grane", "Mini Playback Show", "Zostań gwiazdą", "TeleGra", "Łamisłówka", "Trele Morele" i inne. Do niedawna spółka tworzyła programy wyłącznie dla stacji TVN, jednak w ostatnim czasie zajmuje się produkcją nowych programów dla Polsatu ("Kłamca", "Fear Factor- Nieustraszeni" oraz talk-show Tomasza Lisa "Co z tą Polską?").

[showmag.info]

Showmag

Reality zamiast show
Niedziela, 17 padziernika 2004, godzina 23:27

"Big Brother" wywołał rewolucję na telewizyjnym rynku. Nowa generacja programów typu reality show nie odbywa się już w zamkniętym baraku. Koniec ze słodkim obżarstwem, seksem po kątach i wylewaniem własnych frustracji na łono Wielkiego Brata. Uczestnicy ruszyli w swiat, niejednokrotnie egzotyczny. Reality pokonało show. Nadeszła kolej na krew, pot i łzy.

"Pierwsze dwa tygodnie w Malezji to był prawdziwy horror"- wspomina Ewa Leja, producentka programu "Wyprawa Robinson"- ekipa padała z powodu przegrzania organizmów, odwodnienia, zatruć. Wszyscy byli pocięci przez muszki i wyglądali, jakby cierpieli na ospę. Jednego z realizatorów ukąsił skolopender, a potem na wyspie pojawiły się węże. Zawodnicy wrócili z Malezji wycieńczeni i wychudzeni. Jeden z nich stracił na wadze ponad dwadziescia kilogramów. Istotą "Wyprawy Robinson" jest walka o przetrwanie, rywalizuje się o wszystko, a przede wszystkim o jedzenie. Producenci zapewniają tylko ryż i wodę, resztę trzeba zdobyć. Ryby łowi się własnymi rękami, koralowce ranią stopy, surowe kraby kuszą, ale grożą zatruciem. Wysokie, morskie fale utrudniały transport zarówno ludzi jak i sprzętu. Głodni i zdesperowani zawodnicy w ostatnim tygodniu pobytu w Malezji zaczęli podkradać realizatorom jedzenie. Ewa Leja przysięga, że nigdy więcej tam nie wróci. Ma dosć palącego słońca i 95% wilgotnosci. "Tylko szaleniec mógłby wybrać się tam na wakacje"- mówi. "Wyprawa Robinson" nie skojarzyła, ku pewnemu rozczarowaniu producentów programu, ani jednej pary, mimo że w osiemnastce zawodników było tyle samo kobiet co mężczyzn. Okazało się, że kąpiel w jaccuzi pod Warszawą, jak to się stało w "Big Brother", może być bardziej podniecająca od nocy spędzanych na wyspie pod gołym i rozgwieżdżonym niebem.

Mimo wielu przygód i dramatycznych przeżyć zawodników, reality biznes pięknie się kręci. Wielkie przedsiębiorstwa producenckie, takie jak holenderski Endemol, szwedzki Strix czy amerykański Castaway, w kilku odległych punktach globu wykupiły osrodki wczasowe albo postawiły własne centra realizatorskie. Tylko w mijającym sezonie na trzech wyspach Malezji swoje krajowe edycje "Wyprawy Robinson" nakręciło szesć narodowych ekip. Każda z nich, licząca po kilkadziesiąt osób, spędziła tam dwa miesiące. Koszty przedsięwzięcia są dla stacji telewizyjnych ogromne, podnosi je jeszcze koniecznosć ubezpieczenia ludzi i sprzętu, zapewnienie opieki lekarskiej. "Od dawna mielismy ochotę na ten program, ale wczesniej nie było nas na niego stać"- stwierdza Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN. Polska publicznosć mogła dotychczas oglądać tylko amerykańską wersję "Wyprawy Robinson", której trzy edycje wyemitowała telewizja publiczna.

Polsat dla swoich widzów przygotował, realizowany częsciowo w Polsce, a częsciowo w centrum produkcyjnym w Argentynie, reality show zatytułowany "Fear Factor- Nieustraszeni". Uczestnicy programu byli poddawani testom odpornosci psychicznej i fizycznej sprawnosci, np. musieli wykonać skok z helikoptera lub przejsć do celu po szklanych taflach. Jednak w rodzimej wersji znalazło się sporo oryginalnych konkurencji wprowadzonych przez pułkownika Romana Polko, byłego dowódcę GROM, pełniącego funkcję prowadzącego program. I być może własnie jego osoba okaże się kartą atutową w rozgrywce między stacjami o zainteresowanie publicznosci. O ile bowiem "Wyprawą Robinson" steruje Hubert Urbański, znany ostatnio z posiedzeń z Michałem Wisniewskim, w "Nieustraszonych" mamy do czynienia z prawdziwym fachowcem od trudnych misji. Na oczach publicznosci nastąpi więc starcie między gwiazdą telewizyjną a profesjonalnie przygotowanym do swojej roli ekranowym amatorem.

"Siła człowieka tkwi w jego psychice, w umiejętnosci przygotowania się do kolejnych prób, a nie w mięsniach. Sylvester Stallone nie dałby sobie rady w okolicznosciach, w których niewielki Gurkh ławo pokona przeciwnika. Jestem przekonany, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy ze swoich możliwosci, bo nigdy nie były postawione w ekstremalnych sytuacjach. Jeden z realizatorów cierpiał na lęk wysokosci, ale wspiął się na mury starej gazowni, bo pochłonięty pracą nie zauważył nawet, że znajduje się już daleko od ziemi. Był to moment zaufania nie tylko sobie, ale także osobom czuwającym nad bezpieczeństwem ekipy"- uważa pułkownik Roman Polko. W kilku uczestnikach "Nieustraszonych", pułkownik Polko dostrzegł swietny materiał na komandosów. "Jednego z zawodników rekomendowałem do GROM, bo oprócz sprawnosci, szybkosci, umiejętnosci podejmowania decyzji, uznałem go jeszcze za człowieka stabilnego emocjonalnie i wyjątkowo odpowiedzialnego"- opowiada.

W społeczeństwach cywilizowanych od dawna już panuje tyrania komfortu. Ludzie coraz rzadziej stąpają po twardym gruncie (samochody, windy, ruchome schody), coraz mniej mają do pokonania przeszkód w codziennym życiu, nic dziwnego więc, że w wielu z nich rosnie chęć do przeżycia niezwykłej przygody, sprawdzenia swojej wytrzymałosci. Gdy jedni wolą sporty ekstremalne, inni mogą wybrać udział w reality show, w którym na grzebanie się w ludzkiej duszy nie ma sił ani czasu, bo całkowicie trzeba poswięcić się wykonywaniu kolejnych niebezpiecznych zadań. Niektórzy amerykańscy psychologowie okreslają ryzykantów mianem osobowosci typu T (risk takers) i nie czynią różnic ze względu na płeć i wiek, gdy chodzi o skłonnosć do podejmowania gry z losem. Ich zdaniem zależy ona wyłącznie od wysokosci ceny, jaką konkretni ludzie mają ochotę zapłacić za zaspokojenie swoich potrzeb nowosci, przygody, ciągłych zmian.

Widzowie, podobnie jak uczestnicy podróżniczych edycji reality shows, także pragną wyjsć poza cztery sciany własnych mieszkań. Chcą poznawać swiat i oglądać go jak turysci. Telewizja podpowiada im, w jaki sposób mogą to zrobić. Latem obejrzelismy holenderską wersję "The Trip", nadawaną w MTV Polska. Niebawem zobaczymy ten program z polskimi zawodnikami, wspólnie realizowany i emitowany przez dwie stacje telewizyjne: TVN Siedem oraz MTV. Holendrzy wędrowali między Przylądkiem Północnym a Gibraltarem, nasi przemierzą trasę między Amsterdamem a Gibraltarem. W "The Trip" biorą udział dwie pary, z których każda wyrusza z miejsca będącego końcem trasy dla tej drugiej. Holendrzy dostali na podróż od swoich producentów po 250 euro, nasi otrzymają tylko po 100 euro i muszą z tak małą kasą, bez biletów oraz prowiantu na drogę, poradzić sobie z dotarciem do celu. "Liczymy na to, że Polak potrafi"- mówi Beata Węgrzyn z TVN Siedem. I może nie bez racji, bo nasza skłonnosć do ryzyka jest z pewnoscią znacznie wyższa od holenderskiej. Krajowym turystom z "The Trip" nie będzie towarzyszyła żadna ekipa. Zawodnicy zostali nauczeni posługiwania się kamerą i sami będą się wzajemnie filmować. Codziennie mają przesyłać nakręcony materiał, który na miejscu będzie podlegał odpowiedniej obróbce. Uczestnicy holenderskiej edycji programu chwytali się dorywczych prac, aby poprawić swoją sytuację finansową. Jak będą zachowywać się Polacy, cieszący się na ogół niezbyt dobrą opinią jako globtroterzy? Polska wycieczka w swiat z pewnoscią wyda się publicznosci ciekawsza niż jej wersje zagraniczne, bo pozwoli widzom przed telewizorami nie tylko podpatrzeć postępowanie rodaków za granicą, ale także ocenić stosunek innych nacji do naszych turystów. W ich budżecie bowiem istotną rolę będzie odgrywać pomoc przypadkowo napotkanych ludzi, którzy ofiarują im jakies pieniądze, jedzenie, podwiezienie autostopem, a może i pracę. Zwycięska para nie otrzyma żadnej premii, bo, jak stwierdzono w stacji MTV, sam fakt odbycia podróży jest już nagrodą. Na szczęscie taką nagrodę może sobie sprawić każdy z nas, wyprawiając się za granicę bez pieniędzy, za to z kamerą wideo.

Swego rodzaju odmianą "The Trip" jest program TVN "Misja Martyna" z jedną tylko bohaterką. Martyna Wojciechowska dała się publicznosci poznać jako współprowadząca "Big Brothera", a potem przepytywaczka dzieci z historii Grecji i Rzymu. W końcu sama udała się w swiat nie jako gwiazda telewizyjna, ale jako zwykła turystka, poznająca różne egzotyczne kraje i ich mieszkańców od podszewki. Możliwosć podziwiania egzotycznych krajobrazów, ani nawet kibicowanie turystycznym zmaganiom zawodników, nie do końca chyba tłumaczą telewizyjną modę na podróżowanie. Dlaczego stacje poszukujące stale nowych rozrywek dla swoich widzów uznały, że będzie to dla nich ekscytująca strawa, skoro każdy z nas bez trudu może wybrać się w najdalszą nawet drogę w nieznane? Być może odpowiedzi na to pytanie należy poszukiwać w kondycji dzisiejszego swiata, który jawi się jako miejsce pełne niebezpieczeństw i zagrożeń, również terrorystycznych. W tej sytuacji o wiele przyjemniej kontemplować jego piękno w domu, ekspediując za granicę raczej innych niż samych siebie.

[Krystyna Lubelska, Polityka]

Showmag

Szokujące reality shows
Sroda, 10 listopada 2004, godzina 22:14

W Polsce nowe programy telewizyjne "Fear Factor", "Jackass" i "Wyprawa Robinson" łamią granice fizycznej i psychicznej wytrzymałosci. To jednak nic w porównaniu z tym, co dzieje się na Zachodzie. Tam ekscytację wzbudza nowy gatunek- reality show połączony z ukrytą kamerą.

Wieczór. Całodobowy zakład fryzjerski. Młody chłopak pełni zastępstwo pomocnika fryzjera. Wchodzi klient, zamawia golenie. Fryzjer zachowuje się jak psychopata, jest nerwowy, trzęsą mu się ręce. Chłopak wychodzi na zaplecze po ręcznik. W tym czasie słyszy, jak klient uparcie powtarza fryzjerowi, że skąds się znają. Kiedy chłopak wraca, widzi, że fryzjer coraz agresywniej reaguje na słowa klienta. Fryzjer zaczyna wymachiwać brzytwą, i krzyczeć. Nagle jednym ruchem brzytwy podcina facetowi gardło. Krew leje się na podłogę. Chłopak wpada w przerażenie, w szoku pada na podłogę, zaczyna błagać o życie. W tym momencie fryzjer odzywa się z usmiechem: "Przestraszony? Dobrze, bo jestes w programie Taktyka przestrachu". Wszyscy sciągają maski, ofiara żartu dochodzi do siebie, smieje się i denerwuje, że dała się wrobić w cos takiego. Miliony Amerykanów przed telewizorami mogły własnie zobaczyć prawdziwą reakcję człowieka, na którego oczach dokonano zbrodni.

W Polsce również pojawiają się pierwsze programy, których formuła opiera się na pokazaniu strachu uczestników. Nie przekraczają jednak granic ludzkiej uczciwosci wobec drugiego człowieka. W "Fear Factor- Nieustraszeni" uczestnicy, choć nie wiedzą do końca, jakiego typu zadanie przyjdzie im wykonać, mają swiadomosć brania udziału w reality show i są w nim dobrowolnie. Podobnie jest w "Wyprawie Robinson", gdzie strach i zaskakujące sytuacje wywołane są przebywaniem na bezludnej, dzikiej wyspie. W programach typu ukryta kamera nikt jak dotąd nie odważył się eksperymentować na reakcjach ludzi, których stawia się przed obliczem smierci czy morderstwa. Producenci uznali jednak, że sposobem na przyciągnięcie widza przed ekran telewizora jest łamanie wszelkich granic: przyzwoitosci, strachu, dobrego smaku, bólu. W Polsce forpocztą nowej ery telewizji są programy typu "Fear Factor", "Wyprawa Robinson", czy "Jackass".

Główny bohater jest już nie tylko uczestnikiem reality show, ale i ofiarą mistyfikacji, niczym w legendarnym "Truman Show". W Stanach własnie takie programy swięcą triumfy. Na tym opiera się formuła bijącego rekordy popularnosci "The Joe Schmo Show", nadawanego przez kanał FOX. Tytułowy Joe jako jedyny mysli, że uczestniczy w show z gatunku "Kawaler do wzięcia" czy luksusowej wersji "Big Brother'a", gdzie otoczony luksusem i pięknymi kobietami rywalizuje o wygraną wartosci 100 tysięcy dolarów. W programie bierze udział osiem osób. To aktorzy, odgrywający typowe osobowosci z reality show. "To, co chcielismy pokazać, to parodia reality show. Ale były momenty, że sytuacja wymykała się spod kontroli, że myslelismy: ten facet wie, o co chodzi"- mówił Rhett Reese w wywiadzie dla Reutersa. Inny producent programu- Scott Stone, przyznał, że wszyscy mieli mieszane uczucia co do uczciwosci wobec nabieranego Joe. Jednak nikt nie przerwał produkcji.

Jeszcze dalej w oszustwie posuwa się program "My Big Fat Obnoxious Fance" ("Mój duży, gruby, oblesny narzeczony"). Formuła polega na tym, że zarówno bohaterka, jak i bohater programu mają przedstawić swoim rodzinom fikcyjnego narzeczonego (narzeczoną), a następnie doprowadzić do ceremonii slubnej. Dziewczyna nie wie jednak, że prostacki, oblesny narzeczony to aktor, który wraz ze swoją rodziną, także aktorami, bierze czynny udział w oszustwie. Miliony telewidzów obserwują prawdziwy dramat rodziny narzeczonej. Bohaterka, Randi, miota się pomiędzy szansą ogromnej wygranej (walka toczy się o milion dolarów), a przerwaniem gry i przyznaniem się do wszystkiego. Pieniądze wygrywają. Kiedy z ust panny młodej pada sakramentalne "tak", a cała Ameryka patrzy na zapłakane twarze pogrążonej w rozpaczy rodziny, "pan młody" oswiadcza wszystkim, że slub nie jest prawdziwy i przyznaje się, że zarówno on, jak i jego rodzina są aktorami. Rodzina wkurzona, siostra panny młodej mdleje, goscie wychodzą.

Sledząc te programy nasuwa się pytanie o, nazwijmy ich: ofiary maskarady. Nieswiadomi faktu, że są pionkami w większej grze, której zasad do końca nikt im nie wyjasnił. Pozwalają tym samym na robienie z siebie farsy przed milionami wscibskich oczu Amerykanów. Kim są? Matt Gould, czyli tytułowy Joe, to dwudziestoletni dostarczyciel pizzy, który rzucił studia prawnicze. Udział w show uważał za swoją życiową szansę. Po programie nie chciał udzielać żadnych wywiadów i zniknął dla mediów. Mniej dramatyczny koniec miała mistyfikacja wesela. Rodzice dziewczyny, bezrobotnej nauczycielki z Arizony wybaczyli córce, kiedy dowiedzieli się o nagrodzie. "Niczego nie żałuję, bo całkiem dobrze się bawiłam"- mówiła po programie Randi. Niestety Randi nadal nie może znaleć pracy i znów szuka szczęscia startując w castingu do następnego reality show.

Producenci z wytwórni Endemol, twórcy takich hitów jak "Fear Factor" i "Big Brother", już zastanawiają się czy przekroczyć kolejne granice moralno-etyczne. Granicą do przejscia miałby być program pod roboczym tytułem "Sperm Race" ("Wyscig plemników") i "Make Me a Mom" ("Zrób mnie mamusią"). Tym razem grupa tysiąca atrakcyjnych mężczyzn rywalizować będzie między sobą o to, kto jest najlepszym dawcą spermy w show. Sperma dwóch półfinalistów wemie udział w finałowym wyscigu do komórki jajowej. Wszystko, dzięki najnowoczesniejszej technice filmowej, zostanie pokazane telewidzom. Główna nagroda dla zwycięskiego dawcy to superszybki sportowy samochód. Już dzis podnoszą się głosy sprzeciwu ze strony członków ruchów antyaborcyjnych. "Kim będzie dziecko, które zostało poczęte na oczach milionów telewidzów? Jesli dowie się, że zostało powołane do życia nie z miłosci, ale dla celów telewizyjnego show, odbije się to na jego psychice"- argumentują przeciwnicy. Nie zniechęca to bynajmniej Endemola, który zamierza wejsć z programem na antenę w Niemczech, Wielkiej Brytanii i USA w kwietniu przyszłego roku.

Inny producent Silhouette Productions już zbiera laury za show "Zostań gwiazdą porno", w którym 28 atrakcyjnych kobiet walczy o roczny kontrakt z wytwórnią filmów porno. W każdym odcinku oglądamy, jak dziewczyny biorą udział w rozbieranych sesjach zdjęciowych, udzielają wywiadów, poznają życie gwiazd porno w Los Angeles. Fani mogą dzwonić do swoich faworytek na gorącą linię.

Jak dużo czasu musi upłynąć, żeby podobny program mógł zaistnieć w Polsce? I czy w ogóle miałby szanse się przyjąć? "Pytanie, czy Polacy są gotowi na przyjęcie takich programów jak 'Zostań gwiazdą porno' sugeruje, że są one jakąs miarą postępu. Czyli: teraz może nie, ale jak się 'unowoczesnimy' to będziemy gotowi. Nie sądzę, by aprobata dla pornografii miała być miernikiem postępu"- uważa Juliusz Braun, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Gwiazdy porno jeszcze nie, ale jedzenie pędraków już tak. Co sprawia, że jedne programy są OK, a inne niedopuszczalne? W MTV możemy oglądać programy "Jackass" i "Dirty Sanchez", których formuła polega na zadawaniu sobie bólu przez wyszukane autotortury. W padzierniku telewizja Polsat rozpoczęczęła emitować polską wersję budzącego obrzydzenie reality show "Fear Factor". "Niektóre sceny w programie mogą budzić obrzydzenie czy wręcz powodować odruch wymiotny u bardziej wrażliwych. Na ogół nie są to jednak sprawy możliwe do oceny w kategoriach prawa"- twierdzi Braun. Obowiązkiem Rady jest czuwanie nad niedopuszczaniem do emisji przed godziną 23:00 programów, które mogą być szkodliwe dla dziecięcej psychiki. Gdy w programie naruszone jest prawo, KRRiT ma obowiązek interweniować, a w skrajnych przypadkach nakładać kary. Tak się zdarzyło wiosną tego roku, kiedy Polsat emitował amerykańskę edycję "Fear Factor" o godzinie 21:35. "Wezwalismy nadawcę do przesunięcia godzin tej audycji, gdyż to, co w niej pokazywano, mogło mieć negatywny wpływ na nieletnich"- mówi Magdalena Zielińska z działu programowego KRRiT.

Według Macieja Mrozowskiego, medioznawcy, opór ze strony oficjalnych struktur- stróżów moralnosci- będzie systematycznie słabł, co już możemy obserwować. Mocno szokującego "Jackassa" dopuszczono do emisji o godzinie 22:00. "Wynika to z faktu, że telewidzom wszystko szybko się nudzi. Na przykład któras z kolei edycja 'Baru' nie jest nudna jedynie dla tych, którzy oglądają go po raz pierwszy. Trzeba zatem wprowadzać na rynek cos nowego, cos, co się sprzeda"- mówi Mrozowski. Nadawcy bez przerwy badają, co widz chce oglądać, czego oczekuje od programów telewizyjnych. Widz amerykański, holenderski i polski różnią się od siebie, co innego ich ekscytuje, bawi, przeraża. Cos, co dla Holendra jest normą, u Polaka budzi niesmak bąd oburzenie. Czy własnie dlatego nie pojawiają się u nas pewne formaty, które królują w Stanach? "Wydaje się, że tak. Chyba po prostu niektóre formaty by nie chwyciły, np. program z gejami. Społeczeństwo polskie jeszcze nie jest na to gotowe, to nadal temat tabu, program byłby odbierany jako niesmaczny"- uważa dr Janusz Czapiński, socjolog.

Uczestnicy reality show "Poważnie, jestem gejem", którymi było dwóch heteroseksualnych facetów, przeszli trening psycho-fizyczny przekonując otoczenie, że są gejami. Niech pozostanie w sferze domysłów, do czego posunął się zwycięzca, żeby wygrać 100 tysięcy dolarów. Po programie obaj powiedzieli, że ta "zabawa" jawi im się jako koszmar senny i gdyby wiedzieli, co ich czeka, nie podjęliby się udziału w show. Stacje telewizyjne urabiają widza małymi kroczkami. Zdaniem Mrozowskiego, tylko kwestią czasu jest wejscie na antenę kolejnych, bardziej drastycznych programów. "To naturalna ewolucja. Popatrzmy na stare filmy kryminalne. Dzis wydają się bardzo niewinne przy wszechobecnej przemocy, jaką serwuje nam kino. Ten sam proces dotyczy reality show"- mówi.

[ródło: Aleksandra Postoła, Dlaczego]

Showmag

Ulubione programy telewizyjne
Niedziela, 21 listopada 2004, godzina 10:03

Szefowie brytyjskich stacji telewizyjnych wybrali swój ulubiony program emitowany obecnie na wyspach- jest nim popularny serial "Rodzina Soprano". Ponad 26% ankietowanych prezesów oddało swój głos na serial o losach amerykańskiej mafii z Jamesem Gandolfini w roli mafioso. Prawie tyle samo głosujących wypowiedziało się krytycznie na temat panującej obecnie mody na telewizyjne programy typu reality show, chociaż to własnie szefowie stacji telewizyjnych decydują o umieszczaniu na antenie takich produkcji, jak "Idol", czy "Debiut". Sporą popularnoscią ankietowanych cieszył się również konkurs talentów "The X Factor" z Sharon Osbourne w roli jurorki, który zajął w rankingu ulubionych programów miejsce drugie.

[Wenn / Onet.pl]

Showmag

Producent "Big Brother'a" na zakręcie
Poniedziałek, 3 stycznia 2005, godzina 01:45

Endemol-Neovision, który zasłynął z programów emitowanych w TVN, dzis produkuje dla jej konkurentów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby te dwie firmy nie należały do tego samego własciciela. Co dalej? Widz rzadko potrafi wymienić nazwę firmy, która wyprodukowała jego ulubiony teleturniej czy serial. I Endemol-Neovision nie jest żadnym wyjątkiem od tej reguły, bo niewiele sposród 13,5 mln gospodarstw domowych oglądających w Polsce telewizję zna nazwę tej firmy. Tymczasem zdecydowana większosć z nich doskonale zna takie programy, jak "Big Brother", "Milionerzy" czy "Nieustraszeni", wyprodukowane własnie przez Endemol-Neovision. Dzis firma, która zmieniła oblicze telewizji, sama stoi na progu poważnych zmian.

Na Wspólnej, ale osobno
Szersza publicznosć dowiedziała się o Endemolu w 1999 roku, gdy holenderska stacja Veronica wyemitowała bardzo kontrowersyjny wówczas program "Big Brother". W ten sposób spółka producencka założona przez Johna de Mola stworzyła nowy format, znany dzis jako reality show. Gdy został on sprowadzony przez TVN do Polski, nazwa Endemol zaczęła się kojarzyć z tą własnie stacją. Był jeszcze jeden powód- połowa udziałów w Endemol-Neovision, polskiej spółki tej firmy, należy do Grupy ITI, czyli własciciela TVN. Pozostałe 50 proc. znajduje się w rękach holenderskiego Endemola. "Nigdy nie mielismy umowy na wyłącznosć z TVN. Od 1998 do czerwca 2002 roku mielismy natomiast generalną umowę produkcyjną z tą stacją, dającą jej prawo pierwokupu naszych produkcji. Obecnie współpracujemy z nią na takich samych warunkach jak inni producenci na rynku"- mówi Sylweriusz Rudolf, dyrektor generalny Endemol-Neovision. W 2003 roku drogi Endemola i TVN zaczęły się rozchodzić. Serial "Na Wspólnej" był pierwszą dużą produkcją lokalną, której należąca do Grupy ITI stacja nie zleciła dotychczasowemu producentowi. Zlecenie otrzymał Fremantle Media- największy konkurent Endemola na swiecie. "Dla nas to był poważny sygnał"- przyznaje szef Endemol-Neovision. Ale producent kontynuował współpracę z telewizją kierowaną przez Piotra Waltera. Np. 1 sierpnia 2003 roku podpisał z nią umowę na produkcję programu "Kawaler do wzięcia", za którą dostał od stacji 4,73 mln zł.

Nieustraszony Polsat
W roku 2004 produkcje spółki zaczęły pojawiać się w konkurencyjnym Polsacie. Początkiem współpracy była produkcja teleturnieju "Kłamca", który nie odniósł sukcesu. Powodzeniem zakończyła się natomiast inna transakcja przeprowadzona z Polsatem przez holenderską centralę Endemola w Hilversum, która zaowocowała sprzedażą programu "Fear Factor" nakręconego dla amerykańskiej stacji NBC. Zdobył on przychylnosć widzów i największa w Polsce telewizja komercyjna zleciła Endemolowi produkcję lokalnej wersji programu pod nazwą "Nieustraszeni". "W pewnym momencie poprzedni szefowie tej firmy zaczęli dramatyczne poszukiwania nowych klientów. Sądzę, że dzięki decyzji telewizji Polsat, Endemol-Neovision w jakims sensie odzyskał możliwosć dalszego działania w Polsce"- mówi Bogusław Chrabota, dyrektor anteny w telewizji Zygmunta Solorza. Kolejnym programem produkowanym przez Endemol-Neovision dla Polsatu jest talk-show Tomasza Lisa "Co z tą Polską?". A spółka aktywnie walczy o rynek i stara się zaistnieć na różnych antenach. Zrealizowała program "MTV Łowi" dla MTV, a obecnie pracuje nad reality show "Miasto Marzeń" dla TVP. "Będzie on opowiadał historię dwóch małych miast dotkniętych bezrobociem i innymi problemami typowymi dla niewielkich społecznosci. Istotą naszej produkcji będzie wyciąganie tych miejscowosci z kłopotów, pokazując innym, jak można to zrobić"- tłumaczy Sylweriusz Rudolf. I dodaje, że jest to obecnie największa produkcja jego firmy zarówno "w sensie budżetowym, jak i logistycznym".

Atrakcyjny Endemol?
Największy udział w przychodach Endemol-Neovision w roku 2004 wciąż ma TVN, gdyż spółka zrealizowała dla stacji m.in. takie wysokobudżetowe programy jak "Jestem, jaki jestem" z udziałem Michała Wisniewskiego (za który zainkasowała 3,25 mln zł z tytułu opłaty licencyjnej) czy konkurs "Miss Polonia". W styczniu TVN rozpoczęła emisję kolejnego reality show tego producenta "Wszystko o Miriam". Nie wiadomo jednak, czy w tym roku Endemol nie zarobi większych pieniędzy u konkurencji niż w telewizji, z którą jest spokrewniony kapitałowo. "TVN jest niezależnym nadawcą i jego menedżerowie samodzielnie decydują o tym, skąd mają pochodzić programy w ich ramówce. W ciągu ostatnich lat rynek dojrzał i jest bardziej konkurencyjny. To, że Endemol sprzedaje swoje produkcje różnym graczom, pokazuje, że sytuacja na tym rynku jest zdrowa"- mówi Bruno Valsangiacomo, członek zarządu Grupy ITI zasiadający w radzie nadzorczej Endemol-Neovision z ramienia holdingu. Nieoficjalnie wiadomo, że obecna struktura własnosciowa polskiej filii Endemola może się zmienić. "Wspólnicy cały czas negocjują ze sobą, ale na razie nie zapadły żadne decyzje. Nie ukrywam, że brak pewnosci trochę przeszkadza nam przy strategicznym planowaniu"- mówi jeden z kierowników Endemol-Neovision, prosząc o anonimowosć. Przedstawiciele Grupy ITI nie zdradzają swoich zamiarów wobec spółki z holenderskim partnerem. "Nie komentujemy naszych strategicznych planów i decyzji"- ucina Valsangiacomo i dodaje, że spółka pozostanie w holdingu tak długo, jak długo "będzie atrakcyjna z perspektywy biznesowej". Podkresla on, że choć ITI zwykle dąży do przejęcia kontroli nad swoimi inwestycjami, to nadal będzie zakładać spółki "z atrakcyjnymi partnerami", działające "na atrakcyjnych obszarach". Wyniki finansowe producenta "Co z tą Polską?" i "Nieustraszonych" pokazują, że z atrakcyjnoscią nie jest wszystko w porządku. Przychody spółki i zysk pomniejszony o amortyzację (EBITDA) maleją co roku. Jednak szef Endemol-Neovision Sylweriusz Rudolf twierdzi, że spółka jest rentowna nie tylko na poziomie operacyjnym, ale przynosi również zysk netto. W swoich sprawozdaniach finansowych Grupa ITI nie ujawnia wyniku netto.

Ile są warte pomysły?
Szybkiej decyzji w sprawie zmian kapitałowych w polskiej filii Endemola nie sprzyja sytuacja jego udziałowca z Hilversum. Od 2000 roku Endemol należy do hiszpańskiego koncernu Telefonica, ale ten ostatni pozbywa się swoich aktywów medialnych w ramach restrukturyzacji. Pod młotek poszła już telewizja Antena 3, wyszukiwarka Lycos oraz mniejszosciowy pakiet akcji brytyjskiego koncernu Pearson. Na sprzedaż wystawiono również Endemol, za który w 2000 roku Hiszpanie zapłacili 5,5 mld euro. Cena była stanowczo wygórowana, gdyż do transakcji doszło w okresie boomu internetowego, co potwierdza zachowanie obecnych oferentów. Z zakupu legendarnego producenta telewizyjnego zrezygnowała RTL Group. W grze pozostają włoski Mediaset, który miał zaproponować 1,4 mld euro, oraz amerykański Time Warner wyceniający Endemol na blisko 1,9 mld euro. W księgach Telefoniki wartosć tej holenderskiej firmy sięga 866 mln euro. Jak widać, po szaleństwie internetowym wycena spółki, która wyprodukowała w zeszłym roku ponad 25 tys. godzin programu telewizyjnego, jest ciężkim zadaniem. Sprawę skomplikował również sam John de Mol, jeden z założycieli firmy, który w zeszłym roku się z nią pożegnał, co budzi dodatkowe zastrzeżenia potencjalnych nabywców. Klauzula o niepodejmowaniu pracy dla konkurencji obowiązywała bowiem de Mola do 1 stycznia 2005 roku. "Endemol nie należy do naszych strategicznych aktywów, ale nie zamierzamy pozbywać się go za wszelką cenę"- oswiadczył na łamach dziennika "The Wall Street Journal" rzecznik Telefoniki. Zatem niepewnosć może potrwać dłużej.

[Vadim Makarenko, Gazeta.pl]

Showmag

"Drawn Together"- parodia reality show
Sobota, 8 stycznia 2005, godzina 00:02

Pierwszą w swiecie animowaną parodię reality show można oglądać w amerykańskim kanale telewizyjnym Comedy Central, którego największym przebojem jest do tej pory "South Park". W kreskówce "Drawn Together" występuje osmiu bohaterów, którzy zostają zamknięci w domu naszpikowanym kamerami i mikrofonami. Wszystkie postacie przypominają te, znane z innych filmów animowanych, komiksów oraz gier komputerowych. Bohaterowie są częstymi gosćmi pokoju zwierzeń i wykonują przeróżne dziwaczne zadania. Mieszkańcami domu są: Captain Hero, prosiak Spanky Ham (oddający mocz w najmniej oczekiwanym czasie i miejscu), Ling-Ling (przypominający Pokemona Pikatchu), Xandir (tchórzliwy superbohater z gry video, okazuje się być gejem), Toot Braunstein (czarnoskóry chłopak problem z samoakceptacją, będący parodią Betty Boop), Księżniczka Clara (karykatura Disneyowskiej księżniczki), Foxxy Love (mającą parodiować serial "Josie i kociaki") oraz Wooldoor Sockbat.

[showmag.info, na podst. TVmania.pl]

Showmag

Najlepszy reality show wg homoseksualistów
Czwartek, 27 stycznia 2005, godzina 18:34

W tym roku po raz szesnasty przyznane zostaną nagrody związku Gay and Lesbian Alliance Against Defamation (GLAAD). Wsród nominowanych produkcji w kategorii Najlepszy Program Reality Show znalazły się widowiska: "Big Brother 5", "Survivor 9: Vanuatu", "American Candidate", "Queer Eye for the Straight Guy" i "The Real World: Philadelphia". GLAAD Media Awards zostaną wręczone 28 marca w Nowym Jorku, 30 kwietnia w Los Angeles i 11 czerwca w San Francisco. Skrót ceremonii zostanie zaprezentowany przez telewizję Logo.

[Onet.pl / Hollywood Reporter]

Showmag

Endemol-Neovision traci pracowników
Niedziela, 20 lutego 2005, godzina 00:45

Coraz większe problemy ma Endemol-Neovision, polska filia holenderskiej firmy Endemol, będącej twórcą programu "Big Brother". Według ostatnich informacji, firma straciła dwóch kluczowych pracowników wysokiego szczebla. Z Endemol-Neovision odeszła Grażyna Kubica- wiodący producent firmy, oraz Arkadiusz Swierczewski- szef ds. nowych mediów i business development. Nie udało się uzyskać komentarza Sylweriusza Rudolfa- szefa Endemol-Neovision Polska, odnosnie zmian personalnych w kierowanej przez niego firmie.

[WM]

Showmag

Reality shows: od nowosci do znużenia
Wtorek, 15 marca 2005, godzina 23:50

"Wyscig plemników" ruszył pełną parą. Trwa także burzliwa kampania prezydencka. Na schudnięciu można zarobić nie tylko zdrowie, ale też niezłą kasę. Pełen zapału duszpasterz ma szansę się wykazać- dostaje pod swoją opiekę parafię, w której na niedzielną mszę przychodzi tylko osiem osób. Z kolei w "Survive the Sky" 36 par podejmuje smiałe wyzwanie- spędzić tydzień w kolejce linowej kursującej pomiędzy Singapurem a wyspą Sentosa. Aby załatwiać potrzeby fizjologiczne, mogą opuszczać wagonik tylko na 10 minut dziennie. Do końca wytrwało 19 par z 36, które startowały. Pozostałych zmogły między innymi wymioty. Dla najtwardszych możliwosć sprawdzenia własnej wytrwałosci- tydzień bez snu! Nie dostałas się do obsady filmu porno? Nic straconego- pokaż, co potrafisz, od telewidzów dostaniesz drugą szansę. Może wolisz wziąć udział w wiecznym reality show "Forever Eden"? Nikt na siłę nikogo nie trzyma, ale kto rezygnuje, nie dostaje nic. Przy odpowiednim samozaparciu i żądzy wygranej można zostać w telewizyjnym raju nawet parę lat. A może potrzebna ci nowa twarz, najlepiej już sprawdzona, należąca na przykład do Brada Pitta? Każdej z tych rzeczy możesz zakosztować, oglądając telewizję. A dokładnie nowe reality shows swięcące triumfy na razie za granicą, a być może niedługo także u nas. Sukces jest jednak połowiczny, bowiem obecna oglądalnosć w niczym nie przypomina tej sprzed kilku lat, kiedy tego typu programy zawitały na antenę. Nowe pomysły mające na celu zatrzymanie widzów, wydają się często szokujące, ale tak naprawdę rzadko kiedy udaje im się pociągnąć cały cykl, a nie tylko pierwsze odcinki. Jednak nie wygląda na to, żeby producenci mieli zamiar się zatrzymać, przeciwnie- dopóki jest szansa wpływów z reklamy, dopóty będą serwować nam coraz bardziej pikantne dania. W Polsce na razie jest jeszcze bardzo spokojnie.

Pierwsza rodzima edycja programu "Big Brother", która ruszyła półtora roku po swiatowej premierze- w marcu 2001, pod względem oglądalnosci okazała się ogromnym sukcesem. Zaowocowała także błyskawicznymi karierami uczestników. Blask nowych gwiazd natychmiast rozswietlił ramówkę ich macierzystego kanału. Wkrótce jednak przyćmił ich kolejny wysyp żądnych sławy "normalsów" z następnych edycji "Big Brother", a także pokrewnych programów pojawiających się jak grzyby po deszczu. Kto pamięta dzis Piotrka Lato- przez chwilę najbardziej reprezentatywnego polskiego studenta, którego twarz zdobiła nawet okładkę pewnego studenckiego miesięcznika? Czy Monikę Sewioło- góralkę pozującą dla "Playboy'a"? Albo Janusza Dzięcioła- pierwszego zwycięzcę programu? W nowej formule "Maratonu Usmiechu" zabrakło miejsca dla Manueli Jabłońskiej- zastąpili ją dwaj kabareciarze. Natomiast Sebastian Florek, wybrany na posła w wyborach 2001, zaraz po emisji "Big Brother", nadal zasiada w ławie sejmowej. Dzis jednak mało kto go wspomina. Jego polityczna aktywnosć jest niemal zerowa- ogranicza się do sporadycznego zainteresowania ekologicznym rolnictwem. Kolejnym uczestnikom coraz trudniej swoje warholowskie pięć minut wydłużyć do dwudziestu i muszą zdobywać się w tym celu na coraz bardziej spektakularny ekshibicjonizm. Reszta ginie niemal natychmiast w ustawicznie powiększającej się puli domorosłych gwiazd.

Profesor Roch Sulima z Zakładu Kultury Współczesnej Instytutu Kultury Polskiej UW twierdzi: "Programy typu reality show będą się przez kilka następnych lat w dalszym ciągu klonować, za każdym razem zwiększając tzw. próg innosci. Dzis nawet nie przypuszczamy, w jakich jeszcze miejscach będą umieszczane kamery. Póniej prawdopodobnie konwencja się zużyje". Faktycznie autorzy przescigają się w pomysłach na uatrakcyjnienie formuły, nikomu bowiem już nie wystarcza siermiężny dom w Sękocinie i grupa odpowiednio dobranych przeciętnych osób snująca się po nim bez celu i sensu. A bez chwytliwej koncepcji nie ma co marzyć o wielomilionowej widowni, brakuje bowiem darmowej reklamy towarzyszącej początkom reality shows w Polsce i aury nowosci. Dawno przycichła debata wokół etycznosci tego typu programów, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji już nie chce zdejmować ich z ekranu. Nie słychać też protestów intelektualistów. Prof. Sulima podkresla, że wraz ze zużywaniem się formy coraz rzadziej myslimy o mediach przez pryzmat reality show. Jego miejsce zajmują nowe konwencje. Aby podtrzymać oglądalnosć, autorzy sięgają też po starą, wypróbowaną metodę- skandal. Jednak dobierające się w błyskawicznym tempie kolejne pary już całkiem spowszedniały, a do seksu na wizji nikt się jakos w Polsce nie spieszy po gromach, jakie spadły na pierwszych, którzy się na to odważyli. Programy takie jak "Amazonki" czy "Gladiatorzy", choć miały przekraczać wszelkie granice, przekraczały co najwyżej granice dobrego smaku. Jarosław Murawski z miesięcznika "Press" zajmującego się analizą mediów uważa, że polski widz jest konserwatywny i stacje telewizyjne tak naprawdę boją się naruszyć tabu, choć same podsycają tego typu zainteresowanie.

Innym pomysłem jest wyszukana scenografia odwołująca się do masowej wyobrani. W ostatniej produkcji TVN uczestnicy mieli za zadanie przetrwać na bezludnej wyspie, przy okazji dysponującej piękną, tropikalną przyrodą i gorącym klimatem, który sprawiał, że występowali oni przede wszystkim w kostiumach kąpielowych. Nuda i nic nowego, tyle że w bajecznej scenerii. Mimo to "Wyprawa Robinson" była frekwencyjnym pewniakiem- powstała według tzw. formatu, czyli ramowej koncepcji programu sprzedawanej kolejnym stacjom telewizyjnym na całym swiecie. Sprawdziło się za granicą, sprawdziło się i u nas- reality show realizowane w mysl tej zasady to zdecydowana większosć w polskiej telewizji. Format można przystosować do specyfiki konkretnego rynku. Polski telewidz jest konserwatywny i o ile można mu pokazać nagą dziewczynę pod prysznicem, o tyle na przykład sama obecnosć osoby homoseksualnej w programie jest z pewnoscią bardzo kontrowersyjna, podczas gdy w USA mają one nawet swoje własne reality shows i uczestniczą w wielu innych. Modyfikacje polegające na doborze uczestników, okresleniu dopuszczalnego stroju jak w arabskim "Big Brother" czy ograniczeniu prowokowania dwuznacznych sytuacji nie zmieniają faktu, że szkielet programu pozostaje taki sam i nadaje się do przysposobienia w całym zglobalizowanym swiecie. Popularny format to niemal pewny sukces kasowy i długa kolejka reklamodawców, stąd wysoki koszt licencji. To sprawia, że rzadko kiedy kończy się na jednej emisji i formułę odgrzewa się wielokrotnie, nieznacznie urozmaicając, aż do całkowitego zanudzenia widzów. W Polsce do tej pory rekordzistą jest "Bar", który doczekał się pięciu edycji.

Murawski dodaje: "Programy tego typu potrzebują często międzynarodowego rozmachu, stąd zapotrzebowanie na formaty. Poza tym jest to bezpieczna inwestycja. Niektóre stacje próbowały na własną rękę przysposobić na polski grunt popularne zagraniczne programy i spotykało je niepowodzenie. Ten sam program, ale kupiony jako format, mógł odniesć sukces w konkurencyjnej stacji- tak było z programem 'Mamy cię', w którym znani ludzie są wrabiani w niewygodne dla nich sytuacje". Obecnosć popularnych, rozpoznawanych osób to dominująca tendencja. Zwykli ludzie w roli bohaterów już się innym zwykłym ludziom opatrzyli. Teraz chcemy podglądać prawdziwe gwiazdy. Rodzimej telewizji brakuje jednak charyzmatycznych osobowosci, które zgodziłyby się na taki występ. "Bar 5- VIP" wypełniały gwiazdki klasy B jak Norbi czy K.A.S.A. Reszta to "znani z tego, że są znani", tacy jak Doda, która dla kolorowych pism jest Victorią Beckham na miarę naszych- niezbyt dużych, nie da się ukryć- możliwosci. Szkoda tylko że jej chłopak- "Radzio" Majdan- kopie piłkę nieco gorzej niż jego angielski odpowiednik... Jedynym programem tego typu z prawdziwego zdarzenia było do tej pory "Jestem, jaki jestem" z Michałem Wisniewskim w roli głównej. Oglądalnosć sięgała 3,21 miliona telewidzów, ale to i tak mniej niż połowa sledzących poczynania uczestników pierwszego "Wielkiego Brata".

Zainteresowanie reality show spada więc także w Polsce, w której przecież jest obecne nie tak znowu długo, bo zaledwie piąty rok. Po etapie nowosci przyszedł etap znużenia- statystyki pokazują, że widzowie wrócili do starych przyzwyczajeń- przede wszystkim do seriali. "Reality show stanie się stałym elementem ramówki telewizyjnej, ale pojawieniu się nowych programów nie będą już towarzyszyć żadne fajerwerki. Poza tym mamy do czynienia z zanikiem czystej formy- reality show miesza się z innymi gatunkami takimi jak dokument"- mówi Murawski. Wprawdzie kolejnym reality show towarzyszy coraz mniejsze zainteresowanie, nie sposób jednak zaprzeczyć, że zdążyły one całkowicie przeorać medialną rzeczywistosć. Kolejne programy penetrujące, w dosłownym tego słowa znaczeniu, coraz to nowe obszary życia zdążyły całkowicie zmienić kryteria podziału na prywatne- publiczne.

[Anna Zdrojewska, studencka.pl]

Showmag

Wolą głosować w reality shows niż w wyborach
Wtorek, 22 marca 2005, godzina 00:10

Młodzi Brytyjczycy chętnie głosują w telewizyjnych programach typu reality show, natomiast nie spieszą się do urn wyborczych. Najnowsze badania przeprowadzone na stronie YouGov wykazały, że w najbliższych wyborach wemie udział mniej, niż 42% młodych ludzi, którzy dopiero otrzymali prawa wyborcze, podczas gdy aż 46% głosowało już w takich programach, jak "Idol", czy "Big Brother". Młodzi ludzie w wieku 18-22 lat, którzy stanowią prawie 10% elektoratu, najwyraniej nie są zainteresowani polityką, bowiem ponad połowa z nich nie zna znaczenia wyrażenia "okręg wyborczy", a nieco mniej niż połowa nie wie, kto byłby najlepszym kandydatem na następnego premiera.

[Wenn / Onet.pl]

Showmag

Telewizja w telefonach komórkowych
Czwartek, 02.06.2005, 00:02

Orange zaoferowało swoim brytyjskim klientom możliwosć oglądania programów telewizyjnych na wyswietlaczach telefonów komórkowych. Z usługi mogą skorzystać abonenci standardu 3G. Firma zapewnia dostęp do dziewięciu kanałów, wsród których znajdują się ITN News, CNN, Carton Network oraz Channel 4. Można również oglądać specjalne wersje programów reality shows: "Big Brother" oraz "Celebrity Love Island". W chwili obecnej z usługi, która kosztuje 10 funtów miesięcznie, skorzystają jedynie własciciele aparatów Nokia 6680. Główny konkurent Orange, O2, poinformował o planach rozpoczęcia szesciomiesięcznych testów sygnału telewizyjnego dla komórek. W ich ramach zostanie sprawdzony aparat Nokia 7710, na którym będzie można obejrzeć 16 kanałów, m.in. Discovery Channell, Sky Sports News oraz Sky Travel.

[Chip On-Line]

Showmag

Mniej reality, więcej show
Piątek, 29.07.2005, 14:30

Zamek Grodziec na Dolnym Sląsku to od jesieni 2004 roku najbardziej popularne w Polsce miejsce wsród szwedzkich telewidzów, chociaż większosć z nich nie na pojęcia, że malownicza warownia, w której rozgrywa się akcja reality show "Riket" ("Królestwo"), leży w naszym kraju. Dwanascie godzinnych odcinków programu wyprodukowanego przez SVT Syd Svergies Television AB we współpracy z Jarowskij Svergie AB, przyciągało srednio milion widzów, co na siedmiomilionową Szwecję jest rekordem. Telewidzów zafascynowało codzienne życie przeniesionych w pseudosredniowieczne realia piętnastu osób, z których garstka opływała w dostatki, a przetrwanie pozostałych zależało jedynie od ich ciężkiej pracy. Był to pierwszy w Szwecji program z gatunku reality drama, łączącego swiat realny z fantazją. Szwedzi, zachęceni sukcesem, wynajęli zamek na trzy lata, by podnajmować go ekipom telewizyjnym z Francji, Belgii, a także z Włoch, USA i Rosji, które wyprodukowały programy na licencji "Riket". Nie tylko w tych krajach programy typu reality show cieszą się nadal zainteresowaniem. Piąta edycja "Big Brother" emitowana w Wielkiej Brytanii, miała drugą co do wielkosci widownię sposród pięciu już zakończonych edycji- finał oglądało 9 mln osób. Brazylijska piąta edycja "Big Brother" dała stacji, która ją emitowała, najlepsze udziały w rynku (66%). Z analizy rynku telewizyjnego na swiecie w 2004 roku, przeprowadzonej przez niemiecką firmę Goldmedia, wynika, że reality shows wciąż należą do czołówki najchętniej oglądanych programów telewizyjnych. Są to kolejne adaptacje takich pozycji jak "Big Brother", "Idol" czy "Survivor". Jesienią pierwsza edycja "Big Brother" ruszy w Serbii i Czarnogórze, w Czechach oraz na Słowacji. Bułgaria i Chorwacja czekają na drugą edycję, a piątą będą mogli oglądać Holendrzy.

Wycinek z reality
Tymczasem w Polsce kolejne programy typu reality show nie przyciągają już tylu widzów, co kiedys. Czy Polacy nie chcą już podglądać innych? Zdaniem media plannerów: owszem, tylko nie takich programów oczekują. Cezary Gadomski, media manager Media Direction OMD: "Pewnie dlatego, że pojawiło się dużo podobnych formatów, więc trudniej już zaskoczyć widza". Trudno jednak powiedzieć, by moda na reality show w Polsce minęła. Anna Geryło, media planner/buyer w domu mediowym Optimedia, stwierdza dosadnie: "Widzom przejadły się kiepsko realizowane formaty, które niczym stare odgrzewane kotlety są jedynie zapychaczem czasu antenowego". Przedstawiciele telewizji i producenci mają inne wytłumaczenie. "Nie jest prawdą, że ludzie nie chcą oglądać reality shows. Po prostu wielkie kobyły, którymi były 'Big Brother' czy 'Bar', wyczerpały swoje możliwosci. Teraz trzeba nadawać programy, które biorą tylko wycinek z klasycznego reality. Tak jak 'Taniec z Gwiazdami', w którym pokazujemy, jak VIPy uczą się tańczyć"- mówi Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN. Tylko że "Taniec z Gwiazdami", który oglądało srednio ok. 3,5 mln widzów, to program inny niż "Big Brother" czy "Dwa swiaty"- więcej w nim było show, mniej reality. "Rynek telewizyjny ewoluuje. Z formatem reality jest tak samo. Powstają kolejne mutacje tego gatunku. Wciąż jednak jest to pochodna reality. Nie ma mowy o jego umieraniu"- oswiadcza Bogusław Chrabota, redaktor naczelny Polsatu.

Przekraczanie granic
Pierwsze reality shows w Polsce w okresie ich emisji stawały się lokomotywami stacji. Pierwszą edycję "Big Brother" oglądało w 2001 roku srednio 4 mln osób, a niektóre odcinki nawet 5 mln (wszystkie dane: AGB Polska). Dawało to TVN-owi rekordowe udziały w rynku: srednio 26,7% (obecne srednie udziały wynoszą 15%). Ale już kolejną edycję "Big Brother" oglądało srednio 3,1 mln osób, a trzecią- mniej niż 3 mln. Odpowiedzią Polsatu na "Big Brother" były "Dwa Swiaty", które przyciągały srednio 3,2 mln widzów. Następnie TV4 uruchomiła produkcję swoich reality shows: "Amazonek", potem "Gladiatorów" oraz "Łysych i blondynek". Każde miało coraz mniejszą widownię. Sukcesem okazał się "Bar", nadawany potem w Polsacie, który zwiększał widownię do trzeciej edycji. Oglądało ją srednio 3,4 mln widzów. Było to dwa lata temu, bo czwarta i piąta miały już po 2,6 mln widzów. Pierwszą edycję reality show "Jestem jaki jestem", z udziałem Michała Wisniewskiego, lidera Ich Troje, oglądało w TVN 2,9 mln widzów, drugą o 700 tysięcy mniej. Klapą okazał się program typu reality "Miasto marzeń", emitowany od marca br. w TVP1. Jego celem jest pobudzenie aktywnosci wsród lokalnych społecznosci miast Czaplinek i Lesko. Do początku czerwca jego srednia widownia wynosiła ok. 2,1 mln osób, podczas gdy telenowelę "Klan" (nadawaną w tym pasmie wczesniej) oglądało dwa razy więcej osób. Polsat i TVN nie zaproponowały tej wiosny żadnego nowego reality show. "Chociaż formuła niektórych programów się wypaliła, to na przykład 'Big Brother' czy 'Fear Factor' mają na swiecie ciągle ogromną popularnosć. Oczywiscie, trzeba szukać nowych form i nowych programów, ponieważ aspekt nowosci ma wielkie znaczenie dla polskiego widza"- mówi Sylweriusz Rudolf, dyrektor generalny Endemol-Neovision (producent m.in. "Big Brother" i "Miasta Marzeń"). Zwraca uwagę na wyniki oglądalnosci nadawanych w TVN programów: "Wszystko o Miriam" czy "Kawaler do wzięcia". Bardziej kontrowersyjny był pierwszy, oglądało go srednio 1,9 mln widzów, a srednie udziały w rynku TVN-u w czasie jego emisji wyniosły 25,8%. Z odcinka na odcinek widownia rosła, ostatni oglądało 2,8 mln osób (42,9% udziału w rynku). Podobną tendencję można było obserwować w wypadku widowni "Kawalera do wzięcia", którego ostatni odcinek obejrzało 3,5 mln widzów. Jednak daleko tym wynikom do rekordów "Big Brother". Polsat też postawił na reality show, które mają zaskakiwać i szokować- stąd najpierw emitował amerykańską wersję "Fear Factor", a potem polską ("Nieustraszeni"). Przyciągały srednio odpowiednio 2,6 mln i 2,4 mln widzów, co jest wynikiem dużo gorszym niż widownia "Baru". Nie pomogło, że bohaterowie jedli owcze oczy, chodzili po rozbitym szkle, byli zamykani w skrzyniach z robakami. Nadawana ostatnio kolejna amerykańska wersja daje Polsatowi większe udziały w rynku (ponad 20%) niż polska (17,7%). "To efekt kilku czynników: większego rozmachu amerykańskiego przedsięwzięcia, większych nakładów, lepszej realizacji. Na takie srodki, jakie wydają Amerykanie, stać nas raczej nie będzie"- mówi osoba zbliżona do Polsatu, chcąca zachować anonimowosć. "Cos w tym jest, że przekraczając kolejne granice, podnosimy oglądalnosć. Ale nie zgadzam się z takim równaniem: 'kontrowersyjnie' równa się 'dobra oglądalnosć'. Muszą być emocje, ciekawe historie ludzkie, napięcie i atrakcyjna forma estetyczna"- mówi Sylweriusz Rudolf.

Miasto bez reżyserii
Emocje i ludzkie historie miały być atutem "Miasta Marzeń", zapowiadanego jako hit Jedynki. Program ten jest odmianą reality show, którą specjalisci nazywają socialtainment lub edutainment. Maciej Grzywaczewski, dyrektor TVP1, broni swojej decyzji o emisji "Miasta Marzeń". "To jest program pasujący do roli, którą ma odgrywać TVP. Pokazujemy w nim, jak można zmieniać życie ludzi w małych społecznosciach. Pomagamy tym ludziom- to jest wypełnianie naszej misji"- mówi Grzywaczewski. Jednak widzowie chętniej oglądali emitowany o tej samej porze w TVN serial "W11". Jedynka straciła na rzecz TVN pozycję lidera w pasmie 17:20-18:00. "Emisja 'Miasta Marzeń' była eksperymentem. Nic na nim nie stracilismy: ani wizerunkowo, ani pieniężnie. To dla nas jakas nauka na przyszłosć, by lepiej realizować program, dopracować szczegóły na przykład prowadzenia programu w studiu"- mówi Maciej Grzywaczewski. Przyznaje jednak: "Oczekiwania były większe. Liczylismy na udziały w rynku wynoszące 32-34%". "Miasto Marzeń" ma srednio 22% udziału w rynku. Programu broni producent. "Rzeczywiscie, oczekiwania były większe, ale przecież wyniki nie są złe, wręcz jak na program misyjny dobre. Z naszych informacji wynika, że Jedynka do interesu nie dołoży. Powód mniejszego zainteresowania jest prozaiczny: podczas gdy w telewizji komercyjnej można by pokazać na przykład więcej wątków erotycznych i miłosnych, w telewizji publicznej jest to nie do pomyslenia. Tu podbijacze oglądalnosci znane z 'Big Brother' musielismy schować do szafy"- mówi Sylweriusz Rudolf. Przykład programu Jedynki dowodzi, jak ważne są realizacja i reżyseria. TVP1 w czerwcu ograniczyła emisję "Miasta Marzeń" do jednego odcinka w tygodniu. Program nie jest nadawany na żywo. Ograniczono jego budżet- jak informuje Grzywaczewski, wyniesie ok. 3,5 mln zł. Dla porównania: budżet pierwszego "Big Brother" szacowano na ok. 20 mln zł. Zdaniem Sylweriusza Rudolfa z Endemol-Neovision, na słabszą oglądalnosć mógł mieć wpływ fakt, że był to najczystszy w swojej formie reality sposród zrealizowanych w Polsce. "Staralismy się, aby wszystko tam było naturalne. Po prostu rejestrowalismy rzeczywistosć"- mówi Rudolf. Może własnie dlatego nie udało się wykreować liderów w Czaplinku i Lesku? Widzowie oglądali "Big Brother", by zobaczyć, co zrobi seksbomba Monika Sewioło, czy jaki kawał wykręcą Gulczas i Klaudiusz. "Interesujące reality show może liczyć na popularnosć, nawet jesli pora jego emisji jest nieatrakcyjna. 'Miasto Marzeń' miało atrakcyjną porę nadawania, ale było nieatrakcyjnym programem"- ocenia Anna Geryło z Optimedia. Edward Miszczak z TVN zwraca uwagę na rzecz, która zadecydowała o sukcesie tego formatu za granicą. "W Niemczech program miał dużą oglądalnosć, bo oprócz sporych wydatków na realizację wydano mnóstwo pieniędzy na rozruszanie tamtejszego biznesu. Zatem w ich miasteczkach rzeczywiscie cos się zaczęło zmieniać. To zainteresowało widzów"- mówi Miszczak. Bogusław Chrabota dodaje: "Jesli ktos mysli, że reality show polega na pełnej improwizacji i spontanicznosci, jest w błędzie. Nie jest tak, że izoluje się grupę ludzi i kręci dowolne sekwencje zdarzeń. Program powstaje zawsze wedle jakiegos zamysłu scenariuszowego i jest reżyserowany"- mówi Chrabota. I dodaje: "Sukces reality show gwarantuje dzis w 50% znana marka, w 30-40% dobry casting, a w 10-20% scenariusz. Nie docenia się castingu, a to on wyłania osobowosci, ułatwia póniejsze sploty zdarzeń, takie jak na przykład zderzenie liderów czy romanse". Skoro jednak aż 50% sukcesu zależy od znajomosci marki i marketingu, może to jest powód, że polskie telewizje wolą korzystać z zachodnich licencji. "Wypromowanie własnego produktu wymaga kilkakrotnie większych nakładów na marketing. Prosciej i taniej jest zakupić licencję ze znanym formatem"- mówi Bogusław Chrabota. Cezary Gadomski z OMD zwraca uwagę, że ostatnie lata pokazały, iż ograniczeń dla pomysłów na program nie ma. "Powstało już tyle hybryd i wersji lokalnych reality, że przeciętny widz zaliczył w ostatnich latach co najmniej kilka odmian tego typu programów. Producenci będą musieli się mocniej namęczyć, by przynajmniej niektóre edycje zyskały widownię porównywalną z latami swietnosci tego gatunku"- mówi Gadomski.

Sporo nie widzielismy
W Polsce nie widzielismy jeszcze kilku nowych reality, które swięcą triumfy za granicą. Nie było "The Farm"- w którym ludzie z miasta żyją w ascetycznych warunkach na farmie, "The World Apart"- w którym wysyła się grupę osób do regionów o zupełnie innej kulturze i postępie cywilizacyjnym, np. Mongolii, by tam przeżyli jakis czas. Nie widzielismy "Wife Swap"- w którym rodziny zamieniają się żonami czy "Super Niani"- w którym starsza pani o twardej ręce i rygorystycznych zasadach, pełniąca rolę niani, podporządkowuje sobie rodzinę ją zatrudniającą. Według nieoficjalnych informacji do produkcji tego ostatniego reality show przygotowuje się TVN. Miałby się on pojawić na antenie stacji już jesienią tego roku. Edward Miszczak mówi tylko, że w TVN będzie nowy program rozrywkowy na bazie reality. Nie zdradza jednak jego szczegółów. Jeden z pracowników stacji opisuje scenę z przygotowywanego reality: "W srodku miasta zostawiony będzie supernowoczesny telewizor. Cały czas będziemy go filmować, aż znajdzie się złodziej, który będzie chciał go ukrasć. Kiedy spróbuje to zrobić, telewizor zacznie krzyczeć. Będziemy pokazywać reakcje ludzi". Nad produkcją kolejnego własnego reality show zastanawia się Polsat. Według nieoficjalnych informacji może to być realizacja polskiej wersji "Fort Boyard". Ale cokolwiek by powiedzieć- zarówno ten, jak i nowy program TVN-u są to bardziej show niż reality. "Myslę, że przyczyna stagnacji reality show leży w ludzkiej psychice. Ludzie oczekują od telewizji coraz większych atrakcji. Po kilku latach format reality w dotychczasowym wydaniu przestał być atrakcyjny. Mam tylko nadzieję, że nie skończy się to tym, że w telewizji będą emitowane walki ludzi na żywo"- mówi Arkadiusz Kawecki, TV buying director w Mediaedgecia. "Gdyby kolejne przełamywanie tabu oznaczało automatycznie sukces, nadawalibysmy tylko filmy pornograficzne. A oglądalnosć zwiększałyby ostre sceny erotyczne- a tak nie jest. Jest jakas granica, której nie przełamiemy"- ripostuje Edward Miszczak. Sęk w tym, że np. bohaterowie trzeciej edycji "Big Brother"- Łukasz Wiewiórski i Agnieszka Frykowska, kojarzeni są głównie dzięki scenie, gdy uprawiali seks w wannie, oglądani na ekranach setek tysięcy telewizorów.

[Mateusz Sosnowski, Press.pl]

Luxis

swietny artykuł, zgadzam sie z nim w 100 %. Tylko szkoda, że niewspomnieli tu nic o Robinsonie...
swoją drogą niewiedziałem, że Dwa Swiaty miały aż taka dużą 3,2 mln oglądalnosć... wow, to się dziwie, czemu nie ma 2-geij edycji...  :gwizd:

podmark

Ja już w któryms swoim poscie wspomniałem o tej oglądalnosci. Druga edycja była planowana już w 2001 roku, jeszcze podczas trwania pierwszej. Jednak wszystko spaliło. Woleli przeznaczyć mniej kasy na "Gladiatorów" i "Łysych i blondynki". "Amazonki" też miały ogromną widownię - 2,2 mln, co jak na okres letni, kiedy większosć widzów wypoczywa na swieżym powietrzu jest bardzo dobrym wynikiem.

[ Dodano: Wto 09 Sie, 2005 20:39 ]
Telewizja Polsat konsekwentnie szykuje się do jesienno - ramówkowej ofensywy. Celem minimum stacji jest utrzymanie udziałów wiosennych, wzmocnienie udziałów w pasmach prime time i w grupie widzów miejskich z dochodami srednimi i wyższymi.

Pomóc w powyższych założeniach może nowy polski serial obyczajowy pt. "Tango z aniołem". We wrzesniowych odcinkach zobaczymy m.in. Borysa Szyca i Rafała Królikowskiego oraz Annę Dereszowską.
Zakończyły się prace nad innym serialem - tym razem komediowym pt. "Zakręcone". W serialu zobaczymy m.in. Katarzynę Glinkę i Małgorzatę Sochę, atrakcyjne młode kobiety, których głównym problemem jest nadmiar adoratorów.
Powróci kolejna seria kryminalna "Fala zbrodni" oraz sprawdzony w ubiegłym sezonie serial "Pierwsza miłosć", zniknie za to obecny na antenie od siedmiu lat kultowy serial "Swiat Według Kiepskich".

Kolejna nowosć w jesiennej ramówce to serial "Gotowe na wszystko" ("Desperate Housewives") - amerykański serial bijący rekordy popularnosci na całym swiecie. Mówi się o nim "kultowy" i porównuje sukces jaki osiągnął do sukcesu takich seriali, jak: "Ally McBeal" czy "Seks w wielkim miescie".

Na tym jednak jesienne propozycje Polsatu się nie kończą. Na licencji firmy Endemol Neovision przygotowywany jest teleturniej "Zagraj o milion". Gospodarzem tego programu będzie Zygmunt Chajzer.

Kolejnym hitem ma być amerykański format reality show "Za wszelką cenę". Bohaterami są zawodowi bokserzy, którzy trafiają do obozu treningowego aby zrealizować swoje marzenia o zdobyciu tytułu "Mistrza Boksu" i wygrania miliona dolarów. Program współprowadzą Sylvester Stallone oraz Sugar Ray Leonard - jeden z największych autorytetów w dziedzinie boksu
i szesciokrotny mistrz swiata.
Widzowie Polastu zobaczą także reality show polskiej produkcji. We współpracy z firmą Sport Vision trwają prace nad programem "Granice strachu", który poprowadzi Maciej Dowbor. 12 uczestników walczyć będzie w ekstremalnie trudnych dyscyplinach sportowych o zwycięstwo w programie.

W ramówce znajdzie się "Kabareton", impreza towarzysząca festiwalowi TOPtrendy 2005, wystąpią największe gwiazdy polskiej sceny kabaretowej, m.in. Marcin Daniec, Jerzy Kryszak, Andrzej Grabowski, Grzegorz Halama, Paweł Dłużewski, i wielu innych.

Jak co sezon stacja przygotowała wiele bardzo atrakcyjnych propozycji filmowych, m.in. hit "Przekręt" z Bradem Pittem, "Bad Company" z Anthonym Hopkinsem, "Sekcja 8" z Johnem Travoltą i Samuelem L. Jacksonem. Po sukcesie wieczornego piątkowego kina familijnego, stacja zaproponuje jesienią nowe pasmo weekendowe. W sobotę wieczorem o godzinie 19:30 widzowie Polsatu będą mogli obejrzeć lekkie kino rozrywkowe.

Jak zapowiadają przedstawiciele stacji, w jesiennej ramówce znajdzie się miejsce dla znanych już widzom takich pozycji jak kontrowersyjny i popularny "Kuba Wojewódzki", seriali obyczajowych "Pensjonat Pod Różą" oraz "Samo życie", serialu komediowego "Daleko od noszy". Powrócą także magazyn reporterów "Interwencja" oraz "Gra w ciemno" z Krzysztofem Ibiszem. Po wakacyjnej przerwie ponownie zobaczymy program Tomasza Lisa
"Co z tą Polską ?".

[mediafm.net]

Showmag

Oto miejsce na ciekawe artykuły dot. reality shows, znalezione w prasie czy internecie..
Komentować do woli :)