[USA] Big Brother 08

Zaczęty przez Showmag, Nd, 01 Lip 2007, 01:57:51

joker

08x31
Przede mną 2 ostatnie epizody, ale i tak wiem kto wygra więc myślę, że już mogę podsumować ten sezon.
Dużo ciekawych osobowości, zacięte konkurencje i częste zwroty akcji. Przy takiej mieszance trudno się nudzić :D
Chciałbym przede wszystkim wspomnieć tu o Amber - ta kobieta jest niesamowita, jej motto życiowe to chyba "każdy powód jest dobry do płaczu" :D Nawet jeśli nie płakała to jej oczy były całe czerwone, aż patrzeć na nią nie mogłem! Czy ktoś przegrywa, czy ktoś wygrywa - ona ciągle ryczała! A, i jeszcze jej córka - pewnie będzie dumna z mamusi, że tak wszystko obiecywała na jej życie i że kochała ją równie mocno jak... psa :D
Jen - to jest amerykański odpowiednik naszej Jolki (nawet troszkę podobna... z włosów). Co by jej nie powiedzieć, wszystko po niej spływało. Miała cały dom przeciwko sobie, a mimo to nadal chciała tam siedzieć i grać o połowę stawki! Czasem nawet było mi jej szkoda i chciałem, żeby została, ale to było tylko chwilowe :P

Pudelek

Udało mi się po pięciu miesiącach dotrzeć do końca tej edycji...
Miałem z tym problem nie dlatego, że edycja była słaba. Wręcz przeciwnie. Bardzo podobały mi się twisty, pomysły na wystrój i zadania, ciekawi uczestnicy oraz ciągłe zawirowania zmieniające sytuację w domu. To sprawiło, że edycja była bardzo dobra ale pod koniec zostały same osoby, które mnie strasznie irytowały! Dick to kawał chu.. . Jak można tak traktować ludzi?! Największą porażką jest jego ojcostwo. To przez niego Daniele ma (i będzie miała) takie jazdy emocjonalne i problemy z sobą. Jej trzachy ciężko się oglądało. Trzecią równie irytującą osobą był Zach. Straszny bufon z niego, gadał bzdury (zwłaszcza w trakcie nominacji gdy był HoH) i dziwnie się zachowywał. Zaszedł tak daleko bo jakim był zagrożeniem? Jameka teoretycznie tak nie wkurzała chociaż nic nie robiła po za przesadnym zwracaniem się do Boga. (Macie racje. Bóg ma ważniejsze sprawy na głowie niż ruletka zwana BB). Wkurzało pod koniec to, że zaszła tak daleko.
Reszta była ok. Eric świetnie łączył rolę zwykłego uczestnika z rolą Graca Ameryki. Amber i Jessici może specjalnie nie polubiłem ale dobrze że były. Kail to samo zło!  :devil: Sprzedałaby męża by zajść tydzień dalej ale pasowała do tego programu. Polubiłem i podziwiałem Dustina za to, że wytrzymywał przed i w trakcie programu z Joe.
Ale the best była Jen  :wisienka:! Koń by się uśmiał! (Nie wiem czy najlepszą scena tej edycji była scena rozpaczy przed własnym zdjęciem czy performance jedzenia). Strasznie mi jej brakowało pod koniec programu.

Marzę o tym aby nie ujrzeć rodziny Donato w kolejnej edycji All Stars!  :prosi: :prosi: :prosi:

joker

hehehe :D
Przypomniałeś mi Jameke i od razu przeleciały mi przed oczami sceny, kiedy Dick robił jej pojazdy a ona gadała swoje, że się będzie o niego modlić, że on też jest dzieckiem Boga itd. To był BB :D

Pudelek

Jameka wcale taka dobra nie była. Brakowało jej miłosierdzia dla Zacha którego izolowała jak reszta mieszkańców. (Chociaż trochę mnie to nie dziwi :P). No i trzebaby jeszcze przypomnieć jak obraziła matkę Dicka. Tak chyba nie powinny postępować dzieci Boga :D
Chyba w żadnej edycji Big Brothera jeszcze nie było tak aby cała finałowa czwórka mnie irytowała...

Tkk_Bolly

Jest ktoś w posiadaniu tego sezonu, albo skąd mogę go w tej chwili ściągnac, najlepiej z rapidshare'a

Rosa

Ja w przerwie świątecznej postanowilem sobie przypomnieć ten sezon :)
Wg mnie najlepszy sezon BB, i chyba długo pozostanie niepokonany.


sloneczko107

drugi, po 13 sezonie, który oglądałam i choć nie widziałam innych to nie wiem ale coś czuję, że lepszego sezonu nie obejrzę :)

ciriefan

Obejrzałem sezon 8. Moim zdaniem jest to jeden ze słabszych sezonów. Początek zapowiadał się rewelacyjnie, ale im dalej brnęliśmy w grę, tym było coraz gorzej. Jak zwykle BB znalazło mnóstwo irytujących ludzi, ale o tym przy ocenie zawodników. Co do finału, faktycznie dwie najlepsze (poza Erikiem) osoby doszły do tego finału, jednak nie lubiłem żadnego z nich. Od final 4 oglądałem już bez emocji, bo nikomu tak naprawdę nie kibicowałem (no może antykibicowałem Zach'owi). Co do twistów:
x pary przeciwników - jak najbardziej na plus. Jedynie para Jessica - Carol nie trafiona (really? kłótnia o 5 dolarów w liceum?). Za to zarówno Joe i Dustin jak i Dick i Danielle zapewnili nam trochę dram i kłótni, więc ok.
x America's Player - tragedia. Najgorszy twist ever. Gdyby nie to, Dick by był jurorem nr 1 a nie zwycięzcą. Jak dla mnie byłoby okej, gdyby Eric miał tylko takie zadania jak posmarowanie bluzki musztardą itp. Ewentualnie gdyby mógł nie zgodzić się z wolą Ameryki. A tymczasem nawet na zwycięzcę nie mógł sam zagłosować. Jak dla mnie twist zniszczył niestety grę.

Przechodząc do uczestników:

Dick - zaskoczyło mnie jego zwycięstwo. Nie sądziłem, że z takim socjalem wygra. Nie znoszę go jako osoby. To wylewanie czegoś tam na Jen czy atakowanie wiary Jameki - on ma lat 40 czy 14? W finale kibicowałem jego córce.

Daniele - jak dla mnie miała po prostu lepszy socjal od Dick'a. Na początku strasznie ją lubiłem i współczułem jej, że musi użerać się z Dick'iem. Z czasem jednak pokazała, jaka jest żałosna i że ma jego geny. Cały ten showmance z Nick'iem to jakaś totalna tragedia, kolejna szmata zdradzająca chłopaka w BB. Potem jak robiła te obrażone miny nastoletniej dziewczynki, śmiała się z Zach'a jak ją nominował i była wielce wkurzona, a 5 minut wcześniej sama mówiła, że chce go wywalić przed Jameką. Straszna hipokrytka. Wygrała większość zadań, ale jak już przegrywała, to wielce naburmuszona i nienawidząca wszystkich w domu. Sądzę jednak, że grała lepiej niż Dick.

Generalnie byłem w szoku, że nikt się nie pozbył ojca z córką - przecież to najsilniejsza więź, jaka może być. Co więcej, oni wygrywali ogrom zadań. Powinni byli odpaść dużo wcześniej, a tymczasem udało im się dojść do finału i to razem - trzeba to docenić.

Zack - o em dżi. Skąd oni biorą takich idiotów? Przez całą grę kompletnie nic nie zrobił. Potem zgodził się być tym trzecim w sojuszu z Dick'iem i Daniele. Obudził się dopiero w final 4, że skończy na 3 miejscu, a wtedy już było za późno, by móc coś zrobić (liczyły się tak naprawdę już tylko zadania). Dobrze, że nie wygrał tego ostatniego HOH, bo byśmy mieli najgorszego zwycięzcę w historii.

Jameka - nie no, uwielbiam ją xD Miałem z niej taką polewkę, jak pokazywali jej modlitwy i leciała ta "święta muzyczka" hahahaha. Ale generalnie z tych wszystkich katolików, którzy byli w BB czy Survie to chyba ona naprawdę żyła zgodnie z tą wiarą, a nie była hipokrytką jak to całe friendship w BB6 chociażby (o czym świadczy zdjęcie veta z Jen). Gry niestety nie miała żadnej, bo przecież decyzję kto wygra już dawno podjął Bóg.

Eric - uważam, że chociaż nie prowadził własnej gry, to ironicznie prowadził najlepszą grę z wszystkich. To, jak potrafił manipulować ludźmi i przekonywać ich do swojego zdania, było imponujące. Niestety twist zniszczył mu grę. Dick powinien był wylecieć zamiast Dustin'a i mielibyśmy zupełnie inną grę. Eric musiał posłuchać się niestety głosu Ameryki. Wielka szkoda, bo sądzę, że gdyby grał samodzielnie, to mógłby zajść naprawdę bardzo daleko. Lubiłem go też jako osobę. Jak dla mnie gracz sezonu.

Jessica - na początku sądziłem, że nie będę jej znosić. Jak się okazało, że nadal jest zła na Carol o te 5 dolarów z liceum, to sądziłem, że to będzie Holly 2.0. Jessica okazała się jednak słodziakiem sezonu. Wcale nie była taka najgłupsza. Showmance z Ericiem też był uroczy. Graczem była przeciętnym, ale jedna z moich ulubionych osób w tej edycji.

Amber - o rany, nikt mnie tak nie irytował jak ona. Za każdym razem, jak widziałem jej rozmazaną rozbeczaną twarz, to mnie szlag trafiał. Tragiczna była i tyle. Długo czekałem na jej eliminację i jak w końcu się doczekałem, była to ulga. Gracz tragiczny. Jeszcze te teksty, że chce być modelką, a jest taka paskudna. Biedactwo.

Jen - na początku nie mogłem jej znieść. Potem nauczyłem się ją uwielbiać. Totalna kosmitka, laska jest z innej planety. Jej akcje i teksty naprawdę były hitowe. Szkoda tylko, że nie była tam, żeby grać na poważnie, tylko jak to mówiła "dla doświadczenia". Wtedy może udałoby jej się więcej zdziałać.

Dustin - nawet go lubiłem, aczkolwiek zgłoszenie się do nominacji z Dick'iem było chyba najgłupszym ruchem tego sezonu. Sam siebie wyeliminował. Brawo.

Kail - w sumie to ona chyba jest moim ulubionym zawodnikiem sezonu. Spodziewałem się słodkiej mamuśki, a zaczęła grać ostro i założyła sojusz dnia 1. Potem się to odwróciło od niej, bo idiota Nick musiał zakochać się w Daniele i wszystko jej wypaplać. Potem jak jej sojusz się rozpadł, była mega hejtowana i tak naprawdę była w sytuacji podbramkowej. To naprawdę gracz z potencjałem i szkoda, że nie została dłużej.

Nick - kolejny mięśniak idiota. Te jego uczucia do Daniele i to jak jej wszystko wypaplał, było żałosne. Wyszedł na tym jak idiota, którym jest. Nie żal mi go było, i tak siedział tam za długo.

Mike - najnudniejszy zawodnik sezonu. Kompletnie nic nie pokazał. Sam siebie wkopał. Nie wiem, po co trzymał się tego tonącego statku, jakim był sojusz z Kail. Kolejny, który sam siebie wyeliminował.

Joe - omg, kolejny kosmita. Skąd oni biorą takich ludzi? Żeby 1 dnia opowiadać, jak to Dustin przeniósł na niego chorobę weneryczną... No już niżej upaść chyba nie można. Był tragiczny, nie znosiłem go od 1 momentu i świetnie, że odpadł tak szybko.

Carol - szkoda jej trochę, nie zdążyła nic pokazać, a jak dla mnie miała potencjał. No ale bywa.

Kogo chciałbym zobaczyć ponownie? Eric'a, Jessicę, Jen i Kail.