Epizod 14 - Finał: This Is My Time, Reunion

Zaczęty przez Showmag, Pt, 28 Lis 2014, 07:14:39



ciriefan

No i mamy koniec sezonu. Jak dla mnie zwyciężczyni jest świetna. TWINNIE TWINNIE TWINNIE <3 Zdecydowanie ten sezon należał do niej. Sposób, w jaki oddała HII Jaclyn - epicki i ekscytujący. Ze wszystkich zwycięzców jest z pewnością moim ulubionym. Na 29 edycji dopiero po raz trzeci wygrała osoba, którą lubiłem najbardziej od samego początku (wcześniej tak było tylko w China i Philippines). Także ja jak najbardziej jestem zadowolony z werdyktu.

Jaclyn - swoją księżniczkowatością raczej nie zdobyła sympatii jurorów, ale w sumie przez większość gry to ona była po środku i do niej i Jon'a należało ostatnie słowo, więc finał też zasłużony.

Missy - była moją faworytką na drugim miejscu. Ja tam ją lubię. Nie rozumiem aż tak dużego hejtu na nią. Jak dla mnie to analogiczna sytuacja jak u Dawn. To normalne, że jak jest najstarszą kobietą, to z góry przypisuje się jej rolę matki. A to kobietom w jej wieku, matkom nie zdarza się być niemiłym, nie mają one prawa zdradzać i kłamać? Jak dla mnie prowadziła dobrą grę, jednak no stawianie lojalności jako swojej cechy na finale raczej nie było dobrym pomysłem.

Keith - na szczęście nie wszedł do finału. Jak dla mnie zaraz po Drew najgorszy gracz sezonu. Po akcji z wsypaniem planu Reed'a zasłużył na nominacje do jednego z najgłupszych ruchów w historii. Może i jest pocieszny, ale wygrać powinien gracz a nie osoba pod tytułem "co ja tutaj robię". Keith gry nie ogarniał i jego wygrana skutkowałaby tym, że mielibyśmy najgorszego zwycięzcę w historii. I jako za postacią też za nim nie przepadałem.

Baylor - nasz bachor odpadł. Cóż, nawet ją lubiłem. Jakby zaszła dalej by mi nie przeszkadzało, ale skoro Twinnie wygrała, to nad jej przegraną płakać nie będę.

Co do samego finału był dosyć nudny. Trochę pieprzu dodał tylko Reed, ale jego mowa nie podobała mi się. A dlaczego? Bo była z dupy wzięta. Wiem, że widzieliśmy tylko urywek tego, co tam się działo, więc no po prostu nie wiem, co takiego mu ta Missy zrobiła, że tak mu zalazła za skórę. Poza tym czepianie się tego, jak wychowuje córkę, to już pewna przesada, zwłaszcza że sam nie ma dzieci. No i niby taki chrześcijanin, taki z John'em daje super przykład, a jak dla mnie to było niezbyt chrześcijańskie. Ale w sumie jak dla mnie pokazał właśnie prawdziwą twarz chrześcijan, mają się za super dobrych, ale są pierwsi do rzucania kamieniami. Także ta mowa nie wzbudziła we mnie zbyt pozytywnych emocji.

Sezon oceniam dosyć kiepsko. Cały pre-merge to była tragedia. Potem niby zrobiło się ciekawiej, były blindsidy, były ciekawe sytuacje, ale cast był tak niesympatyczny, że psuło to całą zabawę. Mniej rekrutów idiotów, więcej fanów gry proszę. Na plus w tym sezonie edit - wydaje mi się, że to był najlepszy edit od co najmniej 10 sezonów. Nie było tak, że zwycięzcę można było ze 100% pewnością przewidzieć 10 odcinków przed finałem. Dlatego sezon do samego końca trzymał w jakimś tam napięciu i niepewności.

Reunion byłby nienajgorszy, gdyby więcej osób się wypowiedziało. Ponad połowa uczestników nie powiedziała ani słowa. Po co robić w ogóle to durne Reunion? Wstawki na żywo w trakcie odcinka też strasznie irytowały.

Co do motywu kolejnego sezonu - trochę naciągany, ale jak dla mnie na plus. To może być nawet ciekawe, więc nastawiam się pozytywnie do kolejnego sezonu (aczkolwiek 30 sezon to wg mnie powinno być pełne all stars).

Rosa

Sezon pokazał jak kolosalną rolę w Survivor odgrywa zwykłe szczęscie. Identyczne bliźniaczki i jedna odpada w pierwszym odcinku, tylko dlatego że trafila do zlego plemienia, natomiast druga wygrywa.