Premiera:
12 maja 2013
Podczas finału zabraknie Brandona Hanza.
Jak można dowiedzieć się z Twittera, Brandon dostał "bana" od produkcji i nie ma wstępu na niedzielny live.
Żenada - to jest słowo, którym opiszę ten odcinek. Z każdą minutą byłem coraz bardziej zdegustowany poziomem tego finału. Granica została przekroczona przy pytaniu Brendy, a o reunion to już nie wspomnę, bardziej przypominało jakiś program mtv. Ale po kolei.
Żenada nr 1 to podsumowanie edycji z początku odcinka. Jeff pochwalił tylko wyróżnił 4 osoby jako super postacie: Philipa, Brandona, Malcolma i Cochrana... Od dawna wiemy, kogo lubisz Jeff.
Erik'a szkoda, ale nie jakoś bardzo, moim zdaniem grał tragicznie. Podobnie z resztą Eddie.
Żenada 2 - zadanie o immunitet i ułatwienie Cochrana. Ciekawe, jak mocno i ile supłów zawiązali pozostałym, by jak najbardziej ich spowolnić (to okropne naciągnięcie, że koleś tak słaby fizycznie układa już puzzle, a pozostali dopiero rozwiązują 2 torbę i to długo). Kolejne zadanie wygrane dzięki nagrodzie, no ale niech już będzie. Jak dla mnie taka przewaga w ostatnim zadaniu to mega przegięcie.
Żenada 3 - Rites of passage, zwłaszcza przy Phillipe. Rzygam Boston Rob'em.
Sam finał nudny. Jurorzy się nie przyłożyli. A Brenda... po prostu brak mi słów. Pomimo, że moim zdaniem jest słabym graczem, to ją lubiłem. A w tym odcinku pokazała, jak jest okropną osobą. Jestem w stanie zrozumieć ból, gniew, żal, zrozumiałbym, jakby ją zwyzywała, zrobiła awanturę itp., ale to po prostu przesada. Pokazała, jak paskudną i obrzydliwą jest osobą. Nie odróżnia gry od życia - jej eliminacja była elementem gry, ale upokarzanie Dawn w ten sposób to ewidentnie wjazd na jej życie. Przecież ona ma dzieci (które pewnie teraz nie mają życia w szkole), czy was by bawiło, gdyby waszą matkę ktoś tak upokorzył na oczach milionów? Oglądało się to bardzo nieprzyjemnie, to było niesmaczne. Jak dla mnie Brenda pobiła Corinne i jej mowę do Sugar. Zero jakiejkolwiek godności.
Sherri - nie istniała w tym finale, co tu pisać?
Dawn - jak dla mnie ona jest zwyciężczynią, podziwiam ją za jej grę, za to że znalazła na tyle siły, by nie płakać na finale, pokazać te zęby (a raczej ich brak), a potem z godnością i siłą odpowiadała na reunion. Szkoda, że ludzie nie odróżniają gry od życia.
Cochran - Jego wygrana mnie nie ziębi ani nie grzeje. Swoje zrobił, ale nie oszukujmy się, że miał łatwiej (Andrea w after show powiedziała, że ona, Dawn, Cochran i Phillip znali się przed grą, przyjaźnili i to było naturalne, że zaczęli sojusz). Sojusz miał więc od razu pewny. Grał całkiem nieźle, ale jego zbyt duży edit i przesyt jego osoby mnie tak do niego zniechęcił, że w pewnym momencie nie mogłem na niego patrzeć. No ale wygrał, dobrze dla niego i niech się cieszy, że mu fanki piszą, że jest symbolem seksu...
Sądziłem, że mowy Brendy nic nie przebije, ale reunion było po prostu żenujące. Na 20 osób wypowiedziało się z 7? Cały pre-merge nie istniał, siedział gdzieś na widowni. Sherri, Michael, Erik i chyba Eddie - 0 pytań? Serio? No ale po co na reunion show pytać graczy danej edycji, przecież to nie o ich spotkanie chodzi w tego typu odcinku. Oczywiście wszyscy chcą oglądać Boston Rob'a chwalącego Phillip'a i wydającego książkę z BR Rules albo nagiego Richard'a proszącego Rudy'ego o nasmarowanie go olejkiem...
I czy oni naprawdę nazwali kolejny sezon Blood vs water? ....
Podsumowując: żenujący finał naprawdę dobrego sezonu, jednak po tym odcinku niesmak pozostanie na długo.
Za nami finał "Survivor 26: Caramoan, Fans vs Favorites". Kto wygrał?
https://showmag.info/2013/05/13/za-nami-final-survivor-27-caramoan-fans-vs-favorites-kto-wygral/ (https://showmag.info/2013/05/13/za-nami-final-survivor-27-caramoan-fans-vs-favorites-kto-wygral/)
Kolejny sezon za nami, pora więc pomarudzić :)
Cytat: ciriefan w Pn, 13 Maj 2013, 15:47:59
Andrea w after show powiedziała, że ona, Dawn, Cochran i Phillip znali się przed grą, przyjaźnili i to było naturalne, że zaczęli sojusz
Jak zabawnie brzmi to w kontekście 39 dni rozgrywki i finałowego pytania na ostatniej Radzie: "dlaczego zasluzyles na wygraną?".
Potworne, ze program, w ktorym kiedys liczylo się strategiczne myslenie oraz kombinacja sily fizycznej i umiejetnosci socjalnych, teraz jest smutnym teatrzykiem, gdzie najprawdziwszym elementem "rozgrywki" są uwłaczające prowokacje typu "Pokaż protezę!" (nie sądziłem, ze komus to się uda, ale Brenda swoim występem - w kategorii podłości - pobiła wypowiedz Sue z sezonu 1).
Marginalizacja części uczestników podczas Reunion (posadzenie ich wśród widowni) slusznie wzbudzila ich oburzenie.
Kolejny argument za tym, że liczy się teatr Jeffa i jego marionetek. Jesli marionetka się zużyje (Hantzowie?) - idzie do kosza.
Ja mam odmienne zdanie co do tego sezonu. Naprawdę uciszyła mnie zasłużona wygrana Cochrana. Fakt, że dostał znaczne ułatwienie przy ostatnim zadaniu, ale wywalczył je w poprzednim, które łatwe nie było. Produkcja nie chciała po prostu rezygnować z przedostaniej konkurencji po odpadnięciu Ericka, a gwarancji że Cochran ją wygra nie mieli żadnej. Może i był faworyzowany przez edytorów, ale pokazał się w tym sezonie jako inteligentny stratego z dużym dystansem do siebie i umiejętnością zachowania spokoju.
Myślę, że wyjaśnił się brak konf Brendy, zasłużyła na to z nawiązką. Bardzo się co do niej myliłam. Okazała się mściwą i zawziętą osobą, która nadal nie wie na czym polega ta gra. Rozumiem żal i rozczarowanie, ale jest dorosłą osobą, a zachowała sie jak wredna rozkapryszona dziewczynka upokarzajac Dawn. Straszny niesmak pozostawiła. Bardzo mi było żal Dawn w tym momencie, mimo, że nie lubiłam jej w tej edycji i nie chciałam jej zwycięstwa (nie uważam też by na nie zasłużyła). Jeszcze ta akcja na Reunion kiedy to Dawn przeprasza Brendę :szok: Zdziwiło mnie, że B. dostała tyle głosów publiczności, ale uświadomiłam sobie, że głosowanie musiło być przed wyemitowaniem finałowego odcinka. Sprawiedliwości stało sie jednak zadość i nie zgranęła 100.000. Inna sprawa, że dostał je Malcolm, też nie wiem czy zasłużenie, ale za wyeliminowanie Phila niech ma.
Tak jak się obawiałam na Reunion wypłynął temat Mariana. :sciana: Nie sądziłam jednak, że pojawi się on osobiście i to jeszcze z ksiażką :? Żenada, jak długo można odcinakć kupony od udziału w S (dodam, że Marianowa też wydała uprzednio jakiś poradnik). Akcja z Rudym i Richem też zupełnie zbędna.
Sezon jednak zaliczam do udanych, bo mimo żałosnych zachowań Brendy i Brandona, było trochę ciekawych zwrotów akcji i dobry zwycięzca.
Podzielę sobie odcinek 14 na 2 etapy, bo w sumie komentarz tego drugiego odniesie się wyłącznie do finału. Generalnie sezon dla mnie BEZNADZIEJNY. To nie jest survivor, tylko coś w stylu "Spełnijmy marzenia Karalucha... to jest eee, Cochrana".
26x14 A
Jaki smuteczek, że Erik odpadł w ten sposób. Faktycznie jednak... pewnie by wygrał ostatnie 2 zadania i był w finale i wygrał. Czy to byłoby sprawiedliwe? Nie zrobił w tej grze dosłownie nic, oprócz wypłoszenia HII Malcolma przy głosowaniu na Phila. No ale w tej grze nie zrobiła nic praktycznie połowa castu, więc z drugiej strony nad czym tu się zastanawiać. Skoro Eddie by wygrał w finale, to już bym wolał Erika.
Edit w tym sezonie jest naprawdę boski. Byłem w szoku, że dali Sherri kilka (2?) konf. Aczkolwiek bardzo mnie rozbawiła sytuacja, gdy Karaluch i Eddie rozmawiają o finale, że chcą w nim Sherri, po czym zbliżenie na prawdopodobnie leżącą obok Sherri i nic. Jakby nie istniała.
RoP - co tu dużo mówić, oczywiście jak zawsze "Phillipek był najlepszy" i takie tam.
Zadanie o nagrodę - nie ukrywajmy, te zadania nie miały (w takim przynajmniej składzie) nic wspólnego z rywalizacją. O ile może pierwsze dwa ułożenia wieży tak, o ile kolejne to już było "byle szybciej". Więc sorry Cochran, ale Twoja wygrana tutaj... no cóż, nie jest porównywalna do wygranych najlepszych graczy.
Zadanie o immunitet - serio? Takie ułatwienie w finałowym zadaniu o immunitet? Hahahahahahahahahaah, to chyba serio show "Spełnijmy marzenia Cochrana". Ja tak żałuję, że nie przegrał tego zadania, naprawdę - było blisko, żeby pomimo takiej kolosalnej przewagi dostał po tyłku. Tak bym się cieszył, to by było takie beznadziejne (jak on cały). No ale cóż, musiało się stać tak, żeby mogli się z Jeffem cieszyć, że wygrał 4 zadania indywidualne (immunitety 3 - 2 z przewagą, więc może się wypchać, do najlepszych się nie zalicza).
I co? Karaluch okazał się prawdziwym karaluchem... Dawn nawet przez chwilę nie rozważała jego eliminacji, tyle za niego odwaliła, a on co? Gdyby Eddie był troszkę inteligentniejszy (chociaż jego obecny stan umysłu raczej trudno nazwać inteligencją, więc chyba stwierdzenie "mniej głupi" lepiej by to oddało), to Dawn by wyleciała. Inna sprawa, że argumenty Eddiego np. jak dla mnie odnosiły wręcz przeciwny skutek, wskazywal na to, dlaczego lepiej wziąć do finału Dawn. Ale może ja się po prostu nie znam, just my opinion.
Nie rozumiem dlaczego Sherri chciała w finale Eddiego a nie Dawn, znaczy się rozumiem - ale odniosę się do tego jeszcze przy drugiej części komentarza. Natomiast dziwi mnie to, że nie zagłosowała razem z nim. Dobrze, że tego nie zrobiła, bo jeszcze by wygrał i co wtedy? Chociaż przy wygranej Karalucha wolałbym już chyba nawet jego hahahaha.
Ważnym elementem są jeszcze komentarze Karalucha -> nie wiem, czy Wy też zauważyliście ile syfu zaczęło się w nim ujawniać od momentu gdy dzięki zabiegom producentów mających mu ułatwić życie stał się w oczach wszystkich silnym graczem. Poczułem w nich masę arogancji, narcyzmu, takiego poczucia wyższości nad innymi. Coś w stylu "Ja jestem Cochran, ja jestem najlepszy, nikt nie może mnie pokonać! Żadna głupia Dawn, żadna beznadziejna Sherri!". Wgl jego komentarze "jestem zadaniową bestią", hahahaha, serio Cochran? Wygrał 4 zadania, z czego 2 tylko dlatego, że producentom było go żal (sympatia Jeffa pewnie też z żalu się bierze) i na dobrą sprawę nie było w tym sezonie takich zadań wymagających naprawdę dużo mięśni, ewentualnie dostawał ułatwienie tak potężne, że przegranie zadania z nim stawało się prawie niemożliwe. Nie lubię takich ludzi, którzy przy zmieniających się "warunkach zewnętrznych" (że tak to ujmę) zaczynają się inaczej zachowywać, gdy wychodzi z nich brud.
26x14 B
Ten finał to dla mnie prawdziwa porażka. Gorszego chyba do tej pory nie widziałem - a myślałem, że tego z Tocantins przebić się nie da.
Cochran - pokazał po raz kolejny prawdziwy brak klasy. Tak cały czas narzekali z Eddiem i Sherri, że Dawn na pewno zagra na litość, że ma 6stkę dzieci adopcyjnych, potrzebuje kasy, blablabla. I co? Nie zrobiła tego. Za to on jakby nie patrzeć na litość też grał -> sorry, dla mnie te komentarze w stylu "marzę o tym od 13tego roku życia" i inne na temat siebie to nic innego jak próby podbudowania obrazu siebie w oczach innych litością (a raczej nie tyle podbudowania, ile wymuszenia osiągnięcia celu). Nie popieram tego bardzo, po prostu jego mowa, odpowiedzi doprowadziły mnie niemal do wymiotów.
Sherri - co tu dużo mówić... No zawaliła na pewno mowę finałową. Nie wiem po co wspominała o swoim biznesie; za to podobało mi się jak uciszyła Erika - made my day! Dlaczego? Bo Erik zarzucający jej, że nie zrobiła nic... to lekka hipokryzja. Nie zapominajmy, że SAM NIC NIE ZROBIŁ. O ile Sherri miała jakąś grę przed przemieszaniem i to nawet dobrą, o tyle Erik przez cały czas zaprezentował jedno, wielkie nic. Zresztą co tu dużo mówić, w tej edycji wielu graczy nie zrobiło praktycznie nic -> jeśli mam być szczery, to w moich oczach z jury: Michael, Reynold, Eddie, Brenda (no dobra, ona może troszkę zrobiła), Erik. Tylko jej "nic nie robienie" było skuteczniejsze, bo doprowadziło ją do finału. Zresztą trudno oceniać widzom grę kogoś, kogo nie pokazywali. Wspomnę tylko, że ona miała po merge'u dużo gorzej od Reynolda, Eddiego czy Michaela. Bo o ile oni trzymali razem, to ona była sama i musiała dużo ostrożniej szukać sobie miejsca. Poza tym - czy ktoś rezygnuje z drogi, która zaprowadzi go do finału? To byłoby nielogiczne.
Dawn - tak mi jej szkoda, naprawdę. Uważam, że na finale z drobnymi wyjątkami odpowiadała naprawdę dobrze. Nie rozkleiła się. W sumie na jej miejscu nie wyjąłbym tych zębów. Nie chodzi mi o wstyd, ale o pokazanie Brendzie gdzie jest jej miejsce i że sobie może. Tutaj byłaby adekwatna "reakcja Sugar do Corinne", gdyby Dawn nie miała dzieci i była trochę młodsza : P Ona przeszła w tej grze prawdziwe piekło, ale to ona była egzekutorem, to ona grała, wywalała - tak przynajmniej wygląda dzięki editowi. No i to powiedziała, ale oczywiście wszyscy woleli zagłosować na wzbudzającego litość Cochrana, bo w końcu "on był jej terapeutą i gdyby nie on, to dawno by odpadła". Prawda jest taka, że gdyby nie ona, to on odpadłby dawno i na pewno przed nią. Więc sorry, ale to było beznadziejne z jego strony. No już pomijam motywy jakimi się oboje kierowali - ona zdobyciem pieniędzy dla rodziny (wiem, że się na to sam łapię, ale tak już w moim odczuciu jest), a on... podbudowaniem swojego wątłego EGO, żeby mógł o sobie powiedzieć - jestem fajny. Przykro mi Cochran, nie, w moim odczuciu nie jesteś fajny, nadal jesteś tak samo beznadziejny, a właściwie jeszcze bardziej.
Mów jurorów nie chce mi się komentować zbytnio, jak dla mnie się nie popisali.
Miałem się jeszcze odnieść do kwestii porównania Sherri i Eddiego. Czy Eddie zrobił w tej grze coś? Nie. Od początku wykazywał się brakiem inteligencji i jak na swoje warunki fizyczne w zadaniach radził sobie... nadzwyczaj słabo. No ale oczywiście, że ma ładną buźkę, jest młody, to sobie poflirtował gdzie trzeba i by wygrał finał, bo jest "słodkim idiotą". Sherri nie miała takich kart przetargowych, oczywiście mimo że jakby była sporo inteligentniejsza i w moim odczuciu grała lepiej, bo: w premerge'u do pewnego momentu była skuteczna no i jakby nie patrzeć ona wiedziała co się dzieje w grze, brała udział w eliminacjach, a nie powtarzała od iluś rad "teraz na pewno odpadnę" (nie odpadając). Socjal socjalem, ale serio?
26x15, The Reunion
Och, ach, reuniony są też coraz gorsze. To, że na górze było tylko jury - żal. To, że z nich wypowiadała się niecała połowa - wolę nie komentować.Tak naprawdę to był "Phillip & BR Show", nawet nie chce mi się komentować akcji z poradnikiem. Hahaha, a mnie akcja z Rudym i Richardem rozbawiła. Tak, wiem, to było strasznie niskie, ale jakoś tak w porównaniu z całym reunionem się wybijało.
Oczywiście Malcolm musiał wygrać 100 000... Rzyg, nie rozumiem tej fascynacji nim. Okej, w tym sezonie grał jako jedna z niewielu osób (pomijam, że jak dla mnie nadal beznadziejnie), ale no... Chociaż nie wiem kogo z dwojga złego wolę - jego czy Brendę.
Coś czuję, że ten show będzie gorszy i gorszy... Patologia. Jeśli oni nie zmienią Jeffa, to niedługo będzie tak bardzo źle, że ja przy swoich niskich wymaganiach przestanę oglądać. Porażka.
No i koniec. Cały sezon według mnie nie był zły, powiem nawet, że mógłby być jednym z ciekawszych, gdyby tylko edit był równomierny i sprawiedliwy. Niestety skupiono się na kreowaniu poszczególnych postaci, zamiast zrobieniu dobrego show. No ale po kolei:
EPIZOD 14
Ten finałowy odcinek to chyba jeden z najgorszych tego sezonu. Też zwróciłem uwagę na podsumowanie sezonu - oczywiście wyróżniono tylko Brandona, Philipa, Cochrana i Malcolma jakby cała reszta nie miała znaczenia :nie!:
Odejście Erika - wiadomo, że zawsze taki sposób odejścia z gry jest smutny i przykry. Ale jakoś szczególnie nie byłem rozczarowany, bo wiadomo, że Erik do wybitnych graczy nie należy.
Przewaga jaką dostał Cochran w ostatnim zadaniu o immunitet była o wiele za duża. Przez cały czas miałem nadziję, że przegra nawet mimo tego, ale niestety. Tak samo jak Thorvald, z którym się całkowicie zgadzam zwróciłem uwagę jakim zadufanym w sobie i aroganckim gnojkiem stał się Cochran. Te komentarze: "jestem wyzwaniową bestią"(szkoda tylko, że z przewagami) "na pewno wygram, tylko kogo by tu wziąść by łaskawie zapewnić mu 2 miejsce?" itp ujawniają jaki jest. To prawda że w South Pacific wszyscy po nim jeździli i on był taki zakompleksiony, wystraszony i w ogóle. Ale w tym sezonie poszedł w drugą skrajność - i to chyba jeszcze gorszą. Nie lubię takich zapatrzonych w siebie ludzi. W ogóle to na Reunionie: "Cochran-symbol seksu" Serio?
Szkoda mi Dawn, że nie dostała ani jednego głosu. Zdecydowanie nie zasłużyła na takie coś. A to, że doszła tak daleko dzięki Cochranowi który był jej terapeutą to chyba jakiś żart. To chyba ON bez Dawn, która była jego mamuśką zginałby marnie. Fakt Dawn czasem z tym płaczem i histeryzowaniem przesadzała, ale jakoś nie widziałem żeby to Cochran pomagał jej w tych chwilach. Kolejny dowód jego arogancji. To Dawn właśnie odrabiała czarną robotę za Cochrana i teraz całe zło poszło na nią, mimo całego wysiłku jaki włożyła w tą grę.
Sherri i Eddiego nie komentuję - wiadomo było, że Fan tej gry nie wygra. W starciu z Ulubieńcami oni są tylko pionkami. No ale zarzuty Erika, że nic nie zrobiła to rzeczywiście przesada, patrząc na grę Erika.
Rada Plemienna - jak dla mnie normalna, bywały gorsze. Tylko Reynold tym swoim zachownaiem byl żałosny a i Philip dalej z tą swoją "Podstępnością". To co zrobiła Brenda rzeczywiście może się wydawać grubą przesadą. Ale ja nie chcę oceniać jej na podstawie tego jednego czynu. Wiadomo, że uczucie zdrady i wykorzystania przez przyjaciela, przez bliską osobę jest chyba jednym z najgorszych, jak nie najgorszym przeżyciem. A człowiek pod wpływem emocji robi różne rzeczy - często takie, których potem żałuje (wiem to po sobie), więc zachowanie Brendy jest zrozumiałe (przynajmniej dla mnie). Zreztą Dawn też sama się wkopała, mówiąc wtedy że bez tej szczęki opuści grę. A teraz Brenda chciała sparwdzić na ile te słowa były prawdą, czy rzeczywiście tak dużo zależało właśnie od niej-czy Dawn byłaby w stanie pokazywać się innym z tą dziurą w zębach (swoją drogę gdy zobaczyłem wtedy minę Dawn wybuchnąłem śmiechem - tak, wiem, że jestem chamski) A zresztą twierdzenie, że taki słaby edit Brendy jest właśnie karą za to co zrobiła jest chyba bezsensowne. A co robił, jak zachowywał się Brandon? I nie było to jednorazowe zdarzenie, ale cała seria. I jemu jakoś nie poskapiono czasu antenowego, no ale przynajmniej nie miał wstępu na Reunion ;) Podobała mi się wypowiedż Andrei - chyba tylko ona doceniła cieżką pracę i grę Dawn. Widać, że równa z niej dziewczyna ;-)
REUNION
Posadzenie wszystkich z etapu pre-jury z publicznością i to, że nie udzielono im nawet głosu, zwłaszcza Corinne( chciałem usłyszeć co ona ma do powiedzenia ;(, to jakis kiepski żart. Zwłaszcza przy jakichś głupich wypowiedziach Boston Roba i Rudego. Przecież to nie ci dwaj byli cześcią gry, tylko tamta dziewiątka. Co mnie obchodzi jakaś głupia książeczka wydana przez BR, komentarze Philipa na jego temat (w ogóle żałosne jest to jak on jest zapatrzony w Roba) czy nagi filmik z udziałem Hatcha. Ja chciałbym posłuchać co uczestnicy TEJ edycji mają do powiedzenia, jakie mają przemyślenia itp. To po prostu rażąca niesprawiedliwość. Zresztą nawet wszyscy na scenie nie mieli okazji się wypowiedzieć -.- Dobrze, że chociaż (jak już pisałem wyżej) Brandon nie miał wstępu na Reunion. Przynajmniej już nie zobaczymy go nigdy w Survivor. Nie wiem czy że Malcolm dostał nagrodę zaslużenie, ale niech mu będzie za Survivor Filipiny (na pewno bardziej zasługiwał niż Lisa). Brendzie ciąża nie służy, o wiele lepiej wyglądała na wyspie ;p Najgorsze jest to, że skoro Cochran wygrał to jest duże prawdopodbieństwo jego udziału w All- Winners ;-/ Chyba nie zniosę oglądania go po raz trzeci.
Podsumowywując edycja ani nie należy do moich najbardziej ulubionych, ale do tych najgorszych też nie. Jest po prostu gdzieś pośodku listy. Z osób, które brały udział chciałbym najbardziej zobaczyć jeszcze kiedyś Malcolma i Andreę w Survivor.
Caramoan w porównaniu do Mikronezji się nie umywa. Tam był lepszy edit, lepszy cast i o wiele lepszy zwycięzca - Parvati <3